Nina była umówiona na spotkanie na dziesiątego stycznia co kazało jej czekać by zobaczyć czarnowłosą równo osiem dni. Dla Kai wystarczająco by się poznać z Niną, ale dla blondynki było to najbardziej uporczywe osiem dni jakie miała przeżyć. Pisały ze sobą codziennie i rozmawiały pare razy przez telefon, złożyły sobie życzenia na sylwestra. Miały stały kontakt ze sobą więc Nina była cała w skowronkach. Kaja zresztą też. Od jakiegoś czasu Julka i Piotrek odsunęli się od niej zabierając przy tym Filipa i Maćka, czarnowłosa podejrzewała, że to przez spędzanie tak dużo czasu z Kubą, lecz czy to była prawda? Chyba tak. Podsumowując Kai nie było bardzo szkoda, raczej podchodziła do tego bezpłciowo. Zawsze ktoś od niej odchodził. Właśnie Kaja wysiadła z czarnego auta Piotrka i kierowała się do wielkiego wejścia na plecach mając torbę z rzeczami na basen. Za pięć dni na długi czas pożegna się z Kubą i jego całą ekipą. Jej chłopaka to niezmiernie cieszyło, zaś Kaję dołowało. Napewno nie będzie taka sama, bo sam fakt, że Kuba jest na wyciągnięcie ręki był niezmiernie ważny. Czuła, że ma go przy sobie i zawsze jej pomoże, ale gdy odjedzie, może dziać się wszystko i nikt jej nie uratuje. Gdy dziewczyny weszły do szatni i faceci i Kuba i Krzysiek przyglądali się uważnie Piotrkowi.
- Ona już wie. - powiedział obracając się do nich twarzą. Idelane ciało Piotrka i piękna twarz były napięte do granic możliwości. Adrian, Myszka i inni patrzyli się na niego z lekkim podziwem, miał ciało, aż za idealne i wytatuowane, lecz miał cztery skazy, które psuły idelne ciało. Dwie postrzałowe, jedna nad sercem, druga idealnie nad jego bokserkami. Miał również dwie blizny po ranach ciętych. Jedna szła od prawego sutka daleko na plecy a druga przeszła przed lewy obojczyk.
- O czym wie? - Krzysiek zapytał się przystępując z nogi na nogę.
- A jak myślicie? - zapytał i zaśmiał się gardłowo. - O tym, że jestem płatnym zabójcą. - prychnął i zamknął szafkę. Kuba zacisnął wściekły pięści, przypomniał sobie martwą twarz Marka i ruszył w stronę przystojnego chłopaka powoli nabierając jeszcze większej wściekłości. Krzysiek złapał go gwałtownie na rękę i pociągnął z ogromną siłą do tyłu. Ekipa Kuby zmrużyła groźnie oczy i z wściekłością patrzyła się na czarnowłosego. - Taki mam zawód.
- To nie zwód. - Krzysiek syknął wściekły i przytrzymał mocniej Kubę.
- Zabiłeś mi przyjaciela. - Kuba wysyczał i wiercił dziurę w oczach niewzruszonego Piotrka, który silnie utrzymywał nijaki wyraz twarzy.
- Mam nadzieje, że jutro już was tu nie będzie. - powiedział kierując swoją idealną osobę do wejścia na basen.
- Jeszcze dzisiaj. - powiedział Krzysiek zamiast Kuby i pchnął go mocno na szafkę, że można było usłyszeć głośny huk. - Opanuj się. Już go więcej nie zobaczysz.
- Muszę od niego uratować Kaję. - powiedział i zamknął oczy.
- Kuba... - nikogo w szatni już nie było. Reszta ekipy uświadomiła sobie, że właśnie idealną czynnością, która teraz mogli zrobić to było właśnie wyjście. - Kochasz ją?
- Jak mam to wiedzieć!!! Znam ją tak krótko, ale...
- Ale to jest coś nie wytłumaczalnego co karze być przy niej zawsze?
- Tak.
- Mam dla ciebie radę, którą powinieneś wziąć do tego twojego zimnego serca. - powiedział Krzysiek i dźgnął go w pierś. - Jeżeli zakochałeś się w drugiej osobie to musisz zrezygnować z tej pierwszej. Bo gdybyś na prawdę kochał tą pierwszą to byś nie pokochał drugiej. Słowa Johnnego Deppa. - Krzysiek poklepał Kubę po ramieniu i wyszedł zostawiajac go samego.
W tym samym czasie dziewczyny przebierały się i plotkowały o wszytkim i zapoznawali Kaję z faktami z życia Warszawy. Naprzykad tym, że każda dzielnica w tym mieście ma małe skupisko bezdomnych. We Wrocławiu raczej są w paru dzielnicach np. Muchoborze Małym czy Krzykach czy na Kozanowe, a tak to raczej się ich nie spotyka. Jeszce jedynie koło Hali stulecia i co za tym idzie koło Zoo. Gdy dziewczyny wyszły Kaja złapała szybko telefon i podpięła słuchawki puszczając jej od zawsze ukochaną piosenkę. To była ta która nie miała prawa nigdy się znudzić, i zawsze doprowadzała ją do stanu nostalgii. Zdecydowanie jej numer jeden na zawsze. Sarah Brightman i Andrea Bocelli według niej spisali się na medal w piosence Time to say goodbye. Zamknęła oczy i pozwoliła porwać się tym pięknym głosom.
Quando sono solo
Sogno all'orizzonte
E mancan le parole*
Pierwsze słowa wypłynęły ze słuchawek zabijając Kaję wewnętrznie. Oczywiście zabicie to było dobre, ponieważ na chociaż chwile zapomniała o tych rzeczach, które działy się kiedyś i o tych które dziać się będą.
Mostra a tutti iI mio cuore
Che hai acceso
Chiudi dentro a me
La luce che
Hai incontrato per strada
Time to say goodbye
Paesi che non ho mai
Veduto e vissuto con te**
Uśmiechnęła się lekko pod nosem. Tak na prawdę Kaja nie lubiła słuchać głośno muzyki. Wiedziała, że przeszkadza to innym ludziom a jej niszy słuch. Dlatego nie przepadała tak bardzo za klubami mimo iż, chodziła do nich swego czasu co każdy piątek. Jej serce zawsze było oddane muzyce operowej i tej od 60' do 90' roku XX wieku. To były jej klimaty. Kochała sukienki które wyglądały jak z lat 60. Każdy jej znajomy widział, że gdy puści się jej ostry rap to ta nawet nie mrugnie okiem, nie sprawi jej to radości. Dlatego nie miała wielu znajomych. A powracając do wcześniejszego wątku. To była jedyna piosenka, która nie miała ograniczenia głośności.
Mio sole tu sei qui con me
Con me con me con me
Time to say goodbye
Paesi che non ho mai
Veduto e vissuto con te
Adesso si li vivro
Con te partiro
Su navi per mari
Che io lo so
No no no esistono piu***
Teraz była jej ulubiona cześć tej pięknej piosenki. Wiec Kaja pogłośniła ją na maksa i sekundę zaczekała.
Con te lo li rivivro
Con te partiro
Su navi per mari
Che io lo so
No no non esistono piu
Con te lo li rivivro
Con te partiro
Io con te****
Odłożyła telefon i ruszyła w kierunku znajomych. Muszą się już niecierpliwić.
~~~~
*
Kiedy jestem sama,
marzę na horyzoncie
i brakuje mi słów.
**
Czas powiedzieć żegnaj.
Krainy, których nigdy
nie widziałam i nie przeżyłam z tobą.
***
[...]moje słońce, ty jesteś tu ze mną,
ze mną, ze mną, ze mną.
Czas powiedzieć żegnaj.
Krainy, których nigdy
nie widziałem i nie przeżyłem z tobą.
Teraz tak, tam zamieszkam
z tobą, popłynę
statkami po morzach
które, to wiem
nie, nie, już nie istnieją.
****
Z tobą tam odżyję,
z tobą wyjadę
statkami przez morza
które, to wiem
nie nie już nie istnieją.
Z tobą tam odżyję,
z tobą wyjadę
Ja z tobą!
CZYTASZ
Saldo '07 /Quebonafide
FanfictionOna spędziła życie we Wrocławiu i mimo, że znała to miasto lepiej niż własne mieszkanie to ono nadal nie przestawało jej zaskakiwać. Od Poniedziałku do Środy budzi się o szóstej dwadzieścia pięć a w Czwartki i Piątki, dzięki bogu o dziewiątej. Sobot...
