Siedzieli na łóżku, ona po lewej on po prawej stronie. Łóżko było położone na środku pokoju, a cały motel w którym się znajdowali urządzony był w Amerykańskim stylu. Był przytulny, ale motel to jednak motel. Trzymała w dłoni papierosa a dym z niego unosił się powoli ku górze falującym strumieniem. Patrzył się na nią a ona w kieliszek wina. Wolała białe, ale Kuba kupił czerwone. Była gotowa wypić wszystko zwłaszcza w takich okolicznościach.
- Wiesz co oznacza małżeństwo Kuba?
- Co masz na myśli?
- Obowiązki. - mrugnął dwa razy. - Musisz mnie wspierać, uważać na mnie, dbać o mnie. Zresztą ja muszę to samo. Nie możesz mnie zdradzić, ja ciebie też. Musisz dochować każdej tajemnicy, którą ci powierzę.
- Boje się.
- Czego?
- Małżeństwa. Nigdy w nim nie byłem idę w nieznane miejsca.
- Kochasz mnie?
- Bardzo. - jego oczy były pełne miłości, ale... serce nie do końca. Coś się w nim wypaliło. Gdy usłyszał kim ma być po ślubie jakoś, stracił zapał i stracił miłość do niej. Nie. Nie stracił miłości. Po prostu, najzwyczajniej w świecie się... bał.
- To nie masz czego się bać.
Wypiła łyka wina i włączyła ich piosenkę, tak starą... Przez nią przypomniał sobie za co ją kocha, przypomniał sobie jak bardzo jest dla niego ważna. Poczuł ciepło jej ciała, mimo że siedziała dość daleko od niego. Jej pocałunki i jej delikatną skórę. Poczuł jak jej ręce wplątują się w jego długie zielone włosy i zapragnął by zrobiła to jeszcze raz, tak bardzo jej pragnął, ale przerwał mu telefon. Dokładniej wiadomość.
Od: Kamilka 💦
To kiedy się widzimy przystojniaku?Do: Kamilka 💦
Już jutro skarbie, już jutro.
CZYTASZ
Saldo '07 /Quebonafide
FanfictionOna spędziła życie we Wrocławiu i mimo, że znała to miasto lepiej niż własne mieszkanie to ono nadal nie przestawało jej zaskakiwać. Od Poniedziałku do Środy budzi się o szóstej dwadzieścia pięć a w Czwartki i Piątki, dzięki bogu o dziewiątej. Sobot...