Mrugnęła pare razy i ze smutkiem spojrzała w odbicie lustrzane. Jej piękne czarne włosy opadały swobodnie wzdłuż chudej twarzy, oczy były mocno pomalowane, lecz usta podkreśliła tylko delikatną pomadką w kolorze nude. Welon opadał na jej ramiona. Sukienka była przylegająca aż do bioder, na nich opadała w dół i spoczywała spokojnie na czystej białej podłodze. Była sama i spoglądała w swoje odbicie, zraniona, cierpiała. Pamiętała co powiedział jej Mateusz. Była gotowa wziąć z Kubą ślub, ale nie wie czy jest w stanie to zrobić. Koronkowe rękawy przylegały mocno do jej rąk i ukazywały jak chuda była. Jej oczy przenikliwie oglądały jej ciało. Talia i dość szerokie biodra, dość mały, ale ładny biust i twarz, dla niej obrzydliwa, dla innych nieskazitelna. Oddychała równo czekając jak chociaż jedna dusza zajrzy do niej. Ona nie wie co ma zrobić, cierpi i to bardzo, potrzebuje pomocy, kogoś kogo się nie spodziewa, kto ich tak dobrze nie zna. Czekała i czekała, ale nikt się nie zjawił. Czekała i czekała, ale matka z ojcem nie zawitała. Czekała i czekała, i nikt do niej nie przyszedł. Dźwięcznie tylajacych sekund odbijało się równo po małym pomieszczeniu. Telefon, jakby martwy, nikt nie dopytuje, nikt nie dzwoni. Patrzyła z niecierpiliwieniem aż minie pół godziny, by mogła zejść. Czekała, aż jej ojciec wyciągnie do niej dłoń i powie, że wszystko będzie dobrze. Ona cały czas czekała na żywą duszę! Nikt nie przyszedł! Siedziała smutna w małym pokoju, który zasadniczo nie był dla niej. Sama się pomalowała i sama upięła włosy, sama założyła suknie, sprzątająca tylko zaciągnęła jej gorset. Usłyszała cichutkie pukanie do drzwi, zostało piętnaście minut do ślubu. W drzwiach pojawiła się zdyszana Madzia próbująca złapać oddech.
- Już gotowa!? - wpadła wraz z Olą i Krzyśkiem. Kaja nawet na nią nie spojrzała. - Przepraszamy. - stanęła i wyraźnie posmutniała. Kaja usłyszała krople spadające na ziemie. Wstała powoli i wystawiła dłoń poza otwarte okno. Poczuła pare kropel na chudej dłoni. Spojrzała na zegarek i ze smutkiem na odbicie w lustrze. Do pokoju wszedł powoli Mateusz. Pięć minut do ślubu.
- Podprowadzić cię pod ołtarz mała? - zapytał ale w oczach Kai widział tylko złość i brak panowania nad sobą. Zdarła z siebie welon wyrywając przy tym włosy i rzuciła go na ziemie deptając go w szale. Krzysiek zaniemówił a Madzia i Ola spojrzały z niepokojem na przyjaciółkę. Kaja zdarła z siebie buty i rzuciła nimi przez okno. Goście stojący pod kościołem słyszeli tylko głośne okrzyki Kai i widzieli lecące buty i garnitur Kuby.
- Co za jebany kutas! Ja mu kurwa wierzyłam! Nie zdradzę cię, nie zdradzę! Jebany szmaciarz jebie się pewnie teraz z tą waloną Kamilą! Głupia blond pizda! Mateusz dawaj kurwa kluczyki do twojego jebanego auta!
- Kaja! - krzyknął chcąc ją uspokoić.
- Dawaj je kurwa! - tato Kai chciał już wejść do kościoła by pójść po córkę lecz słysząc tą kłótnię zaniemówił i serce mu pękło na pół. Jego dziecko, chodź przez tyle lat przez niego nie kochane, cierpiało. Ciocia Ewelina spojrzała smutno na swojego męża i zatkała Maksowi uszy by nie słyszał rozpaczliwego głosu swojej kuzynki. Jej głos się łamał. - Ufałam mu kurwa! - można było usłyszeć mocne trzaśnięcie drzwiami. Potem z hukiem otworzyły się drzwi do kościoła. Kaja wyszła z niego jak błyskawica a za nią biegł Mateusz. - Ślubu nie ma! Co za jebany gnój! Kochałam go! Ba! Kocham tego skurwysyna całym jebanym sercem! - krzyczała do siebie i biegła przez parking.
Włosy przyczepiły się do jej twarzy a cienie spłynęłaby na policzki. Nieskazitelnie biała suknia zmieniła swoją barwę na lekko brunatną. Wsiadła do auta i wraz z nią Mateusz. Cofnęła gwałtownie i mimo cierpienia i zdezorientowana ruszyła z piskiem opon spod dużego kościoła. Wszyscy goście że spuszczonymi głowami zaczęli zbierać się do aut i odjeżdżać powoli. Ciocia Ewelina podeszła tylko do butów które Kaja wyrzuciła przez okno i z bólem serca je podniosła. Przetarła dłonią brud i rozpłakała się na dobre. Nie lubiła jak ktoś z rodziny cierpiał a zwłaszcza nie jej kochana Kajeczka.
- Co zamierzasz zrobić? - zapytał Mateusz z pełnym spokojem.
- Zajebać tą szmatę, a jemu uciąć kutasa. - syknęła i przyspieszyła nie tracąc adrenaliny.
- Wiesz, że za to pójdziesz do więzienia?
- Nie mów mi teraz kurwa o jebanym prawie. Nie wiem co sama mówię! Cierpię! Nie wiem co mam dokładnie zrobić! - zwolniła i zjechała na zjeździe.
- Gdzie jedziemy?
- Do motelu.
- Czemu?
- Bo tu ostatnio z nim byłam. Na pewno ją tu zabrał. Jestem pewna. - syknęła i stanęła na podjeździe.
Spojrzała w lewo i ujrzała chyba najgorszy widok, inaczej, ujrzała coś czego nie chciała tu zobaczyć. Jego auto. Wyszła z samochodu i zapaliła papierosa. Mokła, a jej suknia była już za ciężka i Kaja ledwo była w stanie ją udźwignąć. Gołe stopy były już poranione od resztek szkła i kamieni na których aktualnie stała. Zapaliła jeszcze jednego papierosa i ze smutkiem spojrzała na budynek. Oddychała równo i odpaliła trzeciego papierosa. Mateusz oparł się o nią i głaskał po mokrych włosach. Zaczęło lać, byli przemoknięci do suchej nitki i na szczęście, nie było widać łez Kai. Płakała jak dziecko, wiedziała, że w którymś z tych pokoi jest on z nią. I on robi z tą zdzirą to, co powinien robić z Kają. Spaliła papierosa i ironicznie spytała:
- Jak wyglądam? - uśmiech zagościł na jej twarzy, ale od razu zszedł i pojawił się gniew i szał. Przypomniała sobie jej wielkie sztuczne cycki i już dłużej nie wytrzymała. Wyrwała się z objęć Mateusza, zostawiajac go z odpowiedzią, na jej pytanie. Przy recepcji zatrzymała się a młody mężczyzna chciał zabrać głos, lecz ona przerwała.
- Grabowski.
- Słucham? - dopytał miło.
- Czy jest tutaj zameldowany Grabowski! - odkrzyknęła głośno i spojrzała wściekłe w jego oczy.
- Nie mogę udziel...
- Mów kurwa! - krzyknęła czym przykuła swoją uwagę.
- Sto cztery. - odpowiedział cicho.
- Co za jebany chuj! - wydarła się i zaczęła iść w zawrotnym tępie w stronę pokoju, w którym ostatnio spali. Mateusz biegł za nią i miał nadzieję, że ona nie rozpadnie się na biliony kawałków.
~~~~~
Zaraz opublikuje epilog ☹️
CZYTASZ
Saldo '07 /Quebonafide
FanfictionOna spędziła życie we Wrocławiu i mimo, że znała to miasto lepiej niż własne mieszkanie to ono nadal nie przestawało jej zaskakiwać. Od Poniedziałku do Środy budzi się o szóstej dwadzieścia pięć a w Czwartki i Piątki, dzięki bogu o dziewiątej. Sobot...