Kaja weszła do mieszkania powoli czując na swoim karku zimny oddech Piotrka, który pomógł wnieść jej tylko ciuchy na górę. Jest sobota, wczoraj Kaja skończyła na zawsze studia, a w poniedziałek zaczyna nową pracę.
- Jak się dowiem sama wiesz o czym to ich... - przejechał jej swoim palcem po szyi po to by ostrzec ją przed najgorszym. - I ciebie też.
- Dobrze. - szepnęła. Wyrwała swoją walizkę i weszła do pokoju kładąc na małym łóżku swoje ruchomości, którymi była jedna walizka i torba. Piotrek rzucił na jej łóżko cztery tysiące.
- Skoro tu będziesz siedzieć to kup sobie jakieś ubrania. Pamiętaj, że niedługo będzie ciepło. Widzimy się za dwa tygodnie. - Piotrek ucałował Kaję w czubek głowy co Kaja uznała jako dobry znak. Kochała gdy to robił. Wbrew pozorom Piotrek nie był taki zły, szczerze gdyby nie to, że zabronił jej spotykać się ze znajomymi i nie biłby jej mogłaby go kochać na zawsze. Usłyszała zamknięcie drzwi i schowała pieniądze do portfela. Usłyszała jak ktoś puka do jej pokoju. Był do chłopak, dość wysoki, miał około dwoch metrów, no może trochę niższy, brązowe oczy i włosy. Dzieczyna była wzrostu Kai i miała blond włosy które podkreślały szare oczy.
- Hej. Kaja jestem. - Kaja wyciągnęła do nich rękę a ci ją uścisnęli w kolejności, dziewczyna a potem chłopak.
- Ania.
- Janek.
- Miło was poznać.
- Nam też. Może usiądziemy i napijemy się czegoś i porozmawiamy? - Kaja uśmiechnęła się uprzejmie i poszła za nimi do kuchni. Cały czas to Ania to Janek mówili coś o swoim życiu, najważniejsze co Kaja dowiedziała się o nich to to że byli rodzeństwem, ale wogóle tego po nich nie widać. Każde inne, do tego bliźniaki rok młodsze od czarnowłosej. Gdy Kaja dostała swoje picie, którym była cynamonowa herbata, Ania przycichła i zaczęła jeździć paznokciem po kubku. - Może teraz twoja kolej?
- A no tak. - Kaja zaśmiała się cicho i zagryzła wargę ustawiając swoje życie w jakiejkolwiek chronologii. - Jestem z Wrocławia i mieszkałam tam całe swoje życie. Mam dwadzieścia pięć lat, co już wiecie. Skończyłam studia i lecę do pracy w poniedziałek.
- Zazdrosze. - Janek powiedział a Kaja zaśmiała się głośno.
- Oj uwierz, nie zazdrościsz. Pracowałam już kiedyś w trzeciej klasie liceum i na pierwszym roku studiów. Udręka.
- Oj wkraczasz w dorosłe życie. - Ania powiedziała i lekko popchnęła Kaję. Ta zaśmiała się i pokręciła głową, już tęskniła za Wrocławiem.
Jej ostatnie spojrzenie na przyjaciół było najgorszym, gdyby oni zaczęli z nią rozmowę o Piotrku byłoby po niej. Załamałyby się i zaczęłaby wszytko mówić, nie mogła tego zrobić. Kaja patrzyła się na rodzeństwo które cały czas mówiło i bez przerwy dyskutowało ale ona wyłączyła się z dyskusji. Zamknęła się w sowim umyśle. Przypomniała sobie mine Julki gdy nie odpowiadała na żadne jej pytanie, na żadne słowo, oddech, ruch, Julka miała wyraz twarzy jakby nigdy już nie miała ochoty nawet się uśmiechnąć. To był dla Kai prawdziwy horror widzieć swoją jedyną najlepszą i najmądrzejszą przyjaciółkę w takim stanie. To wszytko działo się pół roku temu a wspomnienia, mimo to, były realne i bliskie. Wręcz namacalne jakby to wszystko działo się jeszcze raz, też ostatni zapach zmieszanych perfum w pokoju, ostatni zapach żelu do kąpieli Filipa i ostatni zapach tostów, które Julka zawsze przynosiła jej do pracy. Smak wódki, ust Julki, czerwona szminka na ciele. To były tak namacalne wspomnienia imprez z tą dziewczyną, że w oczach Kai zagościły łzy. Wstała od stołu i zabrała kubek do pokoju nawet nic nie mówiąc. Nie tak nawiązuje się znajomosci. Wybrała znany numer, który kiedyś spędzał jej sen z powiek.
- Halo?
- Cześć Mati.
- Kaja!? O Boże moja droga, kogo ja tu słyszę. Stęskniłem się.
- Ja też. Jesteś w Warszawie?
- Nie. Jutro wracam dopero, do Gdańska pojechałem na pare dni. A co?
- Chcesz się spotkać?
- Na luzie laska.
- Nic się nie zmieniłeś.
- Za to ty tak.
- Czemu tak sądzisz?
- Twój głos jest posępny i smutny. Co się stało?
- Opowiem ci jak się spotkamy.
- Okej. A kiedy chcesz się spotkać co?
- Nie wiem może w poniedziałek koło osiemnastej?
- A co jesteś w Warszawie?
- Pracuje tu. Naczy będę.
- A gdzie mieszkasz to pod ciebie przyjadę.
- Będę pod moją pracą.
Kaja umówiła się na dokładniejsza godzinę, i miejsce i z niecierpliwością przez całą niedziele siedziała i nie mogła doczekać się spotkania ze starym przyjacielem. Oczywiście rozmawiała z Anią i Jankiem ale rozmowa im się nie kleiła, raczej byli oni... zabawni i tacy... nieobecni ale nie w typie Kai. Wolała ona osoby, które w każdym momencie ogarną sytuacje i potrafią poć. Z ich opowieści odpadali za drugim piwem. Rekord Kai to pół litra czystej i pół litra jakiegoś whiskey popite trzema piwami. Skończyło się na długiej drzemce ale bez kaca, to waśnie ten rekord. Gdy w poniedziałek weszła do miejsca jej nowej pracy ujrzała na prawdę pożądny salon z wyposażeniem. Były tam dwa korytarze jeden, jak mogła się domyślić, ten od zabiegów upiększających a ten drugi od kosmetycznych. Podeszła do recepcjonistki i przypomniała sobie jak tak niedawno to ona stała po drugiej stronie i wydawała klucze w obcisłej sukience. Tęskniła za tamtymi czasami.
- Dzień dobry. Jestem tu o, jakby rozmowę o prace.
- O to ty jesteś Kaja?
- Tak. - powiedziała i przygryzła wargę w geście stresu.
- To chodź zaprowadzę cię. - poszły na prawo i szły do samego końca następnie weszły do pokoju o numerze 23 i ujrzały wysoką blondynkę o dziwnym wyrazie twarzy. Napewno miała dużooo botoksu w ustach. Nie apetycznie to wyglądało.
- Ooo jaka ty ładna. - kobieta powiedziała i podeszła do Kai wyciągając rękę do uścisku i podniosła jej rękę wyżej by ujrzeć jej paznokcie. No tak to właśnie onę mają sprzedawać się najbardziej. Jakie paznokcie taka kosmetyczka. - A jakie piękne paznokcie.
- Naturalne.
- Piękne.
- Dziękuje.
- Pokazać ci wszytko?
- Chętnie.
- To Madzia możesz już iść. Dziękuję. - dziewczyna skinęła głowami wyszła z pokoju zamykając go.
- Ufff poszła. Lubi skarżyć. - Kaja podniosła brwi wysoko do góry. Co? - Mam nadzieje, że lubisz ploteczki.
- Przyszłam tu do pracy. - Kaja zauważyła siadając naprzeciwko kobiety.
- Mam na imię Kasia. To ja z tobą rozmawiałam.
CZYTASZ
Saldo '07 /Quebonafide
FanfictionOna spędziła życie we Wrocławiu i mimo, że znała to miasto lepiej niż własne mieszkanie to ono nadal nie przestawało jej zaskakiwać. Od Poniedziałku do Środy budzi się o szóstej dwadzieścia pięć a w Czwartki i Piątki, dzięki bogu o dziewiątej. Sobot...