Krzysiek opuścił szczękę i podskoczył do dziewczyny łapiąc jej włosy w swoje ręce.
- Ale zajebiste włosy, i jaki tatuaż.
- Ma jeszcze na nodze.
- Nie gadaj. Pokaż. - Kaja zaśmiała się przyjaźnie i odsłoniła udo. - Ja pieprze. Ale zajebste. Będziesz coś jeszcze robić?
- Pomyśle nad tym.
- Ślicznie wyglądasz. - Madzia szepnęła i przytuliła się do dziewczyny. - Chodź. - złapała ją za dłoń i zaprowadziła do ogródka. Usiadła za barierką a Kaja w jedynym miejscu gdzie jej nie było. Jej nogi luźno zwisały z przepaści. - Kuba jest na prawdę szczęśliwy. - Madzia powiedziała spoglądając między dwoma wielkimi wieżowcami. - Zresztą. Odkąd jesteś z Kubą ciagle się uśmiechasz i śmiejesz. Jak widać nie tylko on jest szczęśliwy.
- Przez pół roku nie miała dosłownie życia.
- Wiem. Ważne, że jesteś z nami. - Kaja westchnęła i patrzyła się między wieżowce. Słońce oświetlające ich ogród już powoli zachodziło. Kaja uśmiechnęła się sztucznie i wyciągnęła z tylnej kieszeni papierosy. Włożyła jednego do buzi i wystawiła je do Madzi. - Nie palę. - Kaja prychnęła i zapaliła używkę. Wzięła długiego bucha i spojrzała na dziewczynę.
- Ja też. - Kaja uśmiechnęła się i przypomniała tą noc, gdy była na imprezie u Julki. To chyba był sylwester. To było wtedy kiedy prawie spaliła sobie paznokcie.
- Zabawne. - Madzia powiedziała gdy Kaja zapalała drugiego papierosa.
- Co.
- To, że nie boisz się siedzieć nad przepaścią. - Kaja wypuściła gwałtownie powietrze z płuc i uśmiechnęła się nikle. - Możesz zawsze spaść, możesz stracić równowagę.
- Gdybyś przeżyła to co ja to nie byłabyś się takiej drobnostki. Śmierć szybka i bezbolesna. Gorzej gdy umierasz dzień w dzień przez pół roku, sama.
- Jak przetrwałas? - Madzia spojrzała smutnym wzrokiem na Kaję która brała kolejnego bucha. Jej zielone oczy mieniły się błądząc nieprzytomnie po wysokich blokach.
- Gdzieś tam z tyłu, moich zapętlonych myśli zawsze widziałam zaspaną twarz Kuby i ten nieskazitelny uśmiech, taki zwyczajny ale jednak taki jedyny w swoim rodzaju. Gdzieś czułam jego delikatny dotyk i zapach perfum. Gdzieś tam daleko czułam jego oddech na karku i te zielone oczy spoglądające na mnie lekko. Chyba to utrzymało mnie przy życiu.
- Mówisz tak pięknie... - Kaja wypuściła gwałtownie powietrze przez nos i uśmiechnęła się delikatnie.
- Ale bez uczuć. - szepnęła i w tym momencie weszło dwóch chłopaków z dwoma butelkami wina.
- To co dziewczęta pijemy? - zaśmiał się Krzysiek z szerokim uśmiechem pokazując swoje zdobyczne.
Kaja mrugnęła pare razy by przywrócić ostrość widzenia po długotrwałym wpatrywaniu się w dal. Usiadła powoli na krześle i popatrzyła się sztywno na niebo. Słońce zaszło chwilę temu więc można było zauważyć jeszcze pomarańczowe przebłyski. Kuba złapał ją za twarz swoją dużą dłonią i pokierował na dół by spojrzała mu w oczy. Trwali tak przez dłuższą chwilę spoglądając sobie w oczy, badając ich skład i emocje w nich ukryte. Ich skromne wyznawanie miłości przerwało powiadomienie w telefonie. Kaja podniosła go do góry i zauważył, że Madzia oznaczyła ją w instastory. Obrazek, który jej się pokazał trochę ją zawstydził. Kuba trzymał jej podbródek i patrzył jej się głęboko w oczy. Na ich twarzach były delikatne uśmiechy. Podpis na zdjęciu brzmiał bardzo słodko: @nanablyskawica i @quebahombre wyglądają uroczo i wcale się pchają sobie języków do gardła. Dziewczyna zaśmiała się głośno i upiła łyka z lampki wina. Tego jej brakowało. Prawdziwego życia.
Obudziła się rano i poszła zrobić sobie herbatkę. Powoli schodziła po schodach w pluszowych kapciach. Przetarła oczy i stanęła w kuchni. Po zrobieniu tej czynności odpaliła telewizor i włączyła cicho jakiś film, ale szybko ją znudził. Zauważyła laptopa na półce i w nadziei, że nie będzie hasła wzięła go do dłoni. Na szczęście laptop nie miał hasła więc z uśmiechem na ustach weszła do internetu i zaczęła szukać biletów na samolot. Cena za sześć osób w jedną stronę w klasie pierwszej to około sześciu tysięcy. Niezła cena. Kuba przetarł oczy i spojrzał z uśmiechem na Kaję z komputerem w rękach przy lecącym filmie i jedzącą marchewkę, którą popijała herbatką.
- Cześć mała.
- Hej kochanie. - powiedziała i wyrównała tekst paznokciem. - Słuchaj. Mamy za trzy tygodnie lot do Reykjaviku sześć osób to koszt sześć tysięcy złotych. - podniosła wzrok i ujrzała nieprzytomnego Kubę patrzącego się na nią zdziwionym wzrokiem.
- A co cię natchnęło na taką podróż?
- Jak byłam w szpitalu to mówiliśmy, że gdzieś jedziemy i stwierdziłeś, że chciałbys do Islandii. No to masz.
- Myślałem, że zapomniałaś.
- Ja nigdy nie zapominam o rzeczach ważnych.
- To jest ważne? Na razie ważne jest byś się tu zadomowiła.
- Już to zrobiłam. Rezerwować? - spoglądał na nią i uwarznie badał jej twarz. Mimo że bez makijażu i całkowicie zasapana dla niego nadal wyglądała nieziemsko. Jej oczy, kiedyś takie puste a teraz pełne życia spoglądały na niego z zaciekawieniem i miłością, która opętała ją bez granicznie.
- Rezerwuj. - Kaja uśmiechnęła się radośnie i już gdy miła klikać przycisk rezerwuj podniosła się do pozycji siedzącej i spojrzała powoli na Kubę, który przyglądał jej się dokładnie.
- A oni nie maja już jakieś planów?
- Kurwa racja! - Kuba krzyknął i zaśmiał się donośnie. Po dwudziestu minutach w końcu Kaja kliknęła guzik „rezerwuj". Uśmiech na twarzy Kai mówił sam za siebie. Udała sie do kuchni i umyła kubek po herbacie i sekundę później robiła już kawę, sobie i drugiej połówce. - Co dzisiaj robimy?
- Nie wiem. - westchnęła i podała Kubie czarną kawę. - Śmiesznie wyglądasz w tych włosach. - Kaja poczochrała chłopaka po głowie jeszcze bardziej układając w nieładzie jego długie zielone włosy.
- Lubie je.
- Ja też. - stwierdziła przyglądając się chłopakowi dogłębnie. - Kocham cię Kuba. - stwierdziła przechodząc do salonu gdzie dzwonił jej telefon. Tata.
- Halo?
- No hej tato.
- Auto stoi pod adresem, który mi podałaś.
- Dziękuję.
- Wpadaj czasami so Wrocławia bo chyba raczej zostajesz tutaj.
- Tak.
- Mimo, że mama ma swoje głupie pomysły to... - między nimi zapadła długa cisza. Ojciec chyba dobierał dogłębnie słowa. - ułóż z tym chłopakiem sobie życie. Klucze masz w skrzynce na listy.
- Pa tato. - Kaja położyła telefon na szklany stół i poczuła duże dłonie na swojej talii.
- Też cię kocham. - szepnął jej do ucha cicho, jakby bojąc się, że ktoś ich podsłucha.

CZYTASZ
Saldo '07 /Quebonafide
FanfictionOna spędziła życie we Wrocławiu i mimo, że znała to miasto lepiej niż własne mieszkanie to ono nadal nie przestawało jej zaskakiwać. Od Poniedziałku do Środy budzi się o szóstej dwadzieścia pięć a w Czwartki i Piątki, dzięki bogu o dziewiątej. Sobot...