29

564 40 0
                                    

Cisza w mieszkaniu była wyraźna a jedyne co było słychać to szybkie oddechy lokatorów. Nagle telefon leżący na szklanym stoliku odpalił się i ukazał numer pod nazwą Que. Filip z prędkością światła odebrał telefon i dał na głośnik.

- Już po operacji. Żyje.

- Dzięki Bogu. - szepnęła Julka. - Jak to się stało?

- Uciekliśmy z kościoła i stanęliśmy na placu. Nie wiem, nagle straciłem rachubę i potem usłyszałem strzał. Skierowany w jej stronę. Potem on strzelił sobie w...

- Wiemy. Cała Polska wie o tym zajściu. Radio, telewizja nie darują takiej okazji. Ktoś w ogóle to nagrał. Zobaczył ciebie z inna dziewczyną i zaczął się tak jarać, że zaczął nagrywać.

- Skąd wiesz?

- No Kuba oglądam telewizje.

- Okej.

- Dobra. - powiedział Filip patrząc się wymownie na Julkę. Kuba był po wstrząsie i na razie nie będzie oglądał ani telewizora ani słuchał radia. - Przyjedziemy do was do Warszawy.

- Okej.

   Kaja leżała z otwartymi oczami w sali i myślał co ma dalej robić. Szczerze, nie podejrzewała, że sprawa się tak potoczy. Trzeba zauważyć, że chybił mimo, iż nigdy tego nie robił. Strzelał lepiej niż nie jeden żołnierz. Zamknęła oczy i próbowała myśleć co będzie dalej. Jak ma żyć? W strachu czy już wolno jej odetchnąć z ulgą. Każda sekunda wiązała się z byciem coraz bliżej, jego gangu, do Warszawy i zemsty. Drzwi otworzyły się powoli a do środka weszło dwóch mężczyzn, jeden młody u wysoki drugi stary i gruby.

- Dzień dobry, przyjechaliśmy zebrać zeznania. - Kaja westchnęła głośno i za szybą ujrzała zatroskaną Julkę, Filipa, Maćka i Piotrka. Jej oczy zaświeciły się jasnym płomieniem a na twarzy wyrósł szeroki uśmiech. Szybko powie wszytko i będzie mogła ich przywitać, przytulić się, znowu poczuć ostry zapach perfum każdego z nich. Czekała na to pół roku. Pierdolone pół roku... pustki.

- Dzień dobry.

- Co się stało dokładnie? - oczy Kai błądziły po twarzach policjantów. Z nikłym uśmiechem podniosła się powoli do pozycji siedzącej sycząc przy tym cicho.

- Zaczęło się od tego, że jego brat zabił się bo go zostawiłam jakieś trzy lata z hakiem. - ich twarze były obojętne. Miała wrażenie, że wcale nie to ich interesowało, ale znała ciekawą prawdę. - Może panowie usiądą. - wskazała pościel u jej stóp i krzesełko. Usiedli i wlepili w nią swoje oczy, niebieskie i brązowe. - Zaczął mnie śledzić, a potem rozkochał. W zeszłym roku między pierwszym dniem świąt spytał mnie czy chce być jego dziewczyną. Zgodziłam się. Po około tygodniu zawiózł mnie w ciekawe miejsce, znają pan... nie nie znają.

- Proszę dokończyć myśl. - odpowiedział młody gwałtownie przerywając monolog.

- Wieś Świątniki pod Wrocławiem, tam mają miejsce spotkań.

- Ale kto?

- Płatni zabójcy, dilerzy. Opuszczona fabryka polecam odwiedzić. - mrugnęła okiem i zaczęła dalszą część opowieści. - Powracając... A. Potem chciałam pojechać do Warszawy z przyjaciółkami, na tydzień. Wrzucił mnie do swojego auta i zawiózł do swojego mieszkania. - nastąpiła chwila ciszy a przed oczami Kai pokazały się urywki ich szarpaniny, która skoczyła się traumą dla dziewczyny. Uderzenie o ścianę, jego ręka uderzająca w jej policzek i przypomniała sobie swój przyśpieszony oddech gdy zamykała drzwi do toalety. - Pobił a potem kazał przeprowadzić się do niego. Stwierdził, że jak nie będę się go słuchać to zabije moich przyjaciół i rodziców. Był płatnym zabójcą i zabił minimum trzydzieści osób. Przez kolejne pół roku mnie bił i tak dalej no a teraz... to.

- A przebieg zdarzenia?

- Myśle, że panowie wiedzą, poza tym średnio to pamiętam. Usłyszałam tylko przeładowanie pistoletu i trzydzieści sekund później dostałam nad serce kulkę. - zaśmiała się bezpłciowo.

- Dobrze. Chyba to wszytko, ale... zna pani jakiegoś zabójcę tak doskonale jak jego? - w szybie ukazał się masywny wysoki mężczyzna z małą blondynką.

- Nie. - uśmiechnęła się ciepło a policjanci wyszli i zniknęli jej na zawsze z pola widzenia. Już nigdy ich nie zobaczyła. Do sali wbiegła roztrzęsiona Julka za nią Filip a Piotrek i Maciek powoli doczłapali się za nimi.

- Kaja! - Julka mówiąc to rzuciła się na nią zanosząc się łzami. - Jak ja cię dawno nie widziałam. - Filip przytulił się do nich i również zaczął płakać. Kaja była tą najsilniejszą, już za dużo łez wylała.

- Ja wam odpłace ten stracony czas. Obiecuje, że za wszytko wam zapłacę, moim życiem i wszytskim.

- Po prostu... - Filip szepnął i ucałował ją w czoło. - po prostu bądź.

- Będę. - Piotrek i Maciek stali z tyłu oburzeni, przez tyle czasu układało się im doskonale bez niej, ona jest magnesem na problemy, nie chcieli jej. Cała czwórka wyszła a do sali weszła Nina i Tomek.

- I jak tam? - zapytała Nina stając koło Kai. Tomek usiadł na krześle i zaczął zajadać się winogronami, które przyniosła Kai pielęgniarka z dwadzieścia minut temu. Miały podobno pomóc, ale w jaki sposób? Chyba siła sugestii.

- Dobrze. - Kaja zmarszczyla brwi zastanawiając się nad sensem tej całej sytuacji. - Czemu chybił?

- Bo cię kochał. - odpowiedział Tomek rzucając sobie zielone winogrono do buzi.

- Coś nie chce mi się wierzyć. - Kaja zaśmiała się sztucznie i schowała twarz w dłonie.

- Co powiedziałaś policjantom? - spytała Nina siadając jej na łóżku.

- Wszystko. - powiedziała patrząc jej w oczy. - No może omijając fakt, że ty dla niego pracowałaś a ty zabijałeś ludzi. - Nina odetchnęła z ulgą a Tomek wreszcie przekonał się do czarnowłosej. Takiego czegoś oczekiwał.

- Zawsze możesz na nas liczyć. - powiedział szeroko się uśmiechając. Nina spojrzała na niego zdziwiona. Mówił tak tylko przyjaciołom. Kaja popatrzyła się na niego i również się uśmiechnęła.

- Dziękuję. - Nina obróciła się do szyby i uśmiechnęła się lekko.

- Będziemy uciekać. Ktoś na ciebie czeka. - Nina wstała i ucałowała ją w policzek a Tomek potargał jej włosy. Kaja zaśmiała się głośno.

- Papa! - krzyknęła.

- Do zoabczrnia. - Nina stwierdziła i otworzyła drzwi. W sali zapadła cisza a jedyne dźwięki to były odgłosy szpitalnej sali, odprężały ją. Dzięki nim wiedziała, że żyje. Podniosła głowę gdy usłyszała otwieranie drzwi. Chłopak usiadł blisko niej i złapał jej twarz w swoje dłonie.

- Zadzwoniłem po nich.

- Dziękuje Kuba.

- I po twoich rodziców. Będą tu za godzinę.

- Dziękuje. - szepnęła i oparła się o jego tors. - Dziękuje.

Saldo '07 /QuebonafideOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz