Zasadniczo Kaja dzisiejszego dnia nie dowiedziała się nic specjalnego tylko to, że w tym salonie robi się szybko a nie dokładnie. Oczywiście ten kto znał Kaję wiedział, że u niej zawsze jest na odwrót i ile będzie mogła tyle będzie się sprzeciwiać, w końcu to właśnie na dobrej robocie ma zarabiać. Stanęła przed salonem i czekała na swojego starego przyciela.
- Wiewióra!!! - zaśmiał się głośno. Tak zawsze na nią mówił, urodziła się z lekko rudymi włosami, które z wiekiem stały się brązowe, a ostatecznie czarne.
- Bluza!!!
- Po nazwisku to po pysku!!!- przytulił ją tak mocno, że aż lekko jęknęła z bólu. Tęskniła za tym idiotą. Przypomniały jej się czasy jak na starych działkach biegała z nim i uciekali przed szerszeniami, które ich zaatakowały. Godzinę później siedzieli już w restauracji i jedli kolacje.
- A pamiętasz jak twoja lalka, ta najlepsza, wpadła ci do rzeki i płakałaś kolejny tydzień? - Mateusz zaśmiał się głośno i w rozbawieniu opluł się jedzeniem. Kaja zaśmiała się głośno, od razu przykładają rękę do ust.
- Tak. Ale pamiętasz czemu mi tam wpadła?
- Wrzuciłem ją tam. A ty pamiętasz co mi zrobiłaś?
- Zależy.
- Rzuciłaś we mnie bombką z choninki i zamiast mi pomoc to się śmiałaś.
- Miałam dziewięć lat.
- Tak, racja. Ty a pamiętasz jak poszłaś na domówkę do Oliwii i upiłaś się tak mocno, że niosłem się przez pół godziny do mojego domu?
- Weź. - machnęła ręką w rozbawieniu. - Ty a pamiętasz jak odbierałam cię z imprezy? Zapomniałeś gdzie jest twój dom a potem jeszcze chciałeś się ze mną kąpać i wrzuciłeś mnie do wanny?
- Byłaś w ubraniach. - powiedział zdegustowany tym wspomnieniem.
- Ja tak. Ty nie.
- Oj okej kumam. - zaśmiał się i zjadł kawałek jedzenia. - Co się działo we Wrocławiu gdy mnie nie było?
- Nic ciekawego.
- A ty?
- A co ja?
- Zalazłaś sobie kogoś? Zawsze skakałaś z kwiatka na kwiatek.
- Można tak to nazwać.
- Mów.
Kaja opowiadała mu historie z pół godziny a on z uwagą słuchał i ani razu jej nie przerwał, to był jej czas, ta chwila której Kaja sobie nie wyobrażała. Nie widziała siebie opowiadającej tak osobistej sprawy, zaś on widział, że każde wspomnienie jest dla niej czymś więcej, nie tylko wspomnieniem, ale również czym w stylu... realnych dotknięć... Sam Mateusz nie potrafił sobie tego wyobrazić. Wyglądało to jakby z każdym słowem o siniakach czy agresywnym zachowaniu, ona czuła jego dotyk na sobie, jakby... Jakby, on to nadal robił. Jakby za każde słowo właśnie w tym momecie dostawała w twarz. Tak, właśnie tak to wyglądało i właśnie tak to Mateusz odczuwał.
- Zansz może Que? Albo ReTo? - Kaja zesztywniała tak gwałtownie, że sama nie uwierzyła, że tak potrafi, skąd on mógł wiedzieć?
- A co?
- A tak pytam bo mam sproszenie na ślub jednego z nich i poszedł bym z tobą. A ReTo to po prostu robi domówkę.
- Nie chodzę na imprezy.
- Zawsze kochałaś domówki.
- Czasy się zmieniają.
- Łoł. Ale, aż taka zmiana?
- Mateusz... Znam Que i nie mogę iść na jego ślub, bo inaczej Piotrek zabije go, mnie, i pewnie wszytkich zebranych na tym ślubie. Jestem na tyle ograniczona wymysłami tego debila, że nie jestem w stajnie nawet dobrze funkcjonować.
- Boże... Czy on doprowadził, ciebie! Powtarzam ciebie! Do takiego stanu? Przecież ty nigdy nie dałaś się nikomu pomiatać.
- Tak. Ale on jest płatnym zabójcą. Zabił w swojej dotychczasowej karierze z dwudziestu ludzi, z czego jeden jest, znaczy był, przyjacielem Kuby.
- W coś ty się wkopała. Patrz zostawiam cię na trzy lata i nagle przyjeżdżasz do Warszawy i mówisz mi takie rzeczy. Skandal, jak ja mam dalej funkcjonować wiedząc, że on tak cię krzywdzi.
- Olej to. Serio. Ja daje sobie radę doskonale i będę dawać dopóki on nie zabije mnie albo nie umrę ze starości.
- Jesteś z nim uwięziona do końca życia?
- Tak. - powiedziała podpierając głowę na ręce.
Mateusz jedyne co zapamiętał o swojej starej przyjaciółce to to, że kochała być kochana. Kochała kiedy ktoś po prostu szanował ją za nic i dawał poczucie bezpieczeństwa, nigdy, ale to nigdy za czasów gdy Mateusz był przy niej nie spotkała takiej osoby, zawsze jej związki trwały nie dłużej niż cztery miesiące, i to zazwyczaj ona wychodziła z założenia, skoro odszedł to nie kochał. Nigdy za nimi nie płakała. Oni za nią... czasami. Mateusz kochał ją jak siostrę w końcu dla niego była taką małą siostrzyczką o którą zawsze się troszczył, ona traktowała go jak strasznego brata, który zawsze stanąłby w jej obronie. Zawsze stawał.
W tym samym czasie Kuba przygotowywał się do ślubu, mierzył swój garnitur... był zwyczajny. Natalia uznała, że jeśli on nie pójdzie w zwyczajnym to nie bierze z nim ślubu, dokładnie tak swormulowala swoją wypowiedź i dopowiedziała do niej jeszcze jedno zdanie: ale i tak ci brzydko. Właśnie w czasie przygotowań do ślubu Kuba zauważył jaka to Natalia jest straszna i jak wielki błąd popełnił, dopiero teraz po prawie pół roku. Pare godzin później siedział z Natalią przed telewizorem, oczywiście ona rozmawiała ze swoją przyjaciółką, o tym jak będzie wyglądał ślub, ile będzie na nim osób, ile będzie trwał, ile to Kuba NIE wypije alkoholu. Natalia uznała, że to ich ślub i mają nic nie pić, totalnie nic, przecież każdy wie jakie jest Kuba. Ba! Jaka jest jego ekipa. Dać im alkohol a potem zabrać to jak zabranie dziecku lizaka. Horror i trauma, która zostanie na zawsze. Jedna z tych traum było to gdy zostawił Kaję na pastwę losu temu debilowi.
- Ładnie wyglądam? - Natalia zapytała lekko podnosząc nogę. Miała założone zwykłe jeansy i krótki top.
- Jak zawsze. - Kuba zauważył a ta zamknęła się w toalecie i zaczęła przymierzać kolejne ciuchy. - Czyli gorzej niż Kaja.
CZYTASZ
Saldo '07 /Quebonafide
FanfictionOna spędziła życie we Wrocławiu i mimo, że znała to miasto lepiej niż własne mieszkanie to ono nadal nie przestawało jej zaskakiwać. Od Poniedziałku do Środy budzi się o szóstej dwadzieścia pięć a w Czwartki i Piątki, dzięki bogu o dziewiątej. Sobot...