31

557 37 6
                                    

- I jak rozmowa z rodzicami? - Julka zapytała siadając koło Kai i przyglądała się jej smutnym oczom.

- Uświadomiłam ich, że nigdy nie będą dobrymi i, że zaprzepaścili już dawno szanse na bycie idealnymi rodzicami. - Julka pokiwała głową żwawo i wyszła z sali zostawiajac czarnowłosą.

   Po tygodniu spędzonym w szpitalu Kaja dostała wypis i powolnym krokiem wychodziła z budynku gdy nagle usłyszała klakson. Najpierw zobaczyła czerwone Porsche a potem wytatuowanego chłopaka. Podeszła do auta z uśmiechem na twarzy i ucałowała chłopaka w usta. Usiadła z drugiej strony i zapięła pas.

- Do mnie? - zapytał ruszając szybko spod szpitala.

- Raczej do mnie do mieszkania. Muszę w cokolwiek się ubrać.

- Zamieszkaj ze mną. - oczy Kai wyskoczyły z orbit.

- Co?

- Chcesz mieszkać w jakimś mieszkaniu z obcymi ludźmi? Zwłaszcza po takiej sytuacji. - wskazał palcem na ranę. - Ze mną będziesz minimum bezpieczna no i... - wzruszył lekko ramionami. - Jesteś moją kobitą. - Kaja wybuchnęła szczerym śmiechem a zawtórował jej Kuba. Jego śmiech był śmieszniejszy niż większość jego żartów.

- No dobra. Przekonałeś mnie.

- Yeah. - powiedzial ze śmiesznym wyrazem twarzy. Gdy weszli do mieszkania Ani i Janka oni przytulili się do niej, widać było, że tęsknili.

- Gdzie ty byłaś!? - Ania krzyknęła patrząc się jej w oczy. Janek spojrzał na Kubę i podał mu rękę.

- Janek.

- Kuba. - powiedział i teraz zwrócił do do Kai. - Mogę przyjechać za dwie godziny a ty im wszytko poopowiadasz. Akurat Krzysiek chce bym mu pomógł. - Kaja spojrzała na chłopaka z brodą i podeszła do niego następnie całując go w usta.

- Dziękuje. - Kuba również ucałował ją w usta.

- Nie masz za co. - i wyszedł. W domu zapadła głucha cisza.

- To... opowiesz nam co się stało? - Ania zapytała. Jacek otrząsnął się i spojrzał na czarnowłosą twardo.

- Czsmu twoim chłopakiem jest raper a jeszcze dwa tygodnie temu ten dziwny koleś?

- Chodźcie. - Kaja szepnęła i zaczęła robić kawę. - To było tak. - podała im kawy pod nos i usiadła naprzeciwko nich. - Znam Kubę ponad pół roku no i trochę się w nim zakochałam, ale uznałam, że to szalone. On chodził z Natalią i no tak głupio jakoś. Piotrka, tego dziwnego, znałam już trzy lata i zapytał się mnie czy zostane jego dziewczyną, zgodziłam się. Wydawał się być kochany, ale był... płatnym zabójcą. - Kaja zbadała oczami reakcje rodzeństwa. Twarz Janka pobladła a Ani opadła szczęka. - No i między nim a mną się nie układało, Kuba pojechał do Warszawy i zaręczył się z Natalią. Wszytko byłoby dobrze gdyby nie moja... przyjaciółka, Madzia, która zobaczyła mnie w pracy i jakoś to poszło, że na nowo odmówiłam kontakt z ekipą i... Uciekliśmy z Kubą sprzed ołtarza na ślubie Natalii, a Piotrek to wiedział i przyjechał z Wrocławia i postrzelił mnie i siebie zabił. - Kaja szybko wyrecytowała kwestie nieprzyjemną.

- Co?

- No.

- O matulu. - Janek szepnął a Kaja zaśmiała się rozluźniając atmosferę. Rodzeństwo uśmiechnęło się szeroko, pierwszy raz słyszeli, że ona się śmiała. Tak to był ten moment gdy czuła się bezpieczna i... wolna. Kaja nadal z uśmiechem na ustach wybrała numer do ojca i dała na głośnik ponieważ chciała zrobić im posiłek.

- Hej tato. - powiedziała lecz nie usłyszała odpowiedzi. - Jesteście mi winni auto.

- Wiem. Gdzie jesteś? - dziewczyną podniosła brwi wysoko.

- W moim mieszkaniu w Warszawie.

- Jutro...

- A to nie. To będę u Kuby w mieszkaniu, wyślę ci SMS adres.

- Dostarczę ci auto. - mówił już luźniej, jakoś spokjniej.

- Dzięki. - rozłączyła się i postawiła kanapki z jajkiem sadzonym pod nos domowników.

- Przeprowadzasz się? - Ania zapytała gryząc kawałek bułki.

- Tak. - Janek uśmiechnął się ciepło.

- Pasujesz bardziej do Kuby niż Niatalia. - Kaja prawie zakrztusiła się jedzeniem w buzi.

- Dzięki. - gdy zjedli pomogli pakować się Kai, dobrze się przy tym bawiąc. - Chyba spakowana.

- Chyba tak. - Ania szepnęła i popatrzyła się na czarnowłosą. Gwałtownie ją przytuliła. - Odjezwij się czasami.

- Jasne. - odwzajemniała uścisk a następnie przytuliła się do Janka. - Będę za wami tęsknić mimo, że znam was tylko miesiąc.

- Zawsze więcej niż dzień. - Kaja zaśmiał się nerwowo i założyła włosy za ucho. - A jak rana?

- Za dwa tygodnie ściagają mi szwy i będzie git. Chybił.

- Źle wycelował. - Ania machnęła obojętnie ręką próbując zbyć temat. Kaja wypuściła powietrze szybko i krótko uśmiechając się przy tym smutno.

- Może. - Kaja popatrzyła na rodzeństwo. - Wiecie, że zaczęłam słuchać polskiego rapu?

- Minimum coś nowego a nie cały czas to samo.

- Racja.

- Bo wiesz ile można słuchać takich starych piosenek.

- Ania, masz racje. - Kaja położyła rękę na jej barku.

- Pierwszy raz.

- I jedyny. - wtrącił się Janek przestępując z nogi na nogę.

- O ty chamie. - Ania mówiąc to wzięła poduszkę i uderzyła go w głowę. Zaczęli się bić a Kaja patrzyła na to wszytko z politowaniem.

- Nigdy nie dorośniecie.

- Chyba tak.

- Ja na przykład chciałbym być kiedyś na tyle dorosła, że przestały by mnie śmieszyć żarty o kupie, pierdzeniu i bekaniu.

- My też. - powiedzieli chórkiem i Janek ostatni raz oberwał poduszka i do drzwi zadzwonił dzwonek. Kaja ruszyła głośno się śmiejąc by otworzyć drzwi. Ujrzała w nich Kubę uśmiechniętego od ucha do ucha. Weszli do środka i zabrali się za branie tekturowych pudel. Były ich trzy, Kuba miał dwa najlżejsze a Kaja jedno najcięższe, to z kosmetykami. Uśmiechnęła się nikle.

- Fajnie się z wami mieszkało. Dziękuję. - ucałowała Janka w policzek i Anie. Zostawiła klucze na dłoni dziewczyny i wyszła... na zawsze. Jeszcze nie wiedzieli, że już nigdy jej nie zobaczą, ale oni też o niej szybko zapomnieli.

- Jesteś ciekawa jak będzie wyglądało twoje nowe mieszkanie? - zapytał Kuba zmieniając bieg.

- Tak. Mogę coś puścić? - zapytała biorąc do dłoni jego telefon. Jej był rozładowany.

- Jasne. Kod to 2490. - Kaja uśmiechnęła się szeroko i zrozumiała, że to taki uczynek, który pokazywał zaufanie do niej i jej do niego. Kaja puściła piosenkę a Kuba uśmiechnął się szeroko.

- Wznoszę dłonie, dziękując za błogosławieństwa.
Bo tacy jak ja to kończą w dwóch miejscach,
Bo tacy jak ja to kończą w dwóch miejscach.

Mó-wi-li mi, że nikim nie będę,
U-do-wod-nie im, że byli w błędzie! - śpiewali głośno i śmiali bez opamiętania. Gdy wieczorem leżeli już razem na dachu, który należał do Kuby, i był małym ogrodem urządzonym bardzo kameralnie nawiązali krótki dialog.

- Co teraz będziemy robić? - Kaja szepnęła wtulając się bardziej w bok chłopaka. To mieszkanie pachniało jeszcze Natalią.

- Może jakaś podróż?

- A gdzie?

- Islandia.

Saldo '07 /QuebonafideOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz