Gdy nastąpił Piątek, Kaja nie mogła usiedzieć w pracy, cały czas odpływała myślami do czarnego garnituru Kuby, z którym spotkała się dwa razy. Znaleźli sposób przez który nic nie wyglądało podejrzanie. On wrzucał swój telefon do torebki Natalii i tam gdzie ona szła tam szedł on, a Kuba przychodził do Kai do mieszkania wiec nikt ich nie widział. Piątek wieczór Kaja siedziała u Madzi w domu mając swój telefon w mieszkaniu. Aktualnie patrzyły na sukienkę, którą ubierze Kaja, Madzia śmiała się cały czas i dziękowała Bogu, że chciała zobaczyć jak będzie w innym salonie, opłacało się.
- A ty w jakiej idziesz? - Kaja zapytała obkręcając się w czerwonej sukni. Była zwykła piękna, przylegająca do ciała, matowa czerwona suknia, która podkreślała idelane kształty Kai. Obcisła była do bioder a później luźno opadała wzdłuż nóg dziewczyny.
- W tej. - Madzia wskazała palcem na czarną cekinową suknię. - Uciekający pan młody. Fajnie to brzmi. Ucieknie z czarnowłosą, kobietą w czerwonej sukni. Wiesz, że będą tam paparazzi.
- I tak Piotrek dowiedziałby się.
- Ale chyba nie tak.
- Bez różnicy.
- To co, już jutro uratujemy Kubę.
- A mnie zabijemy. - Kaja powiedziała przejeżdżając dłońmi po sukni.
- Nie mów tak. - Madzia oparła się na ramieniu Kai.
- Po prostu uprzedzam. - Kaja uśmiechnęła się nikle i zamknęła oczy. - Chciałabym być teraz na miejscu Natalii.
- Kochasz go co?
- Jakby, kocham go bo ratuje mnie z tarapatów. Kocham go za charakter i wiesz spędzałam z nim każdą wolną chwilę pół roku temu.
- Wiem.
- Więc...
- Zdążyłaś się w nim zakochać.
- Si.
- Cześć dziewczyny! - Krzysiek krzyknął a Kaja pisnęła głośno, podskakując. Parsknęła gardłowym śmiechem na co i Madzia i Krzysiek otworzyli oczy w pełnym zdziwieniu jaki nigdy na ich twarzach się nie pojawiał. Oczy rozszerzyły się w milisekundach, a źrenice powiększyły się nieznacznie. Na ich twarzach zagościł szczery uśmiech jakiego ani jedno nie ukazało od paru miesięcy. Krzysiek zawsze uśmiechający się nigdy nie posłał tak szczerego uśmiechu, ona była tą mocą, tym ogniwem, właśnie jej brakowało, to ona była tym ostatnim klockiem układanki. Układanki zwanej Wesołą Ekipą. Jeśli razcjonalnie by się zastanawiać nad stanem właśnie tej ekipy, zostało ich niewielu, ci najbardziej wytrwali, ci którzy nie mają ułożonego życia.
- Nie strasz... - Kaja szepnęła między śmiechem.
- Nie strasz... - Madzia powiedziała a Krzysiek z udawanym oburzeniem dokończył.
- Bo się zesrasz. - znowu między nimi pojawiły się szczere uśmiechy i wesołe oczy. Tego im brakowało? Chyba tak, bliskości.
W tym samym czasie w pokoju Kai rozbrzmiewał telefon, który hałasował niemiłosiernie po całym mieszkaniu. Ania i Janek nie mogli dłużej słuchać dudniącej muzyki zapętlonej bez przerwy. Wpadli do pokoju Kai i wzięli telefon do ręki groźnie łypiąc na niego okiem. Ninka ❤️
- Halo!? - Ania krzyknęła do telefonu włączając głośnik by jej brat również mógł słuchać słów osoby z drugiej strony słuchawki.
- Nie jesteś Kają.
- Brawo. Jestem jej współlokatorką, co od niej chcesz?
- Gdzie jest?
- A po co tobie to wiedzieć.
- Idzie jutro gdzieś?
- Tak.
- Gdzie?
- Na ślub.
- Gdzie?
- Nie wiem.
- Powiedz jej, że ma siebie uważać.
- Okej.
- Nie było tej rozmowy.
- No dobra.
- Wyłącz jej telefon.
- Okej.
- I obiecaj coś.
- No.
- Usuniesz tą rozmowę z historii.
- Okej.
- Trzymam za słowo. Siema.
- Hej. - po zrobieniu dwóch czynności spojrzała podejrzliwie na Janka. - Dziwna sprawa.
- Ja myśle, że tu chodzi o tego chłopaka, który ją tutaj przywiózł.
- Myślisz?
- Chyba tak.
- A skąd możesz to wiedzieć baranie?
- Grr. Nie widziałaś jak ona była przy nim spięta, a jak dzwonił do niej i powiedział, że go nie będzie... widziałaś jak podskoczyła szczęśliwa? Ona się go boi.
Czas mijał powoli, z czasem zimne usta Kai coraz bardziej pragnęły dotyku a czas spędzony w mieszkaniu z otwartymi oczami wlepionym w sufit był dołujący i... krępujący. Chciała przypomnieć sobie chociaż jedną jedyną chwilę, którą spędziła ze starymi przyjaciółmi, ale obraz zamazywał się, z każdym dniem, z każdą sekundą w Warszawie, każda chwila w klubie, godzina w szkole, czy wakacyjne dni stawały się oddalone. Każdy dzień po prostu zlewał się, Kaja nie była już w stanie odróżnić zdarzeń sprzed roku czy dwóch, były to te same chwile, z tymi samymi ludźmi i w tych samych miejscach. Usiadła na łóżku i zobaczyła ładujący się telefon, który spoczywał na poduszce obok jej głowy. Pokazywał on godzinę trzecią czterdzieści siedem... Godzina ta była niczym, ale w tym samym czasie gdzieś po drugiej stronie świata mógł rodzić się nowy człowiek, ktoś inny mógł mówić Tak a inny Plata o plomo. Na świecie w czasie tej jednej minut mogło szerzyć się zło, mógł zginąć jakiś żołnierz który miał żonę, dzieci, mamę, ojca... Ktoś w tym momencie mógł być w kosmosie i dotykać niemożliwego, a ona...? Tak, ona myślała o nim. Myślała o czymś co nie było dla niej dostępne, nie było na wyciągnięcie ręki... Usłyszała pukanie do drzwi, które nie mogło niczego zwiastować. Minuta na telefonie Kai przeskoczyła ukazując trzecia czterdzieści osiem, nowe życie gdzieś pojawia się na ziemi...
- Hejka... Jak byłaś poza domem to dzwoniła do ciebie Nina. - Kaja podniosła gwałtownie głowę nadal spoczywając w pozycji siedzącej.
- I co?
- Kazała przekazać... - Ania nie mogła złapać kontaktu wzrokowego z oczami czarnowłosej bo same oczy zlewały się z ciemnością w pokoju... - że tęskni i przyjedzie do ciebie w odwiedziny. - czemu to zrobiła? Bo szczerze po prostu zapomniała co Nina jej przekazała, Janek już dawno śpi i nie będzie go budzić, w końcu to nie ich życie.
- I to przyszłaś mi Aniu powiedzieć o czwartej? - Kaja zapytała opuszczając dłonie bezradnie.
- Przepraszam.
- Spoko.
- Kazała też powiedzieć, że masz na siebie uważać. - ta informacja zmieniła całkowicie sytuację.
- Co?
- No właśnie to kazała mi przekazać. Coś ważnego?
- Super ważnego. Dziękuje Aniu. - dziewczyna po niezręcznej chwili ciszy po prostu wyszła z pokoju zamykając za sobą drzwi... Co to miało dokładnie znaczyć?
CZYTASZ
Saldo '07 /Quebonafide
ФанфикOna spędziła życie we Wrocławiu i mimo, że znała to miasto lepiej niż własne mieszkanie to ono nadal nie przestawało jej zaskakiwać. Od Poniedziałku do Środy budzi się o szóstej dwadzieścia pięć a w Czwartki i Piątki, dzięki bogu o dziewiątej. Sobot...