- Przecież miałeś tyle planów! - Krzysiek krzyknął i złapał się za głowę. - Bez ciebie wszyscy jesteśmy nikim!
- To akurat prawda. Nie potrafię grać dla kogoś innego. - Myszka wtrącił poważniejąc jeszcze bardziej.
- A ja nie potrafię rapować dla kogoś innego.
- A ja nie potrafię nic bez ciebie Kuba. - Adrian powiedział spoglądając na Kubę i ocierając swoje zmarznięte ramiona. Kaja schodziła cichutko ze zbocza góry i patrząc się na ukochanego z uwagą.
- To będzie mój ostatni singiel, który nagram własnym sprzętem, teledysk nagram własnym telefonem i wydam sam. Będę w teledysku tylko ja i Kaja. - dziewczyna przystanęła i spogldanela na Kubę ciekawym spojrzeniem. Nie wyglądał jakby właśnie chciał kończyć całe jego życie. - Rap jest moim życiem, ale... - wziął głęboki oddech i spojrzał przenikliwie na każdego jedynie nie na swoją dziewczynę.
- Nie musisz tego robić. - powiedziała przez co wszyscy na nią spojrzeli. Była od nich wyżej bo stała na ścianie dość stromej góry. Jej ciemny ubiór idealnie kontrastował z białym śniegiem.
- Ale muszę. - powiedział, ale jego oczy były owinięte kłamstwem.
- Jeśli chcesz to zrobić to chociaż... - Krzysiek zaczął mówić lecz przerwała mu Kaja.
- Kuba musimy porozmawiać. - ruszyła do niego gwałtownie i złapała za nadgarstek. Zaczęła ciągnąć go w górę szybko oddalając się od grupki znajomych, którzy żwawo między sobą rozmawiali. - Co się dzieje?
- Nic. - szepnął i odwrócił wzrok. Dziewczyna złapała jego twarz w swoje dłonie i delikatnie przejechała kciukiem po jego policzku uśmiechać się przyjaźnie. - Mam raka jądra. - jej twarz spoważniała gwałtownie a ręce opadły wzdłuż ciała.
- Jak ma przebiegać terapia? - zapytała po chwili.
- Najpiwerw naświetlanie, potem chemioterapia i... - ścisnął nos dwoma palcami na wysokości oczu. - usunięcie. - Kaja uśmiechnęła się delikatnie i wplątała swoje palce w jego długie zielone włosy. Kuba przyciągnął ja do siebie trzymając w talii.
- Będzie dobrze. - szepnęła i stuknęła się z nim czołami. - Musi być. - uśmiechnęła się i pocałowała jego idealne usta.
Kaja wiele razy to robiła, ale z nim było inaczej. Są ze sobą lekko ponad miesiąc a mimo to nadal nie całowali się z języczkiem. Jego usta uchyliły się i doprowadziły język do jej wargi. Gdy nie otwierała ust przygryzł jej dolną wargę bardzo delikatnie z czasem coraz mocniej. Jego zęby z jej wargą prowadziły zawziętą walkę, którą przegrała. Uchyliła usta na sekundę by otrzymać wyzwanie. Ich własna wojna była skromna i bardzo... intymna. Mimo że mają już tyle lat to pocałunek jak ten jest nowym odkryciem, czymś obcym, takim... nieznanym. Ich języki były na równi a każdy był na straconej pozycji. Jedno poddawało się rozkoszy jaką czerpali z tego momentu a drugie wtedy podbijało drugie. I tak ciągle, bez przerwy bładzili językami między sobą i nie potrafili znaleźć tego miejsca, tego czegoś by spocząć. By języki mogły swobodnie opaść i nic nie robić. To chyba możliwe jest jedynie we własnej jamie ustnej. Zawsze w drugiej jest coś ciekawego co trzeba zbadać. W końcu oderwali się od siebie a języki spoczęły w wygodnych miejscach. Otworzyli oczy a ich zielone tęczówki spotkały się między obłąkanymi oddechami i niespokojnymi oczami*. Uśmiech na ich twarzach rozgościł się natychmiastowo, ale chwile później przypomnieli sobie rozmowę. Odsunęli się nieznacznie od siebie a Kaja ucałowała jego usta spokojnie i delikatnie, jak zawsze.
- Będziemy razem walczyć kochany.
- Damy radę?
- Ja dla ciebie dam radę. A ty dla siebie? - zapytała próbując zapamiętać każdy możliwy skrawek ich historii. Tak przypadkowo spotkała miłość swojej życia. Za nim tęskniła. To on odbierał jej chęć na całowanie się z innymi chłopakami ma baletach. Mimo że go nie znała spędzał jej sen z powiek, nawet gdy nie miała okazji go poznać. Jej serce było zarezerowane dla niego i żaden inny chłopak nie mógł tego zastąpić.
- Walczę jedynie o ciebie, mała. Jeśli ty dasz radę to ja też. - szepnął i ucałował jej usta delikatnie, prawie nie widzialnie.
- Damy razem radę. - ich oddechy mieszały się.
Perfumy Kuby, były jak narkotyki. Gdy raz je poczułeś już nie mogłeś się oderwać. A on? To właśnie w jego głowie działo się największe spustoszenie. Już trzy razy uprawiali seks na tym śniegu i pięć razy rozebrał ją do naga i tylko patrzył na jej ciało. To u niego w głowie była najbezpieczniejszą kobietą na świecie. To u niego w głowie była całkowicie jego i nikt nie mógł jej go zabrać. Myślał sobie, że to ta jedyna, że to za nią pozwoli się zabić... tak mówił o każdej poprzedniej. Przy niej rozumiał co to jest miłość, jak bardzo ważna jest w jego życiu. Bez niej byłby nikim. Gdyby nie ona nie napisałby tylu piosnek, gdyby nie ona nie wyrzuciłby tylu piosenek... nie oddał by tyle pracy i czasu. Wiele piosenek ukazanych na przełomie pół roku od poznania jej jest jego. Sprzedawał tylko artystom teksty by ci mieli co śpiewać... jemu i tak nic nie wychodziło. Ale z nią, nareszcie skleił pare linijek i może będą to zwrotki...? A może będą to refreny...? A może kolejne pomysły, które z nikłym szelestem kartek uderzają cichutko o dno śmietnika, albo wydają cichy szelest ocierając o siebie. Jak dwa ciała... Jego oczy badały jej idealne ciało, te oczy, te włosy i ten wyraz twarzy... Zawarta w nim troska, skromność, intymność, nadzieja ale przede wszystkim... miłość. Ukuta w tych zielonych tęczówkach, które widział od jakiegoś czasu na codzień. Widział je codziennie przez parę godzin, mimo to nadal było mu mało. Chciał wiecznie widzieć tą miłość, potrzebował tego jak niemowlak. Na dole zbocza stała cała ekipa i patrzyli na obraz tak piękny, tak niespotykany, tak... obcy. Wpatrzeni byli w nich jak w obraz. Ich oddechy były nierówne i słabe, ale czuły zapach miłości ulatniający się z tej dwójki.
- Gdyby nie ty już bym nie żył. - szepnął jej na ucho i poszedł powoli na szczyt góry.
~~~
*wiem że to oddechy są niespokojne a oczy obłąkane, ale zrobiłam to z zamiarem i tak miało być 😉

CZYTASZ
Saldo '07 /Quebonafide
FanfictionOna spędziła życie we Wrocławiu i mimo, że znała to miasto lepiej niż własne mieszkanie to ono nadal nie przestawało jej zaskakiwać. Od Poniedziałku do Środy budzi się o szóstej dwadzieścia pięć a w Czwartki i Piątki, dzięki bogu o dziewiątej. Sobot...