Na zegarze wybiła godzina dwudziesta druga czternaście. Kaja ledwo widziała na oczy a zmęczenie dawało się we znaki. Kuba emitował szczęściem, polubił tą część rodziny. Miał wiele tematów do rozmowy z jej wujkiem i dogadywali się wspaniale. Z nikim Kuba nie dogadywał się aż tak dobrze. Spod zmęczonych powiek spoglądała z zamiłowaniem na swojego ukochanego, pragnęła tylko by ten był na zawsze przy niej. Chciała widzieć jego uśmiech do końca swych dni.
- W sumie, nie zapytałam się... - ciocia przerwała dyskusję o samochodach i zwróciła się do idealnej pary. - Jak się poznaliście?
- Jak jeszcze pracowałam u nas w tym hotelu to przyjechał i jakoś tak wyszło. - jęknęła zdając sobie sprawę, że ciocia już o to pytała, była po prostu tak pijana. - Już jest późno ciociu, będziemy się chyba zbierać. - Kaja uśmiechnęła się delikatnie i wstała zabierając torebkę z oparcia. Ucałowała ciocię w policzek i spojrzała na nią pełna miłości. - Wpadnijcie do nas do Warszawy kiedyś. - przytuliła się do wujka i do swojego kuzyna. Ubrała buty i czekała już tylko na Kubę który poszedł do toalety. - Może za dwa tygodnie? Macie adres. - stwierdziła podając żółtą kartkę z adresem mieszkania Kuby.
- Czemu za dwa tygodnie? Może w ten weekend?
- Niestety,... - wzruszyła ramionami. - Jedziemy do Ciechanowa rozdać zaproszenia rodzinie Kuby.
- Aaaa. To za dwa tygodnie spodziewaj się nas o godzinie trzynastej.
- A o której wyjedziecie?
- Zapewne o dziesiątej.
- To będziecie na dwunastą. Mój tata jechał do Warszawy trzy godzini a wujek, to dopiero.
- No właśnie coś koło tych godzin. - za ciocią pojawił się Kuba i uśmiechnął się nikle wcierając mokre dłonie o spodnie.
- Miałeś ręcznik. - ciocia zaśmiała się głośno patrząc na mokre spodnie.
Narzeczeni jechali powoli i podziwiali autostradę o dwudziestej trzeciej. Dojeżdżali do Warszawy i wspominali momenty z Wrocławia. Kai podgłosiła piosenkę i zaczęła śpiewać, czasami Eska puszcza bardzo dobre piosenki.
- Zdejmij z siebie płaszcz
Ładnie, proszę Cię
Chce zobaczyć całą gamę złości w kości
Chce poczuć z Tobą tlen - śmiała się i śpiewała lekko fałszując, co nie przeszkadzało Kubie.Zjedzmy malin garść
Można się w nich kłaść
Chcę rozebrać Ciebie z twych nieprzyjemności
Każdą cząstkę Ciebie brać - pogłośniła piosenkę na maksa, tak że słyszała, nic. Nawet swojego głosu.Blask pali nas
Kurczy, kurczy się czas
Złość zaciera ślad
Zdejmij z siebie płaszczW dreszczach topię się
Lawa pod skórą podsyca ogień
Nie chce wyjść z ciebie, wyjść
Brak już oddechu
Spadamy sobie
Na policzkach pot
Oczy jak łuna kolorem świecą
Nie chcesz wyjść, ze mnie wyjść
Nim ślepia ponuro w cieniu zbledną - tupała nogą a Kuba puścił kierownicę i zaczął tańczyć z dziewczyną.- Zdejmij z siebie płaszcz
Ten ostatni raz
Piromańskim śmiechem chcę rozpalić ogień
I roztopić przy tym czas - Kuba zaśpiewał i zaśmiał się gardłowo.- Blask pali nas
Kurczy, kurczy się czas
Złość zaciera ślad
Zdejmij z siebie płaszczW dreszczach topię się
Lawa pod skórą podsyca ogień
Nie chce wyjść z Ciebie, wyjść
Brak już oddechu
Spadamy sobie
Na policzkach pot
Oczy jak łuna kolorem świecą
Nie chcesz wyjść, ze mnie wyjść
Nim ślepia ponuro w cieniu zbledną - kochała Darię i mogła słuchać jej bez przerwy.W dreszczach topię się
Lawa pod skórą podsyca ogień
Nie chce wyjść z ciebie, wyjść
Brak już oddechu
Spadamy w ogień
Zatracamy sie
Usta gdzieś błądzą
I bałaganią
Nie chcesz wyjść ze mnie wyjść
Nim oczy ponuro w cieniu zgasną. - ściszyła piosenkę i z szerokim uśmiechem usiadła w spokoju na krześle. - Kocham tą piosenkę całym sercem.- Wiem, ty w ogóle kochasz Darię. Katujesz mnie nią. - spojrzała na niego przepełniona miłością.
Kurwa, czemu ich życie nie jest tak piękne jak Krzyśka czy samego Filpa? Jej oczy zaszklily się a serce powoli więdło z żalu, tęskniła za czasami gdy wszytko było piękne, gdy żyła spokojnie a jedynym problemem było to czy wpuszczą ją do klubu. Chciał wrócić do czasów gdy uciekała przed mamą na długiej przerwie w liceum gdy ta patrolowała czy, jeszcze niepełnoletnia Kaja, pali. Chciała wrócić do czasów gdy nie podobała się żadnemu chłopakowi, gdy nikt nie odwracał się za nią, gdy o nic nie musiała się martwić. Chciała odetchnąć starym wrocławskim powietrzem i chciała chodź raz, poczuć zapach Filipa i Julki. Chciała zapalić jeszcze jednego papierosa przed treningiem z Julką i jeszcze dwa papierosy na długiej przerwie w szkole ze starszą Oliwią i Emilią. Chciała jeszcze raz zaśmiać się z żartu Mileny i jeszcze raz spojrzeć na piękną Ingę. Jeszcze raz, ten ostatni, chciała spojrzeć na stary po niemiecki budynek, chciała wciągnąć zapach starego budynku. Oddychała równo i spokojnie i widziała jak jej stare, najlepsze wspomnienia zamykają się, mieszają i nigdy nie potrafią już ułożyć się w całość. Wszystko jest rozmazane i nie równe. Ciężko było jej połączyć fakty, a oczy plątały figle, widziała twarz Julki stojącą za nią gdy ta pakowała ciuchy. Widziała twarz rudego Piotrka, która mówił jej, że ją kocha. Przypomniała sobie jak stojąc na Wyspie mówi do Julki „Bo w końcu to ty odbiłaś mi chłopaka, prawda?". Kuba był tak skupiony na drodze, że nie zauważył stanu Kai. Jej oddech nie był równy a wspomnienia uderzały mocno w płuca i wydobywały się z nich z zapachem zgniłych wspomnień. Wspomnienia były bolesne i uderzały ją w twarz cały czas bez przerwy, oczy były zaszklone i widać w nich było ból. Całe jej życie jebło już tyle razy, że przestała liczyć. O dziwo, czego się nie spodziewała, znowu miało jebnąć.
CZYTASZ
Saldo '07 /Quebonafide
FanfictionOna spędziła życie we Wrocławiu i mimo, że znała to miasto lepiej niż własne mieszkanie to ono nadal nie przestawało jej zaskakiwać. Od Poniedziałku do Środy budzi się o szóstej dwadzieścia pięć a w Czwartki i Piątki, dzięki bogu o dziewiątej. Sobot...