Zatrzymali się na stacji benzynowej by Kaja mogła iść kupić im kawę. Od samego rana są na nogach a te rolki dodatkowo ich wyczerpały. Gdy Kaja stała w kolejce Kuba odebrał telefon i z uśmiechem krzyknął.
- Stary, o kurwa! Nawet nie wiesz jak dobrze cię znowu usłyszeć.
- Gdzie jesteś?
- Na stacji ale zaraz z Kają wracamy do Warszawy. Będziemy w niej za jakieś dwadzieścia minut.
- To dobrze. Widzimy się o osiemnastej w Pożegnaniu Afryki.
- To była ulubiona kawiarnia tej twojej byłej. Jak ona miała?
- Kaja.
- O właśnie.
- Wiem, ale ja też ją strasznie lubię. Do zobaczenia za pół godziny.
- Siema. - Kuba się rozłączył a do auta weszła Kaja z dwoma średnimi kawami.
- Proszę twoja czarna i jedna saszetka cukru.
- Dziękuje señorita. - czarnowłosa uśmiechnęła się pod nosem.
- Proszę mi amor. - odpowiedziała i napiła się kawy z mlekiem i dwoma saszetkami cukru.
- Jedziemy na spotkanie z moim kumplem. Mamy być w kawiarni Pożegnanie z Afryką za pół godziny. - powiedział siorbiąc kawę i jadąc dwieście na godzinę po autostradzie.
- O matko!!! - krzyknęła a Kuba spojrzał na nią lekko przestraszony. - Kocham tą kawiarnię! - w głowie Kuby zapaliła się mała lampka. Tak, była dziewczyna tego kolegi miała na imię Kaja i też kochała tą kawiarnię... Nieee to na pewno nie była ona. Tak myślał. Było przecież tyle Kai z Wrocławia, że jedna mogła mieć takie same upodobania jak jego ukochana. Zaparkowali koło kawiarni i weszli spóźnieni trzy minuty. Kaj rozglądała się po lokalu, który tak kochała... Kuba z uśmiechem powiedział trochę głośniej.
- Brachu! - przytulił się do nieznajomego zasłaniając jego twarz.
- Kopę lat! - o matko. Ona znała ten głos. Młoda dziewczyna podbiegła do zamurowanej Kai.
- Iga.
- Kaja. - powiedziała ciężko. Filip spojrzał na nią i stanął jak zamurowany. Czarnowłosa przełknęła głośno ślinę.
- No Kaja to Fili...
- Znam go Kuba. - powiedziała i spojrzała załamana w oczy dawnej miłości.
- Cóż... Tyle Kai żyje we Wrocławiu a ja drugi raz trafiłem na ciebie.
- Cóż... Tyle Filipów żyje w Warszawie a ja drugi raz trafiłam na... - wzięła głęboki oddech i zobaczyła w oczach Filipa lekkie zakłopotanie. - ciebie. - powiedziała beznamiętnie. Usiadła do stołu nie czekając na żadną osobę z zebranych i przetarła zmęczona twarz. - Zamów mi Filip to co zawsze. - powiedziała nawet nie spoglądając na chłopaka.
- Dobrze. - czuła na sobie ostry wzrok Kuby ale była tak zła, że nawet już tym teraz się nie przejmowała.
- A wiec jak się poznaliście. W sensie ty i Filip. - Iga zapytała gdy czarnowłosa brała do buzi akurat kawałek jej ukochanej malinowej bezy. Przełknęła i patrząc się miłe w oczy blondynki powiedziała.
- Jakieś cztery lata temu...
- Pięć. - przerwał.
- Pięć lat temu Filip przyjechał do Wrocławia i zasiadł w hotelu w którym pracowałam. - tak samo zaczęła się historia jej i Kuby. Kuba Obserwował jej każdy ruch. On ją zranił. - No i jakoś tak.
- Nagrałeś o niej piosenkę. - Kuba powiedział ostro. Filip spojrzał na przyjaciela zaciekawiony. Tak zrobił to.
- Nie.
- Tak. - powiedziała przeżuwając bezę. - Marsz, marsz.
- Ano. - potwierdził i spojrzał na swoją dziewczynę. - Nie wracajmy już do przeszłości. - powiedział na co Kaja opuściła zrezygnowana widelec. - Kaja. - powiedział i wystawił do niej rękę. - Chodź na chwilę na zewnątrz. - złapała jego dłoń i wstała od stołu. Ucałowała długie zielone włosy i wyszła. Filip podał dziewczynie papierosa. Wzięła go i pozwoliła by odpalił go. - Jakie masz plany co do Kuby?
- W sensie?
- Zamierzasz go zranić czy coś?
- Nie a czemu miałabym?
- Tak samo jak mnie. - powiedział a Kaja lekko prychnęła w rozbawieniu.
- Chce zauważyć, że nasz związek skończył się bo to ty... - mówiąc to szturchnęła go palcem. - nie umiałeś dochować wierności. Ja nic złego nie zrobiłam. No może tylko nie uprawiałam z tobą seksu.
- A z Kubą to robiłaś?
- To moja sprawa Filip. - odpowiedziała zaciągając się przeciągłe.
- A ciągniesz go czasami za włosy jak mnie. Na przykład przy pocałunku? - spojrzała w dał. Warszawa była ładnym miastem a zwłaszcza stare miasto. Lubiła je. - Czyli tak.
- No i co z tego Filip?
- Nic. Po prostu jestem ciekawy.
- Co ty tak na prawdę ode mnie chcesz?
- Boje się, że zranisz mojego przyjaciela. - wzięła ostatniego dużego bucha.
- Jedyną osobą, która może go zranić jesteś ty. - syknęła i rzuciła filter na ziemię. - Dzięki za szluga. - powiedziała otwierając drzwi. - I rzuć palenie. - weszła do kawiarni ale nie zamknęła drzwi. - przecież masz astmę. - usiadła koło Kuby i zajęła się jedziem swojej bezy i piciem herbaty prosto z Afryki. Miała specyficzny smak, ale kochała go. Filip usiadł przed Kubą i uśmiechnął się do niego szeroko.
- To nie miłe używać telefon w towarzystwie. - powiedziała Iga gdy Filip zaczął pisać coś na telefonie. Kuba dostał wiadomość.
Od: Fifi
Trafił ci się prawdziwy skarb. Nie spierdol tego Kuba jak ja tyle czasu temu.Do: Fifi
Nie jestem tobą stary.Od: Fifi
Wiem.Kuba z ogromnym uśmiechem odłożył telefon i przerwał Kai rozmowę z blondynką i ucałował czule jej usta. Trochę się zdziwiła, nie lubiła okazywania miłości w miejscu publicznym więc krótko ciągnęła ten pocałunek i od razu założyła włosy za ucho. Kuba z uśmiechem szepnął Filipowi Jest moja. Tak to była dla niego ważne, ona była jego i nikt nie mógł mu jej zabrać. To było nie do pomyślenia. Gdy wracali do domu, zielonowlosy poczuł jakąś taką potrzebę powiedzenia jej czegoś ciepłego. Czegoście co rozluźni atmosferę między nimi po spotkaniu z Filipem i po wiadomości o jego raku. Gdy przystanęli na światłach Kuba odpalił telefon i zaczął nagrywać z ukrycia. Będzie mu to potrzebne.
- Moja mała señorita. - spojrzała na niego z ogromnym uśmiechem. - Będziesz żyła sto lat a ja dwieście.
- Trzymama za słowo. - ucałowała jego usta a gdy odsunęła się od niego powiedziała. - Masz zielone. - ruszył spod świateł i zakończył nagranie.

CZYTASZ
Saldo '07 /Quebonafide
FanficOna spędziła życie we Wrocławiu i mimo, że znała to miasto lepiej niż własne mieszkanie to ono nadal nie przestawało jej zaskakiwać. Od Poniedziałku do Środy budzi się o szóstej dwadzieścia pięć a w Czwartki i Piątki, dzięki bogu o dziewiątej. Sobot...