(w poprzednim rozdziale Kaja zdradziła Kubę z Guziorem)
Z uśmiechem wkroczyła do sali całkując Kubę w usta. Rozmawiała z Mateuszem, sytuacja nie miała miejsca. Usiadła na krześle i przyglądała się jego idealnej twarzy. Kochała go tak mocno, że nawet sama sobie tego nie wyobrażała. Głupia była, że go zdradziła. Nie wie o tym i się nie dowie, nigdy. Do sali weszła zgrabna blondynka z niewiarygodnie dużymi cyckami i jeszcze większym dekoltem.
- Cześć Kuba. - z uśmiechem spojrzała na niego a potem przerzuciła wzrok na Kaję i z lekką pogardą dopowiedziała. - O hej. - jakby zdziwiło ją to, że panna młoda ma być przy omawianiu ślubu.
- Kim jesteś? - spytała Kaja z wyczuwalną nienawiścią.
- Kamila. - zarzuciła blond włosami i z uśmiechem spoglądnęła na Kubę. Zrobiła smutną minkę i przetarła jego policzek dłonią. - Jak ty wyglądasz. - pokiwała głową na nie i usiadła na łóżku. Kaja wstała gwałtownie z krzesełka i pchnęła nim w jej stronę.
- Siadaj na krześle. - powiedziała sztucznie miło. - Łóżka są tu bardzo niewygodne jeszcze implanty w twoich pośladkach się od nich przesuną. - syknęła spoglądając na blondynkę.
- Ah Kaja. - Kuba położył dłoń na jej udzie. - Bądź milsza troszkę. - przymknął oko próbując udobruchać Kaję. Usiadła koło niego wyraźnie pokazując, że to ona jest jego narzeczoną a nie ta blondynka. Kamila poprawiła włosy i swoje duże, sztuczne pośladki na krzesełku.
- Ślub ma odbyć się za pół roku i ani tygodnia dłużej. Od dzisiaj pół roku.
- To będzie trudne... - podrapała się po głowie.
- Wiem. - powiedziała Kaja spoglądając wściekle w oczy blondynki. - Ale wierze w ciebie, że dasz radę. - z uśmiechem spojrzała na Kubę.
- Okej. To najważniejsze gdzie chcecie ślub. - Kamila przygryzła długopis bacznie ich obserwując.
- Wrocław. - Kuba wypalił bez zastanowienia co zaskoczyło Kaję.
- Czemu tak daleko? - zapytała Kamila z lekkim zdziwieniem.
- Kaja jest z Wrocławia. - z uśmiechem zerknęła na niego i czuła coś takiego... jakby chciał jej coś tym powiedzieć. Już wiedziała co. Chciał by spotkała się ze znajomymi z Wrocławia i z rodziną. Trzeba będzie pojechać kawał drogi, po tym jak Kuba się wyleczy. Przedstawi go rodzinie i zaprosi na ślub. Tak, chyba to musi zrobić.
- Ile ma być na ślubie osób?
- Około... - Kaja zabrała głos. - Z mojej rodziny będzie z pięćdziesiąt osób... plus moi znajomi no i twoi.
- U mnie będzie pięćdziesiąt osób.
- Czyli?
- Przyjmijmy że będzie sto dwadzieścia osób.
- Może mniej. - dodał szybko.
- Na pewno mniej. - Kaja też zawturowala Kubie.
- Ale przyjmijmy, że sto dwadzieścia. - Kuba sprostował a Kamila spoglądnęła badawczo na twarz Kai na której widniał ogromny uśmiech.
- Ile masz lat Kaja? - zapytała dziewczynya z bardzo szerokim uśmiechem, który nie był ani trochę sztuczny.
- W tym roku dwadzieścia siedem.
- Późno bierzecie ślub. - stwierdziła przegryzając długopis. - Ale to dobrze. Moja koleżanka, która zajmuje się rozwodami stwierdza, że częściej rozwodzą się małżeństwa które zostały zawarte przed dwudziestym piątym rokiem życia. - czy podniosło to ich na duchu? Tak, i to bardzo. Kaja poczuła się bezpieczna wewnętrznie a Kuba uspokoił galopujące myśli. Ten związek się uda, obydwoje tak marzyli.
To było długie dwa tygodnie dla nich, zwłaszcza, że stan zdrowia Kuby na dwa dni pogorszył się, ale na szczęście już byli w drodze do Wrocławia. Kaja zdenerwowana prowadziła samochód próbując jak najpóźniej dojechać do jej miasta. W radiu leciała jej ukochana piosenka którą gwałciła od ponad pół roku. Poznała ją po czterej dniach od wydania i nadal nie zbrzydła jej, zwlasza, że Kuba śpiewał zwrotki a ona refreny. Nie idealnie, ale jednak ładnie.
- Nagle każdy się odzywa, trzeba robić trasę
"Chyba ty w tym działasz, może byśmy porobili razem?"
Pierwsze sztuki, małe zyski, a ja ledwo żywy
Wóda, walę narkotyki, jak Ty wytrzymałaś przy tym? - czarnowłosa uśmiechnęła się nikle i spoglądnęła ukradkiem an uśmiechniętego Kubę.- Nie wiem dlaczego wtedy Ty zostałeś ze mną
Chciałam powiedzieć, że nie jest mi wszystko jedno
Czy uda nam się razem być? Nie wiem, na serio
Lecz dla mnie żaden jak nie Ty, to jedno wiem na pewno - uśmiechnięta minęła znak Wrocław, oj niedobrze, zjechała z S8 i powoli wyjechała ze wsi pod Wrocławiem. Wjechała na znaną drogę. Mokronowska... miała kiedyś tu wypadek, zasadniczo nie ona a jej kolega Michał, który rowerem wpadł pod TIR'a. Jedyne co mu się stało to złamana ręka... na szczęście.- Krótki urlop, wracam w trasę, na tygodniu biznes
Przeprowadzki, preordery, jak Ty wytrzymałaś przy mnie? - Kuba położył swoją dłoń na jej udzie gdy zmieniała bieg w aucie. Popatrzyła na niego i zaczęli razem śpiewać.- Nie wiem dlaczego wtedy Ty zostałeś/aś ze mną
Chciałam/em powiedzieć, że nie jest mi wszystko jedno
Czy uda nam się razem być?- Nie wiem, na serio - jej głos zabrzmiał samotnie po aucie gdy szukała miejsca postojowego... zawsze był z tym wielki problem.
- Lecz dla mnie żaden/na jak nie Ty, to jedno wiem na pewno.
- Osiemnasty przyszedł i jest niby spoko - wzruszył ramionami-
Ale ciągle nie ma na nic czasu i żyjemy obok
Dom i praca oporowo, mało ze sobą
Ja przyjeżdżam, wtedy Ty wyjeżdżasz, razem, lecz osobno - przytaknęła zdając sobie z tego sprawę. Ostatnie dwa tygodnie nie widzieli się prawie w ogóle... ona nadal pracuje i nie mogła siedzieć całe dnie w szpitalu, chociaż bardzo tego pragnęła. -
Wiem, że chcesz rozwijać biznes, mi też wciąż nie starcza
Choć już tyle platyn, że aż piszczy, jak stoję na bramkach
W domu ciągle kłótnie, z dnia na dzień jest coraz trudniej
Głowa stale siada, u Ciebie i u mnie
Powiedz czemu się tak dzieje i co mam poradzić?
Choć oboje niby się staramy, non-stop na terapii - lekko się uśmiechnęła bo ich terapia była długą rozmową z Krzyśkiem po każdej kłótni zatytułowanej „Kamila jest dla mnie nikim. - To czemu się na nią tak patzrzysz!!" -
Nie wiem w którą stronę pójdzie, co się z nami stanie
Piszę, bo tak właśnie robię, zawsze gdy mam przejebane. - wysiedli z auta i Kaja równym krokiem przemierzała uliczki śpiewając cichutko refren.- Czy uda nam się razem być? Nie wiem, na serio
Lecz dla mnie żaden jak nie Ty, to jedno wiem na pewno.- Ej, słyszysz?
Jak myślisz, że to tak zostawię, no to jesteś głupia!
Nie ma opcji! - użyła szyfru, którego kiedyś używała. Zasłoniła judasza i dwa razy kliknela w dzwonek. -
Przecież przeprowadzę się do tej Wrześni, daj mi spokój już
Hehehe - matka zobaczyła w drzwiach swoje dziecko trzymające białą kopertę a obok niej ubranego w cztery różne kolory chłopaka. Po nienawiści do własnej córki za wybór faceta zrozumiała, że jednak do siebie pasują.~~~~
Dobra wracam.
CZYTASZ
Saldo '07 /Quebonafide
FanfictionOna spędziła życie we Wrocławiu i mimo, że znała to miasto lepiej niż własne mieszkanie to ono nadal nie przestawało jej zaskakiwać. Od Poniedziałku do Środy budzi się o szóstej dwadzieścia pięć a w Czwartki i Piątki, dzięki bogu o dziewiątej. Sobot...