Siema.
W mojej frakcji żądzą proste zasady. Nie zawsze są łatwe, chociaż niektórym przychodzi to naturalnie. Altruiści mają najmniejszą swobodę ze wszystkich, co wcale nie znaczy, że uważam, że mają się najtrudniej. Nie powinniśmy kłamać, nie wolno nam patrzeć w lustro, posiadać osobistych, zbędnych przedmiotów. Każda chwila naszego życia powinna być przeznaczona na pomoc innym. W praktyce oznacza to, że nawet nasze życie nie należy do nas.
Wróciłam do szkoły. Z początku było dziwnie, ale robiłam to tak długo, że po już po kilku dniach na nowo przyzwyczaiłam się do wczesnego wstawania, podróży autobusem i długich godzin siedzenia w klasie. Po południu przygotowuję obiad, czasem razem z mamą pomagam w wolontariacie, a wieczory poświęcam na naukę.
Nie próbuję udawać, że wszystko jest takie samo, jak kiedyś. Szczerze mówiąc wolałabym odciąć się od faktu, że kiedykolwiek opuściłam dom. Wszystko byłoby łatwiejsze, gdyby Eliminacje nigdy się nie wydarzyły.
Jako Altruistka noszę szare, luźne ubrania i prostą fryzurę. Ma mi to pomóc zapomnieć o samej sobie i stać się niewidzialną dla innych. Kiedyś sprawiało mi to pewne trudności, ale dawałam radę. Teraz stało się to niemożliwe. Codziennie, kiedy tylko opuszczam swoją dzielnicę, ludzie zaczynają się gapić. Pokazują mnie palcami. Stałam się lady Beatrice Prior, dziewczyną z Elity, która musiała wrócić do domu. Stałam się obiektem plotek.
Oddałabym wszystko, żeby mieć teraz przy sobie Caleba i Susan. Z tą różnicą, że kiedy próbuję sobie znów nas wyobrazić - jak razem w ciszy jemy lunch, jak wracamy do domu - zawsze widzę też kogoś jeszcze. Petera, opowiadającego kawały. Uśmiechniętą Marlene. Wywracającą oczami Nitę. Tylko jedna osoba nie ma wstępu do moich marzeń. Tobias należy dla mnie do przeszłości, tak samo jak ja dla niego.
~~*~~
Jest piątkowe popołudnie, pół godziny temu skończyliśmy jeść obiad. Kiedyś o tej porze rozmawialiśmy przy stole, a później razem z Calebem sprzątałam ze stołu. Wieczorem miałam krótką chwilę, żeby odpocząć. Nieważne, w jakiej było się frakcji - piątkowe popołudnie dla każdego było piątkowym popołudniem.
Dla każdego - poza mną. W ciągu ostatnich dwóch tygodni kilka razy udało mi się porozmawiać z Debbie, Marthą i Jane. Nigdy nie byłyśmy zbyt blisko, a w dodatku Debbie wydaje się mieć do mnie osobistą urazę, że mi dłużej pozwolono wcinać pałacowe ciastka. Im było łatwiej - były tam tylko kilka dni i już dawno wróciły do normalnego życia, podczas gdy moje szkolne zaległości osiągnęły monumentalne rozmiary. Codziennie, także w weekendy, kiedy tylko nie pomagałam innym, siadałam przy biurku i nadrabiam stracone miesiące. Mam przynajmniej tyle szczęścia, że do egzaminów końcowych zostały mi jeszcze dwa lata. Gdybym była starsza, pewnie bym je oblała. Chociaż pewnie i tak czeka mnie powtórzenie roku, bo letnie wakacje zaczynają się za niecałe trzy miesiące, a ja jestem do tyłu praktycznie ze wszystkiego.
Kończę pisać wypracowanie na angielski, kiedy słyszę pukanie do drzwi. Odkładam długopis i odwracam się na krześle.
- Proszę.
Do sypialni wchodzi moja mama, uśmiecha się delikatnie. Na jej widok jakoś odruchowo dotykam miejsca, gdzie przez ostatnie miesiące nosiłam srebrną broszkę w kształcie węża - symbol Niezgodnych, jednak moje palce natrafiają tylko na szorstki materiał szarego swetra. Altruistom nie wolno nosić ozdób, więc schowałam broszkę do szkatułki, którą odłożyłam na dno szafy. Chyba można powiedzieć, że czeka na lepsze czasy.
- Wciąż się uczysz - zauważa. Zatrzymała się w progu, jakby przyszła tylko na moment.
- Może to głupie, ale jednak mam nadzieję, że uda mi się przejść do następnej klasy - Wzruszam ramionami.
CZYTASZ
Because I had You ✔
FanfictionDla Beatrice Prior Eliminacje dobiegły końca, ale dla Tobiasa Eatona gra toczy się dalej, chociaż od początku jest na straconej pozycji - w chwili, gdy do pałacu przyjechało dwadzieścia pięć dziewczyn, jego los został przypieczętowany, bo tego chcie...