Rozdział 53 B

518 45 7
                                    

Huk wytrzału rozbmiewa w moich uszach jeszcze na długo po tym, jak kula dosięgnęła celu. Jak w zwolnionym tempie obserwuję, jak głowa Wiernego udskakuje do tyłu, a jego ciało opada na podłogę. Na jego miejsce w drzwiach pojawia się dwóch następnych, ale teraz nie mamy już innego wyboru, jak tylko zacząć strzelać. Nie mam pojęcia, kto za nas ich zabija; wszystko dzieje się zbyt szybko. Podobnie jak to, że Lynn krzyczy, a potem upada na kolana. 

- Lynn! - wołam i spoglądam na przyjaciółkę. Przyciska ręce do brzucha, a jej koszula szybko nasiąka krwią. - Lynn...

- Musimy ją stąd zabrać - mówi Marlene. Wyraźnie słyszę, że z trudem powstrzymuje płacz. Wpatruję się w zakrwawione dłonie dziewczyny. To niemożliwe, żeby rana była aż tak poważna. Kula na pewno nie uszkodziła żadnych organów. Lynn się wyliże. Przecież Lynn nie może umrzeć.

- Cholera. - Uriah podbiega do Lynn i bierze ją na ręce. - Zeke...

Starszy z braci zaciska usta w wąską linijkę, ale tylko na sekundę. Po chwyta Uriaha za ramię i popycha go do przodu. 

- Biegiem! 

Teraz już nie przejmujemy się dyskrecją. Słyszę za nami kroki, Wierni dokładnie wiedzą, gdzie jesteśmy. Przeskakuję nad ciałem jednego z rebeliantów, wbiegam w kolejny zakręt i jako pierwsza dopadam do drzwi. Może to przypadek, a może inni nie pamiętali, dokąd dokładnie idziemy. 

- Szybko! - poganiam ich. Uriah wchodzi za mną, potem Marlene i Zeke. Zatrzaskuję drzwi. - Musimy zablokować wejście!

- Odsuń się od drzwi! - woła Ezekiel i z całych sił napiera na komodę pod lustrem. 

- Połóż ją na łóżko! - słyszę za sobą głos Marlene. Staram się pomóc Zeke'owi przesunąć mebel, a mój głos z trudem przeciska się przez zaciśnięte zęby.

- Nie! - wołam. Komoda wreszcie blokuje drzwi, ale wątpię, żeby sama powstrzymała całą armię bezfrakcyjnych. Biorę głęboki wdech i rozglądam się po pokoju. Czuję ucisk w żołądku. Nic się nie zmieniło. Ta sama, jasna tapeta na ścianach, połyskujące prześcieradło na łóżku. Ciekawa, czy gdybym otworzyła szafę, znalazłabym tam komplet eleganckich sukni. Nie sądziłam, że jeszcze kiedyś wrócę do swojej dawnej sypialni kandydatki, a już na pewno nie podejrzewałam, że stanie się to w takich okolicznościach.

- Co "nie"? - Marlene spogląda na mnie z gwałtownością w oczach. Wygląda tak okropnie, że niemal się jej boję. 

- Nie możecie tu zostać, ta komoda długo nie wytrzyma. 

- Lynn nie może chodzić!

- Zaryglujcie się w łazience - mówi Zeke. - My zablokujemy te drzwi czym tylko zdołamy. A potem sprowadzimy pomoc.

Uriah nic nie mówi. Stoi nad łóżkiem i wpatruje się w Lynn bez słowa. Podchodzę do niego i kładę mu rękę na ramieniu.

- Uri... Przenieś Lynn i połóż ją w wannie. Inaczej nie będę mogła jej pomóc. 

Chłopak wreszcie wyrywa się z letargu. Nadal milczy, ale znowu bierze przyjaciółkę na ręce.

- Zostanę z nimi - mówię tak spokojnie, jak tylko mogę, chociaż z trudem opanowuję drżenie własnego ciała. Nie mogę pozwolić Lynn umrzeć, nie tak jak pozwoliłam Willowi. Z nią będzie inaczej. Uratuję ją.

Zeke i Marlene przesuwają łóżko i szafę pod drzwi, a ja wchodzę do łazienki. Przeszukuję szafki i znajduję podręczną apteczkę pierwszej pomocy. Torbę z bandażami i innymi środkami, którą miałam ze sobą, zabrali Wierni przed zamknięciem nas w celi, więc chociaż to tyle, co nic, musi wystarczyć.

Because I had You ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz