Rozdział 17 B

1.2K 47 35
                                    

Beatrice.

Tobias stoi przede mną na dachu pałacu. Jest zimno, a ja mam na sobie tylko koszulę nocną i szlafrok, ale nie czuję chłodu. Nie mam nawet butów...

Beatrice.

Spoglądam na gwiazdy nad nami. Cieszę się, że mi je pokazał. Nigdy nie widziałam czegoś tak pięknego. Czuję na sobie jego wzrok, kiedy podchodzi bliżej. Uśmiecha się i wyciąga rękę w stronę mojej twarzy. Jego palce delikatnie muskają mój policzek.

- Bet! 

Otwieram oczy. Nagle Tobias i gwiazdy znikają, zastąpione przez zirytowaną twarz Caleba, który klęczy nade mną w towarzystwie jakiegoś chłopaka. Nad nimi stoi Peter i opiera ręce na biodrach.

- Co wy, do diabła, wyprawiacie?! - syczy mój brat,  wpatrując się w nas ze złością.

Mrugam kilka razy, żeby odpędzić od siebie resztki snu. Podnoszę głowę i dopiero teraz orientuję się, że zasnęłam, oparta o ramię Zekego, który teraz też wygląda na lekko zdezorientowanego. Chociaż "lekko" to nie jest najlepsze określenie w stosunku do Pedrada.

- My... - zaczynam, ale Zeke mi przerywa.

- Śpimy. Czy raczej spaliśmy, dopóki tego nie zmieniliście. - Parska śmiechem, ale na widok twarzy Caleba poważnieje. Chrząka. - To znaczy... Zgubiliśmy się. W trakcie zwiedzania. Znaczy, aua! - Zakrywa się rękami po tym, jak Prior pacnął go w ucho. - Chryste, nie bij mnie, już będę grzeczny! Chcieliśmy zadzwonić do Tobiasa, ale... no... Zgubiliśmy się - powtarza ze smutną miną. - Przepraszamy.

Caleb wzdycha i przeciera zmęczoną twarz dłońmi.

- Same z wami problemy... - mamrocze.

- Spokojnie. - Klęczący przy nim chłopak kładzie mu dłoń na ramieniu. Kątem oka zauważam, jak Peter próbuje spopielić go wzrokiem. - Jestem Matthew, pracuję w labolatorium - przedstawia się i podaje rękę najpierw mnie, a potem Zeke'owi.

- Beatrice.

- Ezekiel.

- Na południe David zaplanował spotkanie, na które wszyscy jesteście zaproszeni - informuje nas.

- A która jest teraz godzina? - pytam, prostując się. Plecy mnie bolą od spania w niewygodnej pozycji.

- Minęła dziesiąta.

- Wracajmy do sypialni - odzywa się Peter i pomaga Calebowi wstać. - Zdążycie coś jeszcze zjeść i się ogarnąć.

Kiwam głową i też się podnoszę. Trochę słabo wyszło, muszę przyznać. Zwłaszcza, że szybko okazuje się, że byliśmy bliżej hotelu, niż nam się wydawało. Wystarczyło zejść po schodach dwa piętra w dół, co zajęło nam tylko kilka minut.

- Zabiję was kiedyś, przysięgam - mówi Caleb, kiedy docieramy do drzwi. - Dobrze, że spotkaliśmy Matthew, bo w życiu byśmy was nie znaleźli.

- Dobrze, że usiedli sobie pod kamerą - wtrąca chłopak.

- To też.

- Cal, zluzuj majty - śmieje się Peter, a ja czuję w stosunku do niego przypływ wdzięczności.

- Przyjdziesz na spotkanie? - zwracam się do chłopaka w okularach. 

- To raczej nie moja działka - odpowiada Matthew. - Ale na pewno się jeszcze spotkamy. - Spogląda na zegarek. - Muszę spadać. Miło było was poznać.

Macha nam na pożegnanie i odchodzi korytarzem, a my wchodzimy do sypialni. 

- Znaleźli się! - woła Peter, kiedy tylko przestępujemy próg.

Because I had You ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz