Rozdział 38 B + reszta 14 A

732 47 3
                                    

Maraton, część 2/3

Na parkingu przed wejściem do Agencji stoi blisko trzydzieści ciężarówek, które mają nas zabrać do Agencji. Armia Niezgodnych chaotycznie ładuje się do samochodów, ale ja, Tobias, Zeke i Caleb stoimy obok Złomka i tylko się przyglądamy.

- Bardzo mi się to nie podoba - oznajmia Pedrad, gapiąc się na jakąś kartkę, z treścią której zapoznawał się od śniadania, jednak ani razu nikomu jej nie pokazał.

- A powiesz nam w końcu, co dokładnie? - pyta Tobias, patrząc na przyjaciela z rozbawieniem. Obejmuje mnie ramieniem, więc przysuwam się trochę bliżej i opieram głowę o jego klatkę piersiową. Nadal staram się oswoić z nową sytuacją. 

- A ty co taki ciekawski? - prycha Zeke, ale podaje mu kartkę. Kiedy brunet ją prostuje, zauważam tabele wypełnioną bardzo małymi literami, które układają się w imiona i nazwiska. - Masz. Toż to skandal!

- O co chodzi? - Caleb nachyla się, żeby także przeczytać zawartość tabeli. 

- Podzielili nas! - woła Pedrad. - Naszą drużynę! Jedziemy w osobnych ciężarówkach!

- Ale ty prowadzisz Złomka? - upewniam się. 

- Oczywiście, że tak! Nie dopuściłbym do takiej herezji!

- A właściwie dlaczego mamy jechać razem? - Mój brat marszczy brwi, nadal studiując listę. - Jedziesz z Uriahem i Tobiasem. Ktoś nawet dopisał Bet, żeby was nie rozdzielać. - Uśmiecha się znacząco do mnie i Eatona. - Nie widzę problemu.

- A ja owszem! - krzyczy Zeke. - Wracamy do domu, tak? To nasza ostatnia okazja, żeby pobyć razem, potem każdy będzie mieć swoje życie, tak samo jak przed wyjazdem do Agencji. Chyba mi nie powiecie, że ta wyprawa nic dla was nie znaczyła? Jak dla mnie wystarczy, że Miles i Scott nie wracają. 

Zaciskam usta i mimo woli spoglądam w stronę wejścia do budynku. David, Scott i Allison stoją w otoczeniu ludzi z Los Angeles i Nowego Jorku, obserwują ostatnie przygotowania do naszego odjazdu. Jakaś część mnie czuje, że Zeke ma rację. Nasz pobyt w Agencji nie był może spektakularnie długi, ale na pewno wiele zmienił. Teraz, gdy o tym myślę, nabieram przeświadczenia, że już nic nie będzie takie samo. Nie po tym, jak ciało Milesa oparło się o moje ramie. Nie po tym, jak Tobias upadł na kolana. Nie po tym, jak zrozumieliśmy, że nie jesteśmy sami na świecie.

Pedrad wyrywa kartkę Calebowi i zirytowany znika w tłumie. Takie zdenerwowanie w ogóle do niego nie pasuje i dziwnie mi na niego patrzeć, kiedy jest w takim stanie.

- No ładnie... - Tobias wzdycha i spogląda na zegarek. - Zostało dwadzieścia minut. Mogę się założyć, że Zeke wyrobi się z przepisaniem listy i zebraniem drużyny.

- W dwadzieścia minut? - powtarza Caleb, ogarniając wzrokiem morze twarzy przed nami.

- Piętnaście - precyzuje brunet. Kręcę głową z niedowierzaniem. Wyłowienie z tego tłumu pięciu osób wygląda na niewykonalne nawet, gdyby Pedrad miał na to kilka godzin. 

Dziesięć minut później Zeke mimo wszystko staje przed nami w towarzystwie Nity, Bellamy'ego, Clarke, Petera i, nie wiedzieć czemu, Uriaha. Na ich widok Caleb przerywa wykład o fascynujących rozwiązaniach stosowanych w dziedzinie biotechnologii, o których dowiedział się w Agencji i wytrzeszcza oczy.

- Co, nie wierzyliście we mnie? - pyta chłopak. - Wiedziałem. Zapomnieliście o jednym. - Szeroko otwiera ramiona, jakby chciał nimi objąć całą drużynę i Złomka. - Nazywam się Ezekiel Pedrad.

- O tym chyba akurat nigdy nie uda nam się zapomnieć - śmieje się Tobias. - Osobiście próbowałem wielokrotnie.

- Więc... Chcecie wracać razem? - odzywa się Clarke, wodząc wzrokiem po naszej trójce. Zeke z dumą staje między nami. 

Because I had You ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz