Rozdział 34 B

725 44 13
                                    

- Tobias! - zawołałam, kiedy tylko otworzyły się przed nami drzwi pomieszczenia kontrolnego. Wolałam nie spuszczać Maxona i Aspena z oczu i tylko to powstrzymywało mnie przed rzuceniem się chłopakowi na szyję. 

Brunet posłał mi szeroki uśmiech, ale ja zacisnęłam ustakiedy Clary dotknęła jego ramienia i powiedziała coś, na co się zaśmiał. 

Byłam gotowa to powiedzieć.

Łapy. Precz.

Tobias ruszył w naszą stronę i pocałował mnie w czoło. Zeke zagwizdał głośno.

- Ho, ho, Toby, nie szalej tak, nie przy ludziach.

Eaton wywrócił oczami. Skinął głową Isabell, która uznała to za znak i wróciła do ludzi ze swojego miasta, po czym zwrócił się do jeńców. 

- Cokolwiek teraz zrobicie, zabawa się skończyła - oznajmił poważnym tonem, niemal surowym tonem. - Mamy kontrolę nad ośrodkiem, sojusz z Nowym Jorkiem i Davida jako zakładnika. 

- Mamy się bać? - prychnął Aspen. Kącik ust Tobiasa drgnął lekko. Amy zacisnęła palce na moim nadgarstku, jakby spodziewała się, że jej przyjaciele będą potrzebować ochrony. I że ja im ją zapewnię.

- Nie. Oczywiście, że nie. Nie podoba mi się to, co się stało. Zginęli ludzie. Ale mam nadzieję, że jeszcze się dogadamy.

Wyciąga rękę do Maxona, więc Zeke rozpina mu plastikową opaskę. Blondyn nieufnie ściska dłoń Tobiasa, sekundę później Aspen robi to samo.

- Później porozmawiamy - mówi brunet, na co tamci kiwają głową, a America wprowadza ich wgłąb pomieszczenia. 

Pod drzwiami zostaję tylko ja, Tobias i Zeke.

- Ale było, co nie? - Pedrad uśmiecha się szeroko, ale potem poważnieje. - Znaleźliście Uriego?

Eaton wzdycha ciężko.

- Chciałbym powiedzieć, że tak.

Zeke na moment zaciska oczy, ale potem przytakuje.

- A... znaleźliście...

- Nie. Na pewno nic mu nie jest. - Poklepuje przyjaciela po plecach. Odpocznij trochę.

- Nie. - Pedrad kręci głową. - Muszę znaleźć brata, choćbym miał nie spać przez tydzień.

Po tych słowach odchodzi w stronę jednego z komputerów. Widać, że jest wykończony, jak my wszyscy. Za oknami robi się ciemno, a ja nie wiem, kiedy ostatnio mogliśmy się porządnie wyspać. Marzę o prysznicu, kubku gorącej herbaty i łóżku.

Spoglądam na Tobiasa.

- Co teraz? - pytam.

Chłopak wzrusza ramionami.

- Rozmowy. David kazał żołnierzom się wycofać, oddali całą broń. Musimy omówić jakieś warunki pokoju, bo jak na razie tylko Clary jest na pewno po naszej stronie. Nawet co do reszty jej ludzi nie jestem pewien.

- To znaczy? - Marszczę brwi.

- Wiesz... Maxon i Aspen zrobili to, co zrobili, dla dobra swoich ludzi. Nie mogę obiecać, że nie zrobiłbym tego samego dla swoich. - Opuszcza wzrok, a ja nie wiem, czy powinnam zaprzeczać. Na szczęście i tak nie mam okazji. - Alec nie był zbytnio zachwycony, kiedy Clarissa oznajmiła, że nie chce brać w tym udziału i o ile wiem, tylko Simon otwarcie ją poparł. 

- A Jace? - pytam.

- Co do niego w ogóle trudno cokolwiek ustalić. Jego też nadal nie znaleźliśmy.

Teraz to ja wzdycha i opuszczam wzrok. Martwię się o Uriaha. Nawet jeśli wszystko pójdzie dobrze, nie będę potrafiła się tym cieszyć, jeśli coś mu się stanie. Zekego to zabije.

Because I had You ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz