Rozdział 19 B

1.2K 63 21
                                    

W przeddzień przyjazdu Tobiasa ja, Zeke, Bellamy i Clarke gramy w Chińczyka. W Agencji zostaliśmy tylko my i Scott, pozostała piątka pojechała do Kwatery Głównej po Tobiasa. Oczywiście, wiedziałam, że jako przywódca rebelii nie może tak po prostu rzucić wszystkiego w cholerę, spodziewałam się jednak, że uda mu się przyjechać szybciej niż po tygodniu. 

- Spakuj się, wyjeżdżamy jutro rano - oznajmił Caleb, kiedy tylko dzień po spotkaniu wrócił z kolejnej rozmowy z Tobiasem. - Rozmawiałem już z Bellamy'm, zostanie tu i będzie wszystko ogarniał. A Zeke zgłosił się na ochotnika, żeby ogarniać Bellamy'ego.

- Wyjeżdżamy? - zdziwiłam się. - Dokąd? 

Caleb zmarszczył brwi.

- No do Kwatery. Jedziemy po Tobiasa. 

Otworzyłam usta, ale przez kilka sekund nie wydobywał się z nich żaden dźwięk. Tobias wyraźnie zaznaczył, że na pewno przyjedzie, ale potrzebuje kilku dni na pozamykanie niektórych spraw, albo przydzielenie ich Amarowi, Ericowi i Tori. Z jednej strony byłam rozczarowana, ale z drugiej wciąż pamiętałam o tym, co powiedział mi Zeke. Po tym, jak go potraktowałam, dalej sądziłam, że lepiej będzie, jeśli przez jakiś czas nie będziemy się widywać. Nawet jeśli miało to potrwać jeszcze tylko kilka dni...

- Nie mogę - wypaliłam w końcu, na co mój brat szerzej otworzył oczy.

- Co?

- Nie mogę z wami jechać.

- Dlaczego?

Pokręciłam głową.

- Po prostu. Pozwól mi tu zostać. Proszę. 

Caleb westchnął ciężko, ale ostatecznie się zgodził. Oczywiście zaraz potem poleciał do Bellamy'ego, żeby poinformować go o zmianie planów, ale tamten stwierdził, że nie pojedzie do Kwatery Głównej tylko dlatego, że ja potrzebuję niańki. A nie potrzebuję, tak na marginesie.

Ostatecznie więc Miles zajął moje miejsce w Złomku, a ja spędziłam sześć dni na obgryzaniu paznokci, aż w końcu nie było już czego gryźć.

- Coś długo ich nie ma -  stwierdza Bellamy, przesuwając swój pionek.

- Tobias i Caleb ostrzegali, że to może chwilę zająć - zauważam. Leżę na podłodze między nim a Zeke, podpierając się na łokciach.

- Coś długa ta chwia.

- Odpuść - odzywa się Clarke. Zabiera od niego kostki i po sekundzie zbija mu pionka. Bellamy zaciska usta. - Ups...

- Według mnie to w ogóle nie był dobry pomysł. I mówiłem o tym Priorowi - ciągnie chłopak. - Pewnie zgubili się jadąc do Kwatery. Albo, co gorsza, wracając.

- Bellamy. - Clarke rzuca mu ostrzegawcze spojrzenie. Zeke w milczeniu menoli kostki w rękach.

- No co? Zastanówcie się przez chwilę!  Ja, Caleb i Zeke jesteśmy na wyższych stopniach. Mamy wystarczająco duże doświadczenie, by podejmować decyzje na miejscu. Ściągnięcie tu Tobiasa to skrajna nieodpowiedzialność! - Bellamy coraz bardziej się unosi. Pedrad dalej bawi się kostkami, co dodatkowo podnosi mi ciśnienie. - Co się stanie z Niezgodnymi, jak go zabraknie? Ktoś w ogóle o tym pomyślał? Ktoś...

- Oh, zamknij się już! - wołam. Spogląda na mnie z góry. - Poważnie, ciągłe marudzenie i wywoływanie awantur sprawia ci jakąś przyjemność?! Tobias jest nam potrzebny i sam podjął decyzję! Nikt nie kazał mu przyjeżdżać!

- W Kwaterze też jest potrzebny! - Bellamy też krzyczy. - Wojna w Chicago jest ważniejsza od tej całej Agencji i absurdalnych, politycznych fantazji Maxona i Clarissy! Niezgodni...

Because I had You ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz