W pierwszej kolejności Zeke wypytuje mnie o wszystko, co może nam pomóc znaleźć Tobiasa i Marcusa, ale szybko okazuje się, że nie wiem przesadnie dużo, a Pedrad z każdym pytaniem wydaje się być coraz bardziej zdenerwowany, zresztą tak samo jak ja. Pałac jest wielki, Evelyn mogła zamknąć ich wszędzie.
- Przepraszam - mówię w końcu i wzdycham ciężko. - Chciałabym wiedzieć więcej.
- Bez jaj, to przecież nie twoja wina - prycha Marlene, zerkając przez kraty w drzwiach do kolejnej celi. Przeszliśmy już cały długi korytarz, ale po księciu ani śladu. - Przydałby się Jughead...
- Jego też nie znaleźliście?
Wszyscy poza Uriahem kręcą głowami. Tłumię kolejne westchnienie i staję na palcach, żeby sprawdzić celę. Pusta. Nie wiem dlaczego, ale spodziewałam się, że sporo z nich będzie zajętych; najwyraźniej jednak wszyscy jeńcy byli sprzymierzeńcami Wiernych.
- A co z Evelyn? Była w swojej komnacie.
- Nie wiemy, może nadal tam jest. Na trzecie piętro nie da się teraz wejść. Próbowaliśmy, ale to bezsensowna masakra...
- Więc dokąd właściwie idziemy? - pytam, marszcząc brwi.
- To nie jest jedyny loch w pałacu. Będziemy musieli sprawdzić pozostałe skrzydła.
- To potrwa - zauważam.
- Masz lepszy pomysł? - Lynn spogląda na mnie z ukosa. Włosy znów jej odrosły i teraz pokrywają jej głowę delikatnym meszkiem. Zastanawiam się, czy tęskni za maszynką.
Kręcę głową, ale nie przestaję myśleć intensywnie. Nie możemy przez cały dzień szukać Tobiasa, do tego czasu możemy wszyscy zginąć. Mogę mieć tylko nadzieję, że znajdziemy mojego brata i pozostałą część mojego pierwotnego zespołu i wtedy poszukiwania pójdą sprawniej...
Sprawdzamy kolejne cele, przedzieramy się przez kolejne korytarze, aż wreszcie wychodzimy na wyższe piętro, by przedostać się do innego skrzydła. Rozglądam się dookoła, ale gdyby nie perspektywa rychłej śmierci, wolałabym tego nie robić - wszystko wokół jest tak zniszczone, że aż boli. Obrazy pospadały ze ścian, lustra i okna zostały stłuczone, dywany przesiąknęły krwią. Pałac w niczym nie przypomina teraz baśniowego zamku, to raczej krajobraz jak z koszmaru. A gdzieś w tym wszystkim jest Tobias.
Nagle mnie olśniewa.
- Stójcie - nakazuję, kiedy młodszy Pedrad przymierza się do otwarcia drzwi prowadzących do kolejnej piwnicy. - Wiem, gdzie oni są.
- Co?! - Cała czwórka patrzy na mnie z niedowierzaniem.
- Niby skąd? - pyta Lynn.
- Teraz nam o tym mówisz? - odzywa się Marlene.
Rozglądam się po korytarzu. Jesteśmy sami, ale nie wiadomo jak długo to potrwa. Chociaż właściwie przez całą drogę tutaj nie spotkaliśmy zbyt wielu osób.
- Powiedziałeś, że nie można wejść na trzecie piętro - zwracam się do Zekego. Kiwa głową. - Ale do lochów, gdzie byli przetrzymywani więźniowie, wam się udało. Nawet teraz Wierni nie specjalnie nam przeszkadzają.
- Mówisz tak, jakby dostanie się do więzienia było niezwykle łatwe - zauważa Uriah. - Sądząc po trupach na schodach, nie było.
- Ale było w y k o n a l n e. Evelyn nie pozwoli nam znaleźć Tobiasa ani Marcusa, bo to znaczyło by dla wszystkich zbyt wiele.
- Czyli mamy się dostać do miejsca, do którego nie możemy się dostać - podsumowuje Lynn. - Okej. Bułka z masłem.
- Wy nie możecie - stwierdzam. Z trudem powstrzymuję uśmiech przed wypowiedzeniem kolejnych słów, przez chwilę czuję się silna, niemal niezwyciężona. - Ale ja mogę.
CZYTASZ
Because I had You ✔
FanfictionDla Beatrice Prior Eliminacje dobiegły końca, ale dla Tobiasa Eatona gra toczy się dalej, chociaż od początku jest na straconej pozycji - w chwili, gdy do pałacu przyjechało dwadzieścia pięć dziewczyn, jego los został przypieczętowany, bo tego chcie...