Rozdział 40 B + 13A

726 48 1
                                    

Sala Spotkań powoli pustoszeje. Ludzie wychodzą, niepewnie rozglądając się dookoła. Ruszam za Susan, ale nagle napotykam znaczące spojrzenie Amara.

- Co? - pytam, zapominając o jakichkolwiek zwrotach grzecznościowych. Mężczyzna pokazuje mi, że mam podejść bliżej, więc po krótkim wahaniu wykonuje polecenie. Poza nami z pokoju nie ruszają się jeszcze tylko dwie osoby - moi rodzice.

- Możesz mi wyjaśnić, szeregowy, co tu się właśnie odjebało? - Krzyżuje ręce na piersi. Przygryzam dolną wargę. - Tylko mi nie wmawiaj, że nie masz z tym nic wspólnego, bo i tak się dowiem.

Przytakuję.

- Knox... - Czuję, że nienawidzę nawet ich imion. - Bradley, Fernando i ja mieliśmy mały... incydent, podczas Eliminacji.

- Incydent? - naciska Amar.

Przesuwam dłonią po włosach. Nie ma słów, które opisałyby tę sytuację w dobrym świetle.

- Chyba można powiedzieć, że mnie zaatakowali - zaczynam powoli. - Weszli do mojego pokoju i... trochę poturbowali. To znaczy Knox i Bradley. Fernando próbował ich powstrzymać.

- I powiedziałaś o tym bratu, a on to rozgadał znajomym i teraz postanowili się zemścić?

- Nie - mówię szybko. - Cal... Szeregowy Prior też tam był. Tylko chwilę później. Pomógł mi, a potem powiedział o wszystkim księciu.

Amar zastanawia się nad tym przez chwilę.

- Debile - rzuca w końcu. - No nic, szeregowy. Możesz iść, zajmę się tym.

- Nie sądzę, żeby jeszcze było się czym zajmować - wyrywa mi się. Spoglądam na niego, ale on tylko uśmiecha się lekko.

- Możesz mieć trochę racji.

Uznaję to za koniec rozmowy. Kiedy się odwracam, chcę od razu wyjść, ale nie mogę zignorować mamy i taty, którzy natychmiast ruszają w moją stronę.

- Beatrice. - Ojciec spogląda na mnie poważnym wzrokiem. - Może powiesz nam, co się właśnie stało?

Nie mam na to ochoty. Zerkam przez ramię na Amara, który przy stole przegląda jakieś papiery. Powiedzieć mu o tym było ciężko, ale mogłam wyłączyć myślenie. Jest dowódcą, ale nic dla mnie nie znaczy. Nie mogę tego zrobić przy rodzicach.

Kiedy wzdycham, czuję, jak trzęsie mi się oddech. Przed chwilą wszyscy widzieli mnie przerażoną, a teraz żądają wyjaśnień. Jakby to nie mogło zaczekać do rana.

- Pięciu facetów zostało pobitych przez innych pięciu facetów. Ci drudzy zaczęli, ale i tak wszyscy im kibicowali, bo był tam mój brat.

Próbuję ich wyminąć, ale matka przytrzymuje mnie za ramiona.

- Beatrice - upomina mnie.

- Przepraszam. - Kręcę głową. - Po prostu nie mam ochoty o tym rozmawiać, w porządku? To stara sprawa.

- Chyba nie dość stara - zauważa kobieta.

- Dość, by zaczekać do rana - zapewniam ją, ale po chwili dodaję ciszej. - Zgoda?

Rodzice wymieniają niepewne spojrzenia. Ostatecznie ojciec kiwa głową.

- Niech będzie. Idź odpocząć.

Posyłam mu lekki uśmiech, po czym wreszcie opuszczam pomieszczenie. Mam nadzieję, że do następnego spotkania ktoś inny im to wytłumaczy.

Przez chwilę idę spokojnym krokiem, ale gdy tylko znajduje się poza zasięgiem wzroku ludzi w Sali Spotkań, zrywam się do biegu. Mój plan jest taki: wrócić do sypialni i poprosić Susan lub Christinę, żeby zaprowadziły mnie do szpitala. Tam znaleźć brata i nakłonić go, by zaprowadził mnie do Tobiasa. Nie wiem, co mam myśleć o tym, co zrobił i wcale nie zamierzam tego robić. Jakaś część mnie zdecydowanie nie popiera jego reakcji, druga próbuje mnie przekonać, że stanął w mojej obronie. Nie chcę słuchać żadnej, dopóki go nie wysłucham. Mam dość kłótni i niepewności między nami, nie chcę zniszczyć tego, co dopiero wczoraj udało nam się stworzyć.

Because I had You ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz