Rozdział 26

1K 59 17
                                    

Zostaw ją.

Czekam na huk. Wpatruje się w Tobiasa i nawet nie czuję strachu. Jedynie żal z powodu świadomości, ile rzeczy mogłam zrobić lepiej i jak wiele w ogóle mogłabym jeszcze zrobić, gdybym miała więcej czasu. 

Jednak strzał nie pada. Czas mija, a ja wciąż oddycham.

- Błagam... - powtarza Tobias. Wpatruje się w żołnierza załamanym wzrokiem. 

Nagle przestaję czuć metal na skórze.

- Dobrze - mówi mężczyzna. Nie wiem, jakie uczucie w tej chwili odczuwam bardziej - zaskoczenie, ulgę, czy strach, kiedy nagle do mnie dociera, co się właśnie stało. - Zamknąć ich.

Rozkaz jest skierowany właściwie tylko do jednej osoby, bo tylko jeden żołnierz nadal jest na nogach - ten, którego powaliła Nita. Teraz już nikt nie stawia oporu, wszyscy sami wchodzimy do pokoju, pozwalamy się zamknąć. Obolała siadam pod ścianą, zostaję do niej przykuta, a potem patrzę, jak Caleb zostaje wciągnięty do celi.

- Co z nim? - To ja powinnam zadać to pytanie, ale robi to Peter. Jest po zupełnie innej stronie pomieszczenia niż mój brat. 

- Żyje - odpowiada Clark. - Jest tylko nieprzytomny.

Tobias został przykuty obok mnie. Czuję ciepło jego ciała. Spoglądam na niego, ale czuję się trochę tak, jakbym wcale na niego nie patrzyła.

- Bet... - zaczyna, wpatrując się we mnie. 

Kręcę głową. Wciąż mam przed oczami jego klęczącego na podłodze i błagającego o moje życie. Znam go. Pomimo wszystkiego, co się między nami wydarzyło i tego, co się nie wydarzyło, znam go. Wiem, że nic nie jest w stanie go złamać.

Poza perspektywą mojej śmierci, najwyraźniej.

Nie mogę się do niego przysunąć, nie wiem, co miałabym powiedzieć, więc mówię tylko:

- Przepraszam.

Uśmiecha się w odpowiedzi, a po jego policzkach zaczynają płynąć łzy. Ten widok rozdziera mi serce. Kilka razy otwiera i zamyka usta, jakby zapomniał, jak się mówi. Znam to uczucie. 

W końcu ciszę przerywa Uriah, który znów siedzi naprzeciwko mnie.

- Jak twoja noga? - pyta.

~~*~~

Kolejne godziny to koszmar. Caleb co prawda odzyskał przytomność, ale to jedyny pozytywny akcent, bo reszta nadal jest obolała, znowu straciłam czucie w rękach, a światło znów zgasło, co zaczyna wywoływać obłęd.

- Ktoś śpi? - zagadnął Zeke markotnym tonem.

- Cii - uciszył go Bellamy. - Clarke śpi.

- No to przecież o to pytam...

- Dobra, nieważne - westchnął chłopak. - To już nieaktualne.

- Coś się dzieje? - spytała Clarke zaspanym tonem.

- Myślę, że pora stąd spadać - odzywa się Peter. Jego głos dobiega gdzieś z prawej. - Jakieś pomysły?

- Możemy ukraść łyżki do zupy i wyryć tunel do miasta - proponuje Uriah.

- Realne pomysły - precyzuje Hayes. 

- Najpierw, geniusze, to my musimy stąd wyjść - mówi Tobias. - I nie wiemy, czy nie jesteśmy podsłuchiwani. A pewnie jesteśmy.

Znów zapada cisza, ale tym razem ja ją przerywam.

- Zauważyłam coś - zaczynam. Nawet jeśli jesteśmy podsłuchiwani, powinni o tym wiedzieć. Staram się mówić w miarę cicho. - Ta kobieta, która była na stołówce... Gdzieś ją już widziałam.

Because I had You ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz