Rozdział 36 B

751 49 20
                                    

Ostatni dzień naszego pobytu w Agencji upływał w dość napiętej atmosferze, ale właściwie nie zwracałam na to większej uwagi. Wczoraj wieczorem Tobias i Zeke wrócili wykończeni z kolejnego spotkania przywódców, ale gdy na nich spojrzeliśmy, obaj uśmiechnęli się szeroko.

- I co? - spytałam, prostując się na łóżku. 

Tobias przeniósł na mnie wzrok.

- Wracamy do domu. 

Alec i Aspen chyba nigdy nie pogodzili się z myślą, że ośrodek wypełniła armia Niezgodnych, nie wspominając o Davidzie, ale nim z kolei nikt się za bardzo nie przejmował. Z tego, co powiedział mi Caleb wynikało, mówiąc najprościej, że Tobiasowi udało się podpisać jakieś kontrakty z Clary, Maxonem i Agencją, które gwarantowały nienaruszalność terytorialną i sojusz między eksperymentami i ośrodkiem. Wyglądało to chwiejnie, ale zdecydowanie mogło być gorzej. 

W sypialni, którą nadal zajmowała nasza drużyna, mimo że teraz już właściwie wszystkie pokoje zamieszkiwali ludzie z Chicago, jest raczej radośnie. Ktoś proponował, żeby Uriah nocował z nami, ale pomysł został odrzucony, ponieważ musiałby zająć łóżko Milesa. Pomimo tego, że udało nam się wyjść na prostą, pamięć wydarzeń ostatnich kilku dni nie pozwala nam zignorować jego odejścia. Z szacunku dla niego przynajmniej tyle mogliśmy zrobić.

David przepraszał za jego śmierć. Upierał się, że dał bardzo wyraźne instrukcje - nikt nie miał zginąć. Nikogo to jednak nie obchodziło. Miles nie żyje i tylko to ma znaczenie.

 Wrzucam swoje ubrania do plecaka. Nie mam ich zbyt wiele, ale paradoksalnie więcej, niż kiedy opuszczaliśmy kwaterę główną. Mam wrażenie, że od tego czasu minęły całe miesiące, nie mówiąc już o czasach, kiedy byłam w mieście. 

- Niezła rozróba - przyznaje Christina, obserwując każdy mój ruch. Siedzi po turecku na moim materacu i obraca w rękach kostkę Rubika. Nie mam pojęcia, skąd ją wzięła, ani po co ją wzięła; nie ma logicznego umysłu. - Zgaduję, że cieszysz się na myśl o powrocie.

- Bystra jesteś - śmieję się. - Rzeczywiście. Wydaje mi się, że to niczego nie ułatwi, ale... - Kręcę głową. - To jednak co innego. Tutaj jest inny świat.

- Wszystko poza murami to inny świat - zauważa, z czym nie mogę się nie zgodzić.

- Tak, ale... Niezgodni są z Chicago, tak jak ja i ty. Matthew i Allison, jedyne osoby, ktore poznałam w Agencji, a które są w porządku, mimo wszystko się od nas różnią. Nawet ludzie z innych eksperymentów... To nie dla mnie.

- Mamoooo - zawyła brunetka. - Chcę do domuuuu.

- Zabrzmiało jak Zeke - znów parkam śmiechem. Brakowało mi Christiny. Susan i rodziców też, ale chyba niczyjego braku towarzystwa nie odczułam tutaj tak bardzo, jak jej. Byli ludzie, ktorych lubiłam mniej lub bardziej, byli tacy, na których mi zależało, ale jednak każdy miał inny charakter. Osobowość Christiny sprawiała, że miała kontrolę nad atmosferą wokół siebie, potrafiła sprawić, że czułam się sto razy lepiej... albo sto razy gorzej, ale zwykle nie wykorzystywała tej umiejętności przeciwko mnie. 

Podobnie jak wszyscy zebrani, odwracam głowę w stronę drzwi, kiedy ktoś wchodzi do pokoju. Scott przechodzi przez próg niepewnie, jakby był tu pierwszy raz. Tuż za nim idzie ładna brunetka. Trzymają się za ręce.

- Słynna Allison? - zgaduje Christina. Przytakuję.

- Hej wszystkim - odzywa się chłopak, rozglądając się dookoła. - Jest Tobias?

- Jeśli go nie widzisz, to chyba nie - mówi Bellamy z drugiego końca pokoju, gdzie od dłuższego czasu prowadził cichą rozmowę z Clark. Miałam dziwne wrażenie, że coś się między nimi popsuło w czasie tego wyjazdu, a teraz ostrożnie próbowali to naprawić. Cóż, chyba nie tylko im by się to przydało. - A co?

Because I had You ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz