Rozdział 31 B

837 52 27
                                    

Mówi się, że "przyzwyczajenie jest drugą naturą człowieka". To prawda. Cała nasza grupa bardzo szybko przyzwyczaiła się do niemal całkowicie pustych korytarzy Agencji. Można więc sobie wyobrazić, jacy byliśmy zdziwieni, kiedy po opuszczeniu stołówki odkryliśmy, że ten stan rzeczy jest już nieaktualny. 

- No to pięknie - rzuca Zeke, kiedy wszyscy zatrzymujemy się zaledwie dwa korytarze dalej. 

- Co się dzieje? - pyta Simon, stojący gdzieś z tyłu.

- Pięciu strażników na środku korytarza.

- Po prostu ich załatwmy - mówi Peter. Kilka osób rzuca mu ostre spojrzenia. - No co? Czego wam brakuje? Broni? Przewagi liczebnej? Jaj?

- To nie kwestia jaj. - Tobias wywraca oczami. - W miarę możliwość nie pchajmy się w kłopoty. Obejdziemy ich.

- Jak? - pytam. Agencja to naprawdę olbrzymi budynek, a nie sądzę, żeby tym razem Matthew był gotów nas szukać. 

- Wejdziemy na piętro i przejdziemy górą. - Eaton wskazuje na schody za nami. Nikt się nie sprzeciwia, więc po chwili jesteśmy już na wyższej kondygnacji, co jednak wcale nie ułatwia sprawy.

- No to po prostu zajebiście - rzuca ze złością Alec, po czym spogląda wymownie na Clary. - Mówiłem, że nie powinniśmy się w to pakować. 

- Nie teraz - ucina ruda. - Może...

- A kiedy? Przez ciebie...

- Chciałeś się nie angażować? To jest jedyna forma nieangażowania się, na jaką mogliśmy się zdecydować. - Dziewczyna naprawdę wygląda na zirytowaną, a ja kompletnie nie rozumiem, dlaczego się kłócą. Niby jak mieliby się nie angażować? 

- Alec ma rację, ale tym zajmiemy się potem - odzywa się Isabell.

- Alec nie ma racji i to tym zajmiemy się potem - mówi Simon.

- Szczerze mówiąc mam w dupie, czy Alec ma rację, ale wolałbym z tego powodu nie zaliczyć kulki - mówi Caleb. - Ktoś ma jakiś pomysł, jak obejść wszystkie albo chociaż część obstawy? 

Przez chwilę wszyscy myślą intensywnie. 

- Może się rozdzielimy? - proponuję. Nie chcę tego robić, ale wydaje mi się, że ani ja, ani nikt inny nie wpadnie na nic innego. Kilka osób kiwa głową. Tobias wbija we mnie dziwny wzrok. - Zrobimy mieszane zespoły - dodaję.

- To mi śmierdzi brakiem zaufania - mówi Alec, ale zanim zdążę coś na to odpowiedzieć, robi to Clarissa.

- Na twoim miejscu bym się nie odzywała.

Staram się ukryć zaskoczenie. Wcześnie nie wiedziałam, o co się kłócą. Teraz wciąż tego nie wiem, ale zaczynam czuć, że ta wiedza jest mi potrzebna do szczęścia.

Albo do życia.

- Podzielimy się na trzy grupy - decyduje Tobias. - Poprowadzę jedną, Clary drugą, a... Alec i Caleb trzecią?

- Simon i Caleb - poprawia go ruda.

- Ej! - protestuje Lightwood, ale nikt nie zwraca na to większej uwagi. 

- Pójdę z nimi - oferuje Peter. Kiedy wszyscy na niego spoglądają, jego policzki robią się leciutko różowe. - Jeśli nie macie nic przeciwko.

- W porządku. - Tobias kiwa głową, równocześnie upewniając się, że królowa nie ma nic przeciwko. - Pójdziecie w trójkę. Clary, weź Clark i Nitę, a mi przydziel kogoś od siebie.

- Weź Isabell, ale ja zabieram Zekego - mówi dziewczyna. Eaton spogląda na nią uważnie, ale potem uśmiecha się lekko.

- Widzę, że zaufanie w grupie jest ogólnie na wysokim poziomie.

Because I had You ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz