Rozdział 12 B

1.5K 59 28
                                    

Wszyscy Niezgodni z grupy, która była na zewnątrz, zostają odesłani na pół godziny, żeby mogli się przebrać i ogarnąć, a potem spotykamy się w jadalni na spóźnioną kolację. Fasolka, którą dostajemy, jest ledwie ciepła, bo jedzenie odgrzewa się tylko raz dziennie.

- Znowu to paskudztwo - rzuca Murphy, przyglądając się swojej kolacji. 

Spoglądam na Christinę, która zamiera z łyżką w połowie drogi do ust, ale później po prostu zaczyna jeść, więc robię to samo, podczas gdy znajomi Murphy'ego sami walczą z jego defetyzmem.

- Morale w grupie wzrastają - zauważa gorzko brunetka. 

- Chyba tylko żartował - mówię z nadzieją, bo to właśnie wiara Niezgodnych w zwycięstwo jest ich główną siłą i gdyby zaczęło dobijać ich coś takiego, jak zimna fasolka, nie mielibyśmy pewnie zbyt wielkich szans. Po chwili jednak wszyscy siedzący kilka krzeseł od nas wybuchają śmiechem; spoglądam w tamtą stronę i zauważam uśmiechniętego Murphy'ego, któremu najwyraźniej Bellamy wsadził twarz do talerza.

- Nieważne. - Christina kręci głową, patrząc na chłopaka spode łba. - Wkurza mnie.

Wzruszam ramionami i skupiam się na swojej porcji. Po chwili na stołówkę wchodzi spóźniony Zeke, ale zamiast wziąć swoją porcję i usiąść, zaczyna łazić między stołami  i zaczepiać ludzi.

- Co on robi? - Moja przyjaciółka marszczy brwi.

- Nie wiem - odpowiadam natychmiast, ale od razu myślę o światłach, które widzieliśmy na zewnątrz. 

Jestem tak skupiona na obserwowaniu Zekego, że nie dość, że całkiem zapominam o kolacji, to w dodatku nie zauważam Tobiasa, który nagle kładzie mi rękę na ramieniu. Zaskoczona podskakuję na krześle, na co rozbawiona Christina parska śmiechem i zakrywa sobie usta dłonią.

- Cześć - mówi chłopak. Krótko kiwa Christinie głową. - Możemy porozmawiać?

- Em... Jasne - odpowiadam niepewnie i wstaję, zostawiając prawie nietkniętą kolację.

- Christina, spotkałem Willa. - Tobias jeszcze raz zwraca się do brunetki. - Prosi o znalezienie czasu w napiętym grafiku.

Wychodzimy ze stołówki, a Zeke po sekundzie rusza za nami i cała nasza trójka zatrzymuje się kilka metrów za drzwiami.

- Co się dzieje? - pytam, zaniepokojona ich minami.  Tobias wygląda na zestresowanego, a Pedrad na mega nakręconego i żadna z tych reakcji nie wróży niczego dobrego.

- Jak już wiesz, widzieliśmy coś - zaczyna Eaton, nie patrząc na mnie. - I po pierwsze: czy komuś o tym powiedziałaś?

Kręcę głową.

- Nie.

- To dobrze, lepiej nie robić afery. 

- Niestety - mamrocze Zeke, ale Tobias go ignoruje i ciągnie dalej.

- Druga sprawa. Jak również wiesz, zbieramy drużynę...

- Konkretnie ja - znów wtrąca ciemnoskóry i tym razem brunet szturcha go łokciem w żebra. 

- ...i szczerze mówiąc nie wiem, co mam myśleć o tym pomyśle, ale...

- ... chciałbym, żebyś ze mną jechała - kończy Zeke, masując obolałe miejsce. Unoszę brwi.

- Ja? - upewniam się, zaskoczona. - Ale... - Spoglądam na Tobiasa. Wcześniej nie chciał mnie w nic mieszać, a ta akcja z całą pewnością nie była planowana. Sam fakt, że mówi mi o tym, a w dodatku nie robi wszystkiego, by trzymać mnie z daleka od wydarzeń, jest co najmniej podejrzany. 

Because I had You ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz