Pomieszczenie jest naprawdę małe, w całości obłożone metalem. Caleb wprowadza mnie do środka jako jedną z pierwszych - nie ma opcji, żeby zmieściło się tu więcej niż siedem osób, a przydałoby się trochę miejsca na tlen.
Za metalową ladą stoi dziewczyna o jaskrawofioletowych włosach. Na nasz widok unosi mocno wymalowaną brew.
- Co jest? - pyta, ruchem podbródka wskazując na moje ramię.
- To nie jest wstęp do standardowej procedury - upomina ją Caleb.
- Coś takiego jeszcze istnieje? - Tuż obok pojawia się Peter i przybija dziewczynie piątkę na powitanie. - Siema, Nancy. Mieliśmy małą wpadkę przy Siódemce, ale to siostra Cala. Załatwimy to później, okay?
Nancy waha się przez chwilę, ale ostatecznie kiwa głową.
- Niech będzie, zabierz ją. Ale reszta w porządku?
- Tak - rzuca Caleb i odwraca mnie do siebie. - Peter zaprowadzi cię do szpitala, dostaniesz coś na ból, dobrze? Nie będzie tego dużo, ale pomoże na jakiś czas. Później pogadamy.
Nie mam nawet okazji, żeby coś odpowiedzieć. Peter kładzie mi rękę na plecach i przeprowadza obok lady do następnych drzwi, podczas gdy Nancy wyciąga jakiś zeszyt i razem z Calebem przeprowadza coś, co wygląda jak spis towaru, przy czym pierwsza pozycja to Beatrice Prior. S.
S?
Korytarz jest wąski i ciemny, ale niezbyt długi - prawie od razu Peter przechodzi do sporego pokoju, w którym na kilku ustawionych w rzędzie łóżkach leżą cztery osóby. Nie ma to jednak zbyt wiele wspólnego ze skrzydłem szpitalnym w pałacu - pościel jest niedoprana, w sali stoi tylko jedno krzesło i mała szafka z trzema szufladami. Przy jednym z pacjentów stoi pielęgniarka z krótkimi, ciemnymi włosami.
- Brenda? - pytam, kiedy dziewczyna odwraca się w naszą stronę.
- Beatrice. Boże, co się stało?
Brunetka szybko do nas podbiega, a potem każe mi usiąść na wolnym łóżku i wyrzuca Petera za drzwi.
- Szew jest w porządku - ocenia. - Chciałbym dać coś na sen, ale... chyba wystarczy trochę maści i środek przeciwbólowy.
- Na ranę postrzałową? - dziwię się.
- To tylko draśnięcie.
Nie ujęłabym tak tego, ale już się nie odzywam. Z bliska Brenda wygląda na naprawdę zmęczoną, pod oczami ma ciemne wory, a jej przetłuszczone włosy sterczą na wszystkie strony. Na kieszeni poplamionego kitla ktoś pośpiesznie wyszył zielonego węża, symbol Niezgodnych. Ja swoją broszkę wciąż mam w plecaku.
- Połóż się na jakiś czas - nakazuje dziewczyna. - Mieliście ciężki dzień.
Przytakuję, po czym kładę się na łóżku, ale widok szpitala, pozostałych chorych, samej Brendy i wszystkiego, co dzisiaj widziałam, nie pozwala mi zasnąć. Od dziecka wiedziałam, czym jest wojna. Każde dziecko to wie i nie powinno się wmawiać im, że to nieprawda. Prawdą jest jednak, że trudno im to zrozumieć. Teraz, gdy jestem w samym środku czegoś tak okropnego zaczyna do mnie docierać, że za każdym razem, gdy wydaje mi się, że powoli staczamy się na dno odkrywam, że tak naprawdę spadamy na złamanie karku z olbrzymią szybkością, a ziemi wciąż nie widać.
Nie spodziewam się nikogo zbyt szybko, ale Caleb wchodzi do szpitala po kilkunastu minutach. Idąc w stronę mojego łóżka wciąż utyka, a ja muszę użyć całej siły woli, by co chwila nie spoglądać na jego metalową nogę.
- Czujesz się trochę lepiej? - pyta z troską.
- Odrobinę. Brenda dała mi jakiś środek przeciwbólowy - Wzruszam ramionami, chcąc zbagatelizować sprawę i natychmiast się krzywię.
CZYTASZ
Because I had You ✔
FanfictionDla Beatrice Prior Eliminacje dobiegły końca, ale dla Tobiasa Eatona gra toczy się dalej, chociaż od początku jest na straconej pozycji - w chwili, gdy do pałacu przyjechało dwadzieścia pięć dziewczyn, jego los został przypieczętowany, bo tego chcie...