Budzę się z jego imieniem na ustach.
Will. Martwy.
Przeze mnie.
Dzisiejszy dzień wydaje się koszmarem, którego staram się nie pamiętać, ale nie potrafię odsunąć od siebie rozmazanych wspomnień. Jak przez mgłę pamiętam, że Brenda zostawiła mnie z załamaną trójką Niezgodnych i nieruchomym, wciąż leżącym w zakrwawionej pościeli Willem i pobiegła po Tobiasa, który wszedł do szpitala razem z szarym na twarzy Zeke'em. Brunet przytulił mnie mocno, ale nie mam pojęcia, co mówił, pewnie chciał mnie uspokoić. A potem go zabrali. Zawinęli w to samo prześcieradło, na którym umarł i wynieśli ze szpitala. Nie kojarzę, czy wyjaśnili dokąd. Zastanawiałam się, czy od razu wyniosą go na powierzchnię i zakopią gdzieś w pobliżu wejścia, czy oddalą się kilka kilometrów, niosąc chłopaka, jakby był workiem ziemniaków.
- Poradzisz sobie? - spytał mnie Tobias, zanim wyszedł. Skinęłam głową i od tego czasu te słowa kołaczą się w mojej głowie, tak samo, jak odgłos powietrza, ulatującego z płuc brata Cary po raz ostatni.
Był Will, była śmierć, byli Tobias i Zeke. A potem była Christina.
Nie wiem, kto powiedział Carze. Wyszłam ze szpitala, nie wiedząc, dokąd idę, ani dlaczego. Uświadomiłam sobie, że idę na salę treningową, dopiero kiedy stałam już przed drzwiami. Ostrożnie, na glinianych nogach, weszłam do środku i od razu zauważyłam przyjaciółkę - stała razem z Marlene przy tarczy i z uśmiechem wyciągała z niej swoje noże.
Nagle przyszło mi do głowy, że wcale nie muszę tego robić. Że mogę dać jej jeszcze kilka minut cudownej niewiedzy, nie odbierać jej radości. Ale równocześnie wiem, że w końcu i tak będzie musiała się dowiedzieć, a ja nie mogę uciec przed odpowiedzialnością.
W milczeniu przeszłam przez salę, niemal nie zauważając zaskoczonego Amara i kilku osób z grupy, które mnie kojarzyło. Stanęłam bezpośrednio przed brunetką, która uśmiechnęła się na mój widok. Ten uśmiech bolał.
- Beatrice! - zawołała zaskoczona. Marlene podeszła bliżej i uniosła brwi. - Co tu robisz? Już cię wywalili?
- Nie... - Głos z trudem przechodził mi przez gardło. - Musimy porozmawiać. Tylko my.
Dziewczyny wymieniły zaskoczone spojrzenia, ich uśmiechy momentalnie zniknęły, a Christina pobladła na twarzy. Wychodząc, skinęłam Amarowi, który chyba wyczytał coś z mojego spojrzenia, bo nawet nie zrobił nic, żeby nas zatrzymać. Kiedy tylko znajdujemy się na korytarzu, opieram się od ścianę, ale zaraz potem się prostuję, bo nie wiem, co mam ze sobą zrobić.
- Byłam w szpitalu - zaczęłam, na co moja przyjaciółka skinęła głową. - W jednym z korytarzy był wypadek.
Mój głos był wyprany z emocji. Nie pamiętam nawet, co powiedziałam. Wiem tylko, że po wszystkim Christina przez kilka sekund stała w bezruchu, a potem zaczęła kręcić głową i powtarzać, że to niemożliwe. Nigdy nie zapomnę wyrazu jej twarzy, kiedy zaprowadzono nas do prowizorycznej kostnicy, jak upadła na kolana przy metalowym stole. Nigdy nie zapomnę jej krzyku.
~~*~~
Wieczorem siedzę w sypialni, w rękach trzymam poduszkę i bawię się skrawkiem poszewki. Spędziłam tu większość dnia, na zmianę śpiąc i wpatrując się w przestrzeń. Staram się nie myśleć, co po całym dniu zadręczania się jest dość proste. Jutro o świcie wyruszamy do miasta, więc powinnam wykorzystać ten czas na sen, ale nie potrafię. Mogę tylko siedzieć.
- Puk puk. - Tobias niepewnie wchodzi do pokoju, chociaż jesteśmy u niego. Patrzy na mnie z troską, wygląda na zmęczonego. Kiedy go widzę, mam ochotę znowu wybuchnąć płaczem, co robiłam dzisiaj średnio co godzinę. - Mogę...?
CZYTASZ
Because I had You ✔
FanfictionDla Beatrice Prior Eliminacje dobiegły końca, ale dla Tobiasa Eatona gra toczy się dalej, chociaż od początku jest na straconej pozycji - w chwili, gdy do pałacu przyjechało dwadzieścia pięć dziewczyn, jego los został przypieczętowany, bo tego chcie...