W ciągu ostatnich miesięcy przeprowadziłam się trzy razy. Z przestronnej, pałacowej sypialni do swojego starego pokoju, który może nie był ekskluzywny, ale własny i z całą pewnością wystarczający, a następnie do wąskiego, długiego pomieszczenia, z ponad trzydziestoma piętrowymi łóżkami ustawionymi wzdłuż ścian, co daje ponad pięćdziesiąt kobiet, a to wciąż nie wszystkie, które przystąpiły do Niezgodnych. W środku jest duszno i niemal całkowicie ciemno, blady snop światła wdziera się do pokoju zza powieszonej w przejściu szmaty, służącej za drzwi.
Leżę półprzytomna na dolnym materacu i wpatruję się w spód łóżka Christiny. Nie potrafię zasnąć. Ból z postrzelonego ramienia, który uspokoił się na parę godzin, teraz wraca, promieniując na resztę ciała. Mam ochotę natychmiast pobiec do skrzydła szpitalnego, ale wątpię, żebym była najbardziej potrzebującą osobą w bazie. Poza tym pewnie i tak nie znalazłabym drogi.
Przewracam się na zdrowy bok i wciskam twarz w poduszkę. Muszę skupić się na czymś innym, myśleć o czymś przyjemnym... Udaje mi się jedynie przywołać w głowie obraz Caleba, zanim ktoś odsuwa zasłonę w drzwiach i wchodzi do sypialni. Otwieram jedno oko i obserwuję rozmazaną sylwetkę. W pierwszej chwili nie mogę rozpoznać żadnych szczegółów, ale później, w miarę jak się zbliża, odkrywam, że ma zbyt szerokie ramiona, jak na kobietę, jest wysoki i porusza się bezszelestnie, ale pewnym krokiem.
Momentalnie odzyskuję pełną przytomność. Ktokolwiek to jest, raczej nie powinno go tu być. Mężczyźni nie mają wstępu do tej sypialni, więc...
Intruz zatrzymuje się w naszym rzędzie i klęka na jedno kolano, tuż obok mojego łóżka. Jest ciemno, ale nie na tyle, bym nie mogła go rozpoznać. Wyraźnie zarysowana linia szczęki, zakrzywiony nos i głęboko osadzone oczy. Tobias.
- Bet? - szepcze chłopak i wyciąga rękę w moją stronę. - Hej, Bet.
- Nie śpię - odpowiadam, zanim zdąży mnie dotknąć. Zamiera na moment i wycofuje się z powrotem na podłogę.
- Cii - upomina mnie, kiedy Christina przewraca się na drugi bok. Przewracam oczami. Jak na dowódce rebelii i następce tronu zachowuje się wręcz śmiesznie.
- Co tu robisz? - Mimo wszystko również zniżam głos do szeptu. Chłopak szybko rozgląda się dookoła.
- Muszę z tobą porozmawiać.
Powstrzymuje prychnięcie. Zebrało mu się na nocne zwierzenia.
- Nie musisz - zapewniam go i przewracam się na plecy. Chciałabym na drugi bok, ale przez ranę nie mogę. Mam jednak nadzieję, że zrozumie sugestię.
- Beatrice. Proszę cię - nalega Tobias.
Kręcę głową i zamykam oczy. Błagam cię, człowieku, daj mi spokój. Tak dobrze mi się żyło, zanim cię poznałam. Miałam spokój, rutynę i żadnych sensownych widoków na przyszłość, a ty dałeś mi wolność, możliwość wyboru i wciągnąłeś w wojnę, której sensu nie pojmuję. Byłabym szczęśliwa, gdybyś przynajmniej wiedział, czego ode mnie chcesz.
Słyszę jego westchnienie, ale wciąż nie otwieram oczu. Czekam, aż wstanie i wyjdzie, ale zamiast tego czuję, jak opiera się o mój materac i po chwili czuję jego oddech przy uchu.
- Chciałbym z tobą porozmawiać - powtarza. - Proszę, pozwól mi na to.
Niechętnie otwieram oczy i znów na niego spoglądam. Mam niesamowitą siłę woli.
- Dobra - rzucam wkurzonym tonem i wstaję, przez chwilę czując zawroty głowy. Zdecydowanie potrzebuję snu. Podnoszę z podłogi swoje buty i za Tobiasem wychodzę z pokoju, skradając się na palcach. Dopiero na korytarzu wsuwam tenisówki na bose stopy.
CZYTASZ
Because I had You ✔
FanfictionDla Beatrice Prior Eliminacje dobiegły końca, ale dla Tobiasa Eatona gra toczy się dalej, chociaż od początku jest na straconej pozycji - w chwili, gdy do pałacu przyjechało dwadzieścia pięć dziewczyn, jego los został przypieczętowany, bo tego chcie...