Nie bardzo potrafię określić, jak się teraz czuję. Idąc do kuchni, staram się uporządkować sobie bałagan, który zebrał się w mojej głowie, ale okazuje się to zbyt trudne. Nie wiem, czy powinnam czuć się teraz bezpieczniej, kiedy dorwaliśmy Davida i przeczyściliśmy drogę, czy jeszcze bardziej wyczulić się na potencjalne zagrożenie. Usiłuję skupić się na wypatrywaniu kolejnych najemników, ale problem w tym, że tak naprawdę wcale się nimi nie przejmuję. Jedyne, co mnie martwi, to Clarissa Fraychild, świetnie dogadująca się z chłopakiem, który może powinien być moim chłopakiem, a może nie powinien, ale już tyle razy byłam na najlepszej drodze, by go stracić, że teraz mam wrażenie, że nigdy nie przekonam się, jakby to było, gdyby jednak nim był.
Musimy porozmawiać.
Tak, musimy. Ale co jeśli Tobias uzna, że wcale nie powinien się wiązać z kimś takim jak ja, skoro jednak na świecie istnieją inne miasta, inne królestwa, inne państwa? Skoro istnieją prawdziwe księżniczki?
Kręcę głową, idąc krok w krok obok Americi. Nie mogę tak myśleć. Przecież wiem, jak ważna jestem dla Tobiasa. Nie mogę w to wątpić tylko dlatego, że nagle pojawiła się jakaś dziewczyna. Przecież wokół nas ciągle były jakieś dziewczyny, chociażby Clarke i Nita. Poza tym Clary miała narzeczonego.
Który wyparował, tak samo jak Uriah, ale to inna sprawa.- Dziękuję - mówi nagle Amy. Spoglądam na nią zaskoczona. Kiedy przekonała się, że nie jesteśmy jej wrogami i nie zamierzamy zamordować jej przyjaciół dla zabawy, zdecydowanie się uspokoiła. Jednak kiedy wypowiada kolejne słowa, jest cicha, jakby była się, że usłyszy nas Isabell albo Zeke, którzy idą kilka metrów od nas. - Za zrozumienie, które okazałaś mi w gabinecie. Nie chciałam się rozkleić.
- Nie ma sprawy - zapewniam ją. - Martwiłaś się o Maxona i Aspena, bo są dla ciebie ważni. To zrozumiałe.America posyła mi słaby uśmiech.
- I tak dziękuję. Może nie jestem właściwą osobą, żeby to mówić... a może jestem, w końcu byłam w podobnej sytuacji... - Wzrusza ramionami. - Ale będziesz świetną królową.
Staję jak wryta. Mruga kilkakrotnie.
- Co?
Ona też się zatrzymuje, też wygląda na zdezorientowaną, ale w inny sposób. Jakby nie wiedziała, co jest nie tak.
- Co co?
- Dlaczego mówisz, że będę świetną królową?Wzrusza ramionami.
- Po prostu... Wydaje mi się, że masz cechy, które powinna mieć królowa. Troszczysz się o innych, nawet o obcych i jesteś odważna.
Opuszczam wzrok, skupiam się na falujących włosach Isabell, kilka metrów przed nami.
Nieprawda, myślę. Nie mam żadnej cechy, którą powinna mieć królowa. Jestem lekkomyślna i nie mam pojęcia o polityce. Jedyne, co utrzymuje mnie w kręgu tego obłędu, to Tobias.
- Nie sądzę - mówię cicho, ale potem kręcę głową. - Ale nie o to pytałam. I cieszę się, że tak myślisz... - urywam. W ogóle nie do tego zmierzam, plącze mi się język. - Chodziło mi raczej o to... Skąd pomysł, że w ogóle mogę być królową?
- No bo... Zeke mówił, że ty i Tobias jesteście zaręczeni. Wspominał, że to nieoficjalne, ale byłoby głupio ukrywać twoje zaręczyny przed tobą, prawda?
- Rzeczywiście - przyznaję sceptycznie. - Mówił coś jeszcze?
- Zaprosił nas na ślub. Nas... wszystkich.
Z mojego gardła wydobywa się ciężki do sformułowania dźwięk, kiedy szybkim krokiem ruszam za Pedradem, nawet nie uprzedzając o tym Americi.- Zeke! - wołam, naprawdę zirytowana. To na pewno był po prostu głupi żart, zresztą jeden z wielu, bo niby co innego miałoby to być? Niemniej jednak byłam zmuszona uznać go za conajmniej nietaktowny.
CZYTASZ
Because I had You ✔
FanfictionDla Beatrice Prior Eliminacje dobiegły końca, ale dla Tobiasa Eatona gra toczy się dalej, chociaż od początku jest na straconej pozycji - w chwili, gdy do pałacu przyjechało dwadzieścia pięć dziewczyn, jego los został przypieczętowany, bo tego chcie...