Rozdział 42 B + fragment 12 A

651 43 2
                                    

Dopiero kolejne dni w pełni uświadamiają mi, jak bardzo zmieniło się moje życie. Oczywiście, wiedziałam, że wszystko się zmienia; wiedziałam to, kiedy zostałam wylosowana do Eliminacji, wiedziałam to, kiedy wybuchła wojna i wiedziałam to, kiedy zjawiłam się w kwaterze głównej. Teraz jest inaczej. Wstaję rano, idę do szpitala, mam przerwę na lunch, wracam do szpitala, a na koniec biegnę na trening. Kolejnego dnia wszystko się powtarza. Jem w podziemnej stołówce, biorę błyskawiczne, zimne prysznice i śpię w składziku na miotły mojego chłopaka-księcia. I wiem, że to tutaj powinnam się znaleźć. To jest moja rzeczywistość i nie czuję potrzeby, by wrócić do poprzednich. Przed Agencją marzyłam o tym, by znów znaleźć się w dzielnicy Altruizmu albo w Pałacu. Teraz czuję, że tu jest mój dom.

- Szybciej, szybciej, szybciej! - ponagla nas Amar, kiedy cała grupa robi pompki. Całe moje ciało drży z wysiłku, ale robię jedną pompkę za drugą i z zadowoleniem stwierdzam, że po pierwszych pięciu nie padam na ziemię. Mimo to w końcu czas zaczyna się niemiłosiernie dłużyć, a przed oczami pojawiają się ciemniejsze plamki. - I... stop!

Z mało eleganckiem jękiem pozwalam sobie osunąć się na ziemię, tuż obok mnie Christina pada jak worek ziemniaków.

- O matko! - woła. - Dzięki Bogu, myślałam, że już nigdy nie przestaniemy... 

Kiwam głową, nie potrafię odpowiedzieć, z trudem łapię oddech. Spoglądam na wiszący przy drzwiach zegar. Jeszcze tylko piętnaście minut i trening dobiegnie końca. Nie myślę o tym, że każdy wieczór przybliża mnie do powrotu do miasta. Staram się lubić to, co mam i to na tym się skupiam. 

- Dawno nie było cię we wspólnej sypialni - zauważa Christina, kiedy Amar każe nam przenieść się na maty i ćwiczyć walkę wręcz. - Zamierzasz jeszcze kiedyś mnie odwiedzić? - Uśmiecha się lekko. - Czy może ty i Tobias jesteście zbyt zajęci matematyką?

- Czym? - Marszczę brwi, kompletnie zbita z tropu. Brunetka wykorzystuje okazję i podcina mi nogi. Natychmiast upadam na plecy. - Jeszcze nie zaczęłyśmy!

- Weszłyśmy na matę. Mnie to wystarcza. 

Przewracam oczami, ale przyjmuję jej rękę, którą do mnie wyciąga, żeby pomóc mi wstać.

- To co z tą matematyką? - wraca do tematu. - Pracujecie nad jakimś małym... dodatkiem? Uczycie się mnożyć?

Uderzam ją w ramię, ale nie z powodu treningu. Christina parska kretyńskim śmiechem.

- Żadnego mnożenia - oznajmiam poważnym tonem. - A przynajmniej nie teraz.

Amar zaczyna spacerować po sali, więc rozmowa się urywa. Blokuję ciosy Christiny i chociaż jest ode mnie wyższa i silniejsza, niewiele mi brakuje, żeby dotrzymać jej kroku. A przynajmniej mi się tak wydaje, dopóki znowu nie upadam na mate. 

Przez kolejne minuty okładamy się nawzajem pięściami, ale ja myślę tylko o jednym. Kocham Tobiasa, ale czy chcę z nim być do końca życia? Jaka jest szansa, że wytrwamy razem? Mam dopiero siedemnaście lat, zdecydowanie za mało, żeby myśleć o tym na poważnie. A może nie? 

To zdecydowanie nie jest dzień na tego typu rozważania.

Kiedy przyjaciółka wykręca mi ręce tak, że nie potrafię się wydostać, znów udaje mi się spojrzeć na zegar. Siedem minut. Boże, niech to się już skończy...

Jakby w odpowiedzi na moje błagania, drzwi do sali treningowej otwierają się gwałtownie i do środka wpada Zeke. Ma na sobie fioletowy szlafrok w misie i szlafmycę do kompletu. Wszyscy Niezgodni zamierają, ale Pedrad nie zwraca na nas uwagi, podchodzi prosto do Amara i zaczyna mówić coś do niego - bardzo szybko i bardzo cicho. Nie jestem w stanie zrozumieć ani słowa, ale z każdą sekundą dowódca wygląda na bardziej zdenerwowanego.

Because I had You ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz