57.

357 33 3
                                    

Wizja powrotu do szkoły i stawienia czoła wszystkim wspomnieniom wydawała się być jedną z najgorszych rzeczy, jakie mogły mnie teraz spotkać. Spotkanie tych ludzi, ciągłe myślenie o tym, co się stało, za dużo emocji.

Jednak mimo wszystko stałam na korytarzu wśród wszystkich uczniów, czekając na dzwonek oznajmiający koniec przerwy. Już przy wejściu do szkoły żałowałam podjętej przeze mnie decyzji, a każda kolejna minuta w tym budynku utwierdzała mi w przekonaniu, jak głupia byłam, zgadzając się na opuszczenie bezpiecznego azylu.

Nie pozwolono mi wejść na piętro, gdzie znajdowała się tamta sala, chociaż dzisiaj powinniśmy mieć tam większość lekcji. Nasz wychowawca najwidoczniej miał dar perswazji, dzięki któremu zdołał przekonać dyrektora do tej zmiany. W końcu wprowadzało to niemałe zamieszanie w całej szkole.

Niektórzy obchodzili się ze mną jak z jajkiem, inni unikali mojego wzroku, a jeszcze inni zachowywali wobec mnie tak samo, jak te kilka tygodni temu - mieli mnie gdzieś. Byli też Yoojin i Baekhyun. Ci najbardziej zagubieni w całej sytuacji. Przynajmniej Yoojin sprawiała takie wrażenie.

Zadzwonił długi, przeraźliwie głośny dzwonek.

- Ponoć jutro ma przyjść ktoś nowy od matematyki - zaczął ktoś, gdy większość uczniów rozeszła się do swoich sal i została tylko nasza klasa. - Nareszcie będziemy mieć normalne lekcje, a nie zastępstwa.

Czyli on naprawdę odszedł. Ta sprawa zostanie zamknięta i już nigdy więcej nikt nie powróci do tego rozdziału w swoim życiu, gdy pan Kim odgrywał w nim pewną rolę. Jednak czy faktycznie sam postanowił zejść z tej nieszczęsnej sceny, czy ktoś go do tego zmusił? To chyba na zawsze pozostanie zagadką, a my wciąż będziemy musieli grać, jak gdyby nigdy nic się nie stało.

- A ty jak myślisz, Sunghee? Jaki będzie nowy nauczyciel? - spytała mnie nagle jedna z dziewczyn, która natychmiast została przez kogoś szturchnięta.

- Nie mam pojęcia - burknęłam pod nosem. - Najważniejsze, żeby umiał nas czegokolwiek nauczyć.

I żeby nie zmarł w szkole.

To była ostatnia lekcja tego dnia. W niczym nie różniła się od pozostałych, mimo tego że przedmiot był zupełnie inny. Przez cały dzień czułam się, jakbym była wolnym słuchaczem na wykładzie. Siedziałam w jednej z ławek, próbowałam się przysłuchiwać temu, co mówili nauczyciele, ale nic nie zdawało się do mnie docierać. Każda kolejna chwila w tym budynku przywoływała coraz bardziej wyraźny obraz martwego pana Kima.

Nie próbowałam nawet zaprzeczać temu, że widok ten śnił mi się po nocach. Czasem bardziej bezpośrednio, czasem mniej, ale za każdym razem tak samo dosadnie. Kałuża krwi, a w niej nasz nauczyciel. Wciąż tak samo blady jak za życia, chociaż być może to szkarłatne plamy na jego twarzy nadawały tego kontrastu.

Ktoś musiał go odnaleźć. Los chciał, że padło na mnie. Dobrze, że nie była to Yoojin. Ona by tego nie wytrzymała, a ja nie mogłam pozwolić na to, aby jej ostatnie wspomnienie pana Kima było aż tak okropne. W końcu jej na nim zależało niezależnie od tego, jak bardzo było to złe.

Stałyśmy obok bramy prowadzącej na teren szkoły tak, jak miałyśmy to w zwyczaju przed tamtym incydentem. Czekanie na Jongina stało się naszym obowiązkowym punktem w planie dnia, bo towarzyszyły temu zazwyczaj jakieś gorące plotki, na które nie było czasu w trakcie przerw pomiędzy lekcjami.

Tym razem było inaczej. Obie milczałyśmy, jakby żadna z nas nie wiedziała, jak zacząć rozmowę pomimo tylu lat znajomości.

- Jak się czujesz? - wydukałam po chwili zastanowienia. - Wiesz... po tym.

Choi podniosła wzrok i dopiero wtedy zauważyłam jej przepełnione smutkiem oczy.

- Lepiej niż na początku. Nie boli już aż tak bardzo - uśmiechnęła się lekko. - Może się przyzwyczaiłam, może zdałam sobie sprawę, że nie mam prawa po nim płakać. Ale przez pierwsze kilka dni nie czułam nic oprócz tego przeraźliwego bólu, jaki masz po złamanym sercu. Wtedy zdałam sobie sprawę, że tak naprawdę byłam dla niego tylko kolejną uczennicą, o której by zapomniał. Postanowiłam skupić się na rzeczach dotyczących mnie bardziej niż śmierć nauczyciela od matematyki.

- Wiesz, że to tak nie działa, Yoojin - zmarszczyłam nieznacznie brwi. - Nie możesz nosić w sercu żałoby przez cały czas. Ty też musisz to przeżyć. Każdy z nas musi.

Widziałam, że dziewczyna chciała coś odpowiedzieć, ale w tym samym momencie obok nas zatrzymał się dobrze znany nam obu samochód, z którego po kilku sekundach wyszedł Jongin.

- Cześć, słońce. Cześć, Yoojin, miło cię widzieć - przywitał się z nami, jednocześnie mnie obejmując. - Jak miewa się Haein?

- Cały czas niezmiennie nie chce się uczyć, więc wszystko po staremu. Ostatnio nawet pytał kiedy do nas wpadniesz - brunetka bez większej trudności przybrała swoją szczęśliwą maskę. - Mam nadzieję, że jak najszybciej.

- Z pewnością przyjedziemy razem z Sunghee którejś soboty. Prawdopodobnie nawet w tym tygodniu, więc możesz śmiało przekazać to twojej mamie - przycisnął mnie bliżej siebie. - A teraz wybacz, ale porywam Sunghee, bo musimy jeszcze wstąpić do kilku miejsc zanim wrócimy do domu.

Pożegnaliśmy się z kuzynką Jongina i wsiedliśmy do samochodu. Od razu zapięłam pasy i odłożyłam torbę na tylnie siedzenie, zostawiając sobie jedynie telefon.

- Gdzie chcesz zajechać? Myślałam, że nie masz żadnych planów na dzisiaj - spojrzałam na bruneta.

- Znowu wezwali nas na komisariat - odpowiedział całkowicie poważnie, jakby wcale przed sekundą nie uśmiechał się najpiękniej na tym świecie. - Policjantka, która pracowała przy sprawie śmierci waszego nauczyciela, została znaleziona martwa w swoim mieszkaniu.

Zmroziło mnie. Kolejna śmierć w tak krótkim czasie.

- Co my mamy z tym wspólnego? Przecież nie widzieliśmy jej od tamtego przesłuchania - wykrztusiłam z siebie.

- Akta ze sprawy tego faceta zostały znalezione obok niej. Z tego co zrozumiałem to były zniszczone - jego ton głosu był zbyt spokojny. - Musisz powtórzyć swoje zeznania.

Wlepiłam wzrok w przednią szybę. Przecież wszystko miało się już uspokoić. Przecież miałam do tego nie wracać. Przecież miałam zapomnieć...

Każdy człowiek ma pewne mankamenty. Yoojin nie chciała się przyznać do cierpienia przed samą sobą. A ja nie mogłam się uwolnić od cierpienia. Musiało mi towarzyszyć od tych kilku lat. Musiałam nauczyć się z nim żyć. Stało się nieodłączną częścią mojego życia i tak zostanie już na zawsze. A przynajmniej nie zapowiadało się na jakąkolwiek zmianę, choć myślałam, że taka właśnie nastąpiła w momencie mojej przeprowadzki do Jongina. Miało być tak pięknie...

~~~~~

Obiecałam sobie, że wstawię coś jeszcze w tym roku i jak widać - udało mi się. Pisanie w pociągu jest jednak znacznie bardziej przyjemne niż się tego spodziewałam.

Korzystając z okazji, życzę wam wszystkiego co najlepsze w nadchodzącym roku i żeby okazał się dużo lepszy niż ten, który się kończy. Umówmy się, 2020 rok do najlepszych nie należał. Ale mam nadzieję, że wszyscy spędziliście te święta bardzo miło i przyjemnie i najedliście się wszystkich tych pyszności jakie były na stołach. 

Buziaki i do zobaczenia jak najszybciej

You belong to me // Kim Jongin [Kai EXO]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz