- Słońce, weź którykolwiek i idziemy do kasy.
- Nie można wziąć byle jakiego smaku. To poważna decyzja - zmarszczyłam czoło. - Sam powiedziałeś, że mam wybrać jedną herbatę. To twoja wina. Jak mam wybrać pomiędzy czarną o smaku róży i zieloną o smaku...
- Weź obie - westchnął Kim, a ja szeroko się uśmiechnęłam i wrzuciłam opakowania do wózka z resztą zakupów. - Jeszcze tylko księgarnia i wracamy do domu. Pani Kang pewnie już zrobiła obiad.
Już miałam coś odpowiedzieć, gdy nagle zadzwonił mój telefon. Natychmiast wyciągnęłam urządzenie z kieszeni kurtki i serce zabiło mi dwa razy szybciej. Bez większego zastanowienia odeszłam od Jongina na kilka metrów i odebrałam połączenie.
- Sehun, debilu, jestem w sklepie - westchnęłam, udając, że tak naprawdę ani trochę się nie cieszyłam. - Zadzwonię jak...
- A ja zaraz zwariuję, bo mój brat powiadomił nas o swoim ślubie i teraz moi rodzice to przeżywają jak nie wiem co. Szykuj sukienkę na październik, idziesz na to ze mną czy tego chcesz czy nie - burknął dwudziestodwulatek. - Jeszcze tylko cztery dni. Jak ja to wytrzymam?
- Dasz radę, a teraz wybacz, ale jestem na zakupach z... - cholera, on nie może teraz się o tym dowiedzieć - z Yoojin. Musiała kupić sobie kilka rzeczy do szkoły. Mam ochotę rzygać na samą myśl o rozpoczęciu roku.
- Słońce, chodź już, bo zaraz zamkną tę księgarnię - odezwał się Jongin, a ja machnęłam na niego ręką.
- Przesłyszałem się czy naprawdę jesteś z tym palantem? - mogłam przysiąc, że Sehun zrobił tę swoją minkę oburzonego dziecka.
- Zdawało ci się. Zadzwonię jak wrócę do domu. Tamta wróci dopiero wieczorem, więc mam dużo czasu - szybko się rozłączyłam i jeszcze prędzej schowałam telefon z powrotem do kieszeni.
Tyle czekałam na to, żeby Sehun zadzwonił, a ten jak na złość musiał wybrać najgorszy z możliwych momentów. Przecież nawet gdybym siedziała z Jonginem w salonie i oglądalibyśmy jakiś kiczowaty film, mogłabym bez problemu pójść do swojego pokoju i tam porozmawiać z przyjacielem. Od zawsze wiedziałam, że Oh ma najgorsze wyczucie czasu na tym świecie.
Dwadzieścia minut później byliśmy już w księgarni. Bez większego problemu znalazłam znaczną część potrzebnych mi podręczników, a teraz stałam przy regale z literaturą piękną, szukając jakiejś ciekawej pozycji, której jeszcze nie czytałam. Duma i uprzedzenie, Portret Doriana Graya, Mistrz i Małgorzata, Zbrodnia i kara, Trzej Muszkieterowie... Same klasyki, które miałam za sobą już od kilku dobrych lat. Zrezygnowana odwróciłam się od regału i niemal pisnęłam, gdy pierwszym co zobaczyłam był Jongin, którego się nie spodziewałam. W końcu dopiero co był po drugiej stronie lokalu.
- Weź to. Jest dobre i powinno ci się spodobać - podał mi książkę z biało-fioletową okładką i abstrakcyjnym rysunkiem miasta u góry. Rzuciłam okiem na tytuł.
Wilk stepowy, Hermann Hesse.
- Słyszałam trochę o tym. Skąd pewność, że to zrozumiem? - wzięłam egzemplarz z dłoni mężczyzny i przejrzałam kilka pierwszych stron. - Nie jestem za młoda na powieści egzystencjalne?
- Zawsze możesz przeczytać ją znowu za kilka lat. Zobaczysz jak bardzo zmieniło się twoje postrzeganie świata i jak dojrzałaś przez ten czas.
Znowu spojrzałam na regał z książkami, przy którym wciąż stałam. Tym razem jedna książka rzuciła mi się w oczy niemal od razu, jakby ktoś podłożył ją dosłownie dziesięć sekund temu. Zielony grzbiet, jasne litery. Miałam dziwne wrażenie, że mnie do siebie przyciąga. Wzięłam ją do ręki. Pachnidło Süskinda.
- Czytałeś to? - zwróciłam się do mojego towarzysza, pokazując mu okładkę z rudowłosą kobietą*.
- Tak. Interesujące i zmienia twoje podejście do perfum i ludzkiej psychiki. Przynajmniej tak było w moim przypadku. Próbowałem namówić Chanyeola, żeby to przeczytał, ale nie dotarł dalej niż do dziesiątej strony. Ma dziwny uraz do wyrodnych matek - mężczyzna nie spuścił wzroku z książki. - Tak samo nie przeczytał Demiana, bo według niego Sinclair miał zbyt idealną rodzinę. Ciężko jest znaleźć coś, co mu podpasuje.
Kiwnęłam głową, nie wiedząc jak mam się konkretniej zachować. Nie oczekiwałam żadnej głębszej historii związanej z tą książką, zwłaszcza jeśli miałaby ona nie dotyczyć Jongina. To stawało się jeszcze bardziej niekomfortowe, biorąc pod uwagę samo to, że spotkałam Chanyeola tylko raz i w zasadzie wiedziałam o nim jeszcze mniej niż o Kimie. Odłożyłam Pachnidło na półkę i bez słowa ruszyłam do kasy, wciąż trzymając w dłoni książkę wybraną przez dwudziestosiedmiolatka. Przestałam czuć się jakkolwiek swobodnie. W tym momencie chciałam jedynie wrócić do domu i zaszyć się w swoim łóżku, wykorzystując w ten sposób ostatnie godziny wolności przed czekającym na mnie rokiem szkolnym.
Przeciętnej urody kasjerka z przerażająco miłym uśmiechem na twarzy skasowała wszystkie wybrane przez nas książki, ukradkiem spoglądając na Jongina, który swoją drogą również niezbyt dyskretnie się do niej uśmiechał. Mając już dość, wyszłam z księgarni, wcześniej wyjmując z kieszeni płaszcza bruneta kluczyki do jego samochodu. Na moje szczęście nie zwrócił na to uwagi, co jednocześnie wywołało w moim sercu ogromną falę goryczy. Nieuzasadnionej, bolesnej goryczy przeżerającej duszę i trawiącej wszystko, co stanie jej na drodze. Dlaczego tak się stało?
Przez następne dziesięć minut siedziałam w aucie, czekając na mężczyznę. Czas niemiłosiernie się dłużył, a nie zapowiadało się na to, aby Kim raczył wreszcie przyjść. Zniecierpliwiona sięgnęłam po swój telefon i od razu wybrałam jego numer. Jakie było zdziwienie, gdy okazało się, że komórka Jongina została w samochodzie.
- Pierdolony idiota - burknęłam pod nosem, nie wiedząc czy wyzywam jego czy siebie. W mojej głowie wciąż tkwił bolesny obraz uśmiechu jakim on obdarowywał tamtą kobietę.
Czy właśnie byłam zazdrosna?
Nie mogłam być zazdrosna. Nie miałam do tego żadnych podstaw, przecież Jongin nie był dla mnie nikim szczególnym, jedynie u niego pomieszkiwałam od dwóch dni, nic nas nie łączyło, nawet nie byliśmy przyjaciółmi. Nie, nie, nie. On ma prawie trzydzieści lat, powinien sobie już znaleźć jakąś kandydatkę na żonę, a upierdliwa siedemnastolatka nie może mu w tym przeszkadzać. Sehun jest dla mnie ważniejszy niż kuzyn mojej dobrej koleżanki, tak? Właśnie tak ma być, nic nie ma prawa tego zmienić. Za te kilka lat wezmę ślub z moim przyjacielem, wszystko będzie jak założyliśmy. Nie chciałam zaburzać tego ustalonego porządku w jakikolwiek sposób.
Jednak to, że nie chciałam, nie oznaczało, że nic nie stanie mi na drodze. Człowiek nie ma wpływu na niektóre rzeczy. Chociażby na to, co czuje do pewnych osób. Wyparcie było jakimś wyjściem, ale na jak długo? Momentami wolałam, aby część mojego życia nigdy się nie wydarzyła. Abym przestała żyć, gdy miałam na to okazję.
~~~~~
Mamy już środę(i urodziny Junmyeona), więc mamy także nowy rozdział! Trzymajcie kciuki za to, żebym wzięła się wreszcie za pisanie kolejnych.
*posłużyłam się tu okładką polskiego wydania z wydawnictwa Świat Książki, bo po prostu nie mogłam znaleźć koreańskiego. Ale za to Wilk stepowy jest z koreańskiej wersji. Sprawdzone.
CZYTASZ
You belong to me // Kim Jongin [Kai EXO]
FanfictionCzasem jedna osoba może zmienić zbyt wiele w naszym życiu. Niekoniecznie na lepsze. Czasem jedna osoba znaczy dla nas więcej niż powinna. A może po prostu się od niej uzależniliśmy?