Z bliżej nieznanego nikomu powodu Jongin kręcił nosem na każdą propozycję Chanyeola niczym dziecko, któremu chce się wcisnąć warzywa do jedzenia. Razem z Parkiem staraliśmy się to ignorować, lecz momentami Kim przechodził samego siebie i mnie przed okresem, gdy z pewnością mój humor nie należał do najlepszych i byle pyłek był w stanie zepsuć mi nastrój. To niemożliwe, żeby on aż tak przeżywał ślady pozostawione przez Sehuna na mojej szyi. Fakt faktem, wprawiał mnie swoim zachowaniem w paradoksalne poczucie winy, zwłaszcza gdy patrzył na mnie tym wzrokiem skrzywdzonego szczeniaka. Gdybym powstrzymała Oha przed zrobieniem mi tych cholernych malinek, Jongin nie byłby teraz na mnie zły, ale tego nie zrobiłam, więc nie mogę mieć pretensji do kogokolwiek, aniżeli do samej siebie.
- Jongin, do jasnej cholery, przecież wczoraj nie zachowywałeś się jak jakaś rozkapryszona nastolatka - żachnął się Chanyeol, gdy Kim kolejny raz rzucił jakąś kąśliwą uwagą, którą zignorowałam. - Weź ty się uspokój, bo to się powoli robi wkurwiające.
- A ty weź chociaż nie przeklinaj przy Sunghee - odburknął brunet, biorąc do ręki pałeczki.
Mniej więcej pół godziny wcześniej przyjechaliśmy do restauracji wybranej przez Parka i jego chęć zjedzenia grillowanej wieprzowiny. Po co w ogóle zakładałam tę sukienkę, skoro jak na tę chwilę nie byliśmy w żadnym "eleganckim" miejscu?
- Ona ma już siedemnaście lat. Nie wmawiaj sobie, że nigdy wcześniej nie słyszała żadnego przekleństwa - warknął Chanyeol. - Zwłaszcza biorąc pod uwagę to z jaką wariatką mieszkała.
Na samo wspomnienie o tamtej kobiecie wszystkie moje mięśnie się napięły, a gardło się zacisnęło. Chciałam zapomnieć o jakichkolwiek powiązaniach z nią. Przez ostatni tydzień jakoś mi się to udawało. Moje myśli było zdecydowanie daleko od przeszłości, w zasadzie krążąc głównie wokół tego, co przyniesie kilka następnych tygodni.
- Nawet jeśli masz rację, nie oznacza to, że teraz musi być tak samo - Jongin położył na grillu kilka kawałków mięsa. - Wiesz bardzo dobrze o czym mówię.
Niepewnie podniosłam wzrok znad talerza, aby spojrzeć na Parka. Dwudziestoośmiolatek siedział z zaciśniętą szczęką i beznamiętną twarzą. Trwało to kilka sekund zanim mężczyzna się ocknął i znowu uśmiechnął tak, jak miał to w zwyczaju.
- Myślicie, że dobrze wybrałem tę restaurację? W sumie to nigdy wcześniej tu nie byłem - odezwał się rozpogodzonym tonem. - Jeśli któreś z was później będzie odchorowywało, umywam od tego ręce.
Cała ta sytuacja jedynie przyprawiała mnie o coraz większą ilość wątpliwości odnośnie mojego własnego życia.
***
Zaświeciłam światło w swojej garderobie, wciąż czując na skórze nieprzyjemny chłód. Minęła jedenasta, a my dopiero wróciliśmy do domu, co było spowodowane między innymi przez korki na mieście i to, że Chanyeol po kilku kieliszkach alkoholu nie miał najmniejszego zamiaru się z nami rozstać.
Wzięłam jakąś koszulkę, która zapewne wcześniej należała do Sehuna, bieliznę i skierowałam się do łazienki, żeby wziąć prysznic. Jongin zaszył się w swoim pokoju, jak tylko przyjechaliśmy, więc teoretycznie miałam już wolne od jego humorów. Przy nim nic nigdy nie mogło być pewne.
Kilkadziesiąt minut później leżałam na łóżku, czytając Wilka stepowego, którego wcześniej wzięłam z salonu. Kiedyś wreszcie musiałam to skończyć.
Samotność jest niezależnością. *
Jakiż sens miały te słowa, wypowiedziane przez Hallera, gdy zaczął on pragnąć spotkań z tamtą dziewczyną? Desperacka potrzeba samego zobaczenia jej, uzależnienie istoty własnego życia od jednej osoby, przekonanie, że to właśnie ona jedyna może mu pomóc w wyrwaniu się z objęć samotności. Lęk przed tym, że może być w pewien sposób odtrącony od swojej rzekomej wybawicielki, że może ją stracić. Walka ze swoją naturą, walka z tym, co niegdyś było prawdą, walka z...
CZYTASZ
You belong to me // Kim Jongin [Kai EXO]
FanfictionCzasem jedna osoba może zmienić zbyt wiele w naszym życiu. Niekoniecznie na lepsze. Czasem jedna osoba znaczy dla nas więcej niż powinna. A może po prostu się od niej uzależniliśmy?