4.

977 60 55
                                    

Usiadłam obok Yoojin i ledwie zdążyłam wyciągnąć cokolwiek z torby, gdy do klasy wszedł nauczyciel. Około trzydziestoletni Kim Junmyeon. Całkiem sympatyczny matematyk, który niestety bywał bezwzględny, jeśli chodziło o jego przedmiot. Co najmniej trzy razy w tygodniu z jego ust padało to cudowne zdanie, którego po miesiącu szkoły wszyscy mieli dość. "Matematyka jest królową nauk". Ciężko było się z nim nie zgodzić, ale momentami wydawało się, że zapominał o tym, jak bardzo nieprzydatne są niektóre działy w codziennym życiu. Jednak pan Kim wciąż pozostawał jednym z tych lepszych nauczycieli, mimo swojej częstej nieporadności czy lekkiego roztargnienia. Nie było osoby, która by go nie lubiła, zwłaszcza jeśli brało się pod uwagę damską część klasy. Ileż to razy się zdarzały przypadki, gdy jakaś zauroczona uczennica zaczęła się starać tylko po to, aby się mu przypodobać. Zazwyczaj ów zapał gasł po kilku tygodniach, a nieszczęśliwe dziewczę zostawało z wykutymi na pamięć wzorami. Nawet moja przyjaciółka przez pewien czas żyła pod wpływem uroku osobistego naszego nauczyciela i zawzięcie zaczęła uczyć się matematyki, byleby tylko zabłysnąć na jego lekcjach. Rzecz w tym, że w jej przypadku skończyło się to na pokochaniu przedmiotu i teoretycznym wyrzuceniu ze swojego nastoletniego serca tego jakże niedostępnego obiektu westchnień.

- Dzień dobry, klaso, mam dla was złą wiadomość - oznajmił mężczyzna, siadając za biurkiem. W całej sali nastała chwila grobowej ciszy, która zdawała się zapowiadać nadejście istnej apokalipsy. - Jestem zmuszony przełożyć ten sprawdzian na środę. Coś mi wypadło na weekendzie i nie miałem kiedy ułożyć wam żadnych zadań, a te, które są w gotowcach nie są zbyt ciekawe i pewnie już zdążyliście znaleźć do nich odpowiedzi.

Wszyscy nagle się ożywili, jakby od niepisania tego testu zależało całe ich życie. Odetchnęłam, otwierając zeszyt na czystej stronie. Yoojin szturchnęła mnie w ramię, wskazując głową na naszego nauczyciela. Spojrzałam w tamtą stronę i lekko zmarszczyłam czoło. Pan Kim był czymś zaniepokojony do tego stopnia, że nawet ślepiec by to zauważył. Pierwszy raz widziałam go w takim stanie. Mężczyzna co kilka sekund poprawiał swoje okulary, nerwowo stukając palcami o blat biurka.

- Ciekawe o co chodzi - szepnęła moja przyjaciółka, a ja tylko wzruszyłam ramionami, wyjmując z piórnika długopis.

- To nie nasza sprawa - burknęłam po czym na szczęście nie dostałam już żadnej odpowiedzi. Nie miałam zamiaru wtrącać się w coś, co mnie nie dotyczyło.

Kolejne lekcje minęły niemal równie szybko, jak nastała radość po oznajmieniu przełożenia sprawdzianu. Niewiele przed trzecią popołudniu czekałam na swoją przyjaciółkę pod salą od koreańskiego, szukając w torbie chusteczek. Zamiast nich napatoczyła się tylko kanapka, którą rano wcisnął mi Baekhyun.

- Wiedziałem, że jej nie zjesz - usłyszałam obok siebie głos kolegi. - A mogłem naprawdę cię przypilnować.

- Jeszcze nie poszedłeś do domu? - spytałam, chowając wszystko z powrotem do torby. - Już jest po lekcjach, twoja mama nie będzie zachwycona, gdy wrócisz późno, a po tym pewnie znowu zaczniesz na nią narzekać.

- Mówisz do mnie jakbym był dzieckiem - Byun zrobił zniesmaczoną minę. - Nie zrobi to różnicy, jeśli raz czy dwa wrócę do domu odrobinę później. W końcu to nie będą trzy godziny, tylko kilkanaście minut.

- Bo ty jesteś takim małym dzieciaczkiem, które potrzebuje kogoś, kto by się o niego troszczył - pokazałam mu język i w tym momencie Yoojin wyszła z sali.

- Baekhyun, nie podrywaj Sunghee - westchnęła, stając obok mnie. - Wiem, że jest ładna, ale daj sobie spokój, bo i tak nie masz żadnych szans.

Wzięłam telefon do ręki, żeby sprawdzić godzinę. Przestałam zwracać szczególną uwagę na to, co mówili moi znajomi. Skupiłam się jedynie na dwóch nowych wiadomościach, jakie dostałam w trakcie dnia. Jeden od Sehuna, drugi od nieznajomego. Otworzyłam pierwszy i lekko zmarszczyłam czoło. Mój przyjaciel chciał mnie jedynie poinformować o tym, że zostawiłam w jego mieszkaniu bluzę. Szybko mu odpisałam, że wpadnę po nią jak tylko będę miała trochę czasu. Teraz nadeszła pora na tego gorszego smsa.

Jeśli ktoś oferuje ci pomoc, przyjmij ją. Mało jest na tym świecie bezinteresownych ludzi.

Czy to Baekhyun wysyłał mi te wiadomości? Nikomu nie mówiłam o tej sytuacji, która miała miejsce z rana i wątpię, żeby ktokolwiek nas widział po siódmej przy małym sklepiku, który wtedy nawet nie był otwarty.

- Wszystko dobrze, Sunghee? Wyglądasz jakbyś zobaczyła ducha - głos chłopaka wyrwał mnie z zamyślenia. Niepewnie na niego spojrzałam, odchrząknęłam i schowałam telefon do torby.

- Muszę już iść. Jeśli nie wrócę przed czwartą to ona zrobi mi kolejną awanturę. Do jutra - czym prędzej wyszłam ze szkoły, niemal potykając się o własne nogi.

Pierwszy raz od dawna chciałam natychmiast znaleźć się w domu, aby chociaż tam poczuć odrobinę spokoju. Całą drogę praktycznie biegłam, co nie wpłynęło na mnie zbyt dobrze, biorąc pod uwagę moją nikłą kondycję i to, że dzisiaj nic jeszcze nie jadłam.

Czy Baekhyun naprawdę mógłby być tym, który wysyła te dziwne wiadomości? To by było za proste. No i Byun nie miał pojęcia, że ktokolwiek mówił do mnie "Gwiazdko". Ze wszystkich moich znajomych wiedział o tym jedynie Sehun. Ale to niemożliwe, żeby właśnie on wysyłał te smsy. Takie rzeczy jednak wymagały dyskrecji i pewnego przygotowania, chociażby kupienia nowego numeru, a Oh był na to zdecydowanie zbyt leniwy i wolałby te pieniądze przeznaczyć na papierosy.

Zatem kto? Kto byłby na tyle zdesperowany, żeby wypisywać do najzwyklejszej, najbardziej przeciętnej nastolatki, która nie robi nic ciekawego ze swoim marnym życiem?

Od razu, jak tylko wróciłam do domu, zamknęłam się w pokoju, wierząc w to, że będę tu bezpieczna. Ona zaraz miała przyjechać z pracy, zaczynając kolejne kłótnie, więc zostało mi przynajmniej kilkanaście minut dla siebie. Chyba, że znowu wybierze się do jednej z tych swoich koleżanek i wróci późnym wieczorem. Często tak bywało, nawet w środku tygodnia. Jakby dla niej nie liczył się czas, a jedynie okazja do ponarzekania na wszystko.

W pokoju rozległ się odgłos mojego burczącego brzucha. Zacisnęłam zęby, wyklinając w myślach tę kobietę, która mnie urodziła i jej brak chęci do kupienia czegokolwiek zjadliwego. Przez głowę przebiegła mi myśl, że ojciec by do tego nie dopuścił. Zawsze troszczył się o każdą rzecz, dbał o to, aby naszej rodzinie żyło się jak najlepiej. Tęskniłam za tamtymi czasami, gdy byłam pewna wieczności tej sielanki, nie dopuszczałam do siebie myśli, że cokolwiek mogłoby się zmienić. Jednak najbardziej bolał mnie brak pozwolenia na ostatnie pożegnanie z moim ojcem. Nie dopuszczono mnie nawet do wzięcia udziału w pogrzebie. Przez ostatnie trzy lata ta myśl zdecydowanie zbyt często zaprzątała mi głowę. Dlaczego nie mogłam tam być? Dlaczego ona zabroniła wszystkim wyjawienia mi gdzie został pochowany mój ojciec?Moim ostatnim wspomnieniem, które wiązało się z nim w jakikolwiek sposób, był niewyraźny widok jego zakrwawionego ciała, wnoszonego na noszach do karetki i towarzyszący temu ból oraz przeraźliwy hałas.

- Dlaczego musiałeś tak szybko odejść? - wyszeptałam, ściskając w dłoni brelok od kluczy, jedyną rzecz jaka została mi po ojcu.

~~~~~

Miałam te rozdziały wstawiać raz w tygodniu, a wyszło jak zawsze. No cóż, bywa i tak, idę pisać kolejny rozdział dopóki nie muszę myśleć o tym jak bardzo nie jestem gotowa na maturę.

You belong to me // Kim Jongin [Kai EXO]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz