– Gdzie mieszka ta koleżanka? – spytał Jongin, odpalając samochód.
– Niedaleko kina. Pokażę ci – odpowiedziałam słabo, zapinając pasy.
Nic lepszego nie przyszło mi do głowy. Nie kojarzyłam żadnego innego miejsca, które byłoby niedaleko mieszkania Sehuna i nie wzbudziłoby w Jonginie żadnych podejrzeń. Powiedzenie mu prawdy byłoby skrajnym głupstwem z mojej strony.
Kolejne kilka minut minęło w zupełnej ciszy. Przynajmniej tak musiało to wyglądać z perspektywy dwudziestosiedmiolatka. Moją ciszę zakłócało mocne bicie mojego serca i każdy dźwięk jeszcze bardziej nagłośniony przez dużą dawkę stresu, jaką sobie sama zafundowałam.
– Jak dużo macie do zrobienia? I o czym w ogóle jest ta prezentacja? – brunet spojrzał na mnie kątem oka, a ja jedynie mocniej zacisnęłam dłonie na krawędzi mojej torby. Za dużo chce wiedzieć. Nie umiałam tak kłamać.
– Nie pamiętam dokładniej. Ona ma wszystko zapisane. Coś z literatury wojennej czy jakoś tak.
Kim włączył radio, nie odrywając wzroku od drogi. Zaczęła lecieć jakaś piosenka o nieszczęśliwej miłości i złamanym sercu, którą w ostatnim czasie grała niemal każda stacja, a uniknięcie jej było wyczynem. Cudownie. Tylko tego mi brakowało. Wolałabym w spokoju przemyśleć cokolwiek, co miałabym powiedzieć Sehunowi. Bo jak mogłabym wytłumaczyć nasz nikły kontakt w ostatnim czasie? Powiedzenie, że nie miałam czasu odpadało, Sehun by w to nie uwierzył, w końcu wcześniej znajdowałam dla niego chwilę nawet wtedy, gdy powinnam była uczyć się do egzaminów lub po prostu wiele rzeczy mi się na siebie nałożyło. Teoretycznie mogłam powiedzieć prawdę, ale to byłoby jeszcze głupsze z mojej strony aniżeli skłamanie.
– O której mam cię odebrać? – Jongin zaparkował pod kinem.
– Dam ci znać, gdy będziemy kończyły – uśmiechnęłam się słabo, odpinając pasy. – Dziękuję, Nini.
Dwudziestosiedmiolatek odwzajemnił uśmiech i dał mi krótkiego buziaka w usta. Niekontrolowanie się spięłam i nie wiedziałam nawet jak na to zareagować. Wciąż nie przyzwyczaiłam się do takich gestów ze strony bruneta. Ba, nawet nie miałam kiedy się do tego przyzwyczaić. Poprzedni tydzień to był jakiś żart. Zwłaszcza jeśli chodziło o naszą relację.
Szybko wyszłam z samochodu, pomachałam Jonginowi i poszłam w stronę przeciwną do tej, gdzie mieszkał Sehun. Tylko tak mogłam zmylić Kima. Z tego, co pamiętałam, niedaleko powinien być jakiś skrót, który prowadził do jakże dobrze znanego mi osiedla. Wystarczyło nim przejść i zaraz byłabym na miejscu. Szybko wyciągnęłam telefon i wystukałam wiadomość do Sehuna, że za chwilę będę pod jego blokiem. Na odpowiedź długo czekać nie musiałam. Dosłownie po kilku sekundach od dostarczenia przyszedł do mnie esemes, a w nim jedno słowo. „Czekam”.
Przyspieszyłam kroku, skręciłam w najbliższą uliczkę, minęłam jakichś dwóch mężczyzn w kapturach, serce waliło mi jak oszalałe, musiałam zdążyć. Dziesięć minut. I tak byłam przed czasem, jaki ustaliliśmy. Przynajmniej tym początkowym, zanim poprosiłam przyjaciela o przesunięcie tego o chociażby pół godziny.
Gdy dotarłam na miejsce, od razu usiadłam na ławce przed budynkiem, żeby złapać oddech. Lekcje wychowania fizycznego w szkole na nic się zdawały w takich sytuacjach, a moja kondycja zostawiała wiele do życzenia.
– Długo czekasz? – usłyszałam za sobą głos Sehuna.
Natychmiast wstałam i podeszłam do niego, żeby go przytulić. Brakowało mi jego dotyku, zapachu, głupich tekstów i w zasadzie nie byłam tego nawet do końca świadoma. Zupełnie jakby coś spychało to na drugi plan, ustępując miejsca czemuś innemu. Tylko czemu?
– Gdzie idziemy? – spytałam, odsuwając się od chłopaka. – Do parku, do mieszkania czy…
– Możemy usiąść tutaj – odburknął Oh, siadając na moim poprzednim miejscu.
Byleby nie zapowiadało niczego poważnego. Pozostało mi jedynie się łudzić, że to po prostu zwyczajne spotkanie, pójdziemy do niego do mieszkania i będziemy robić takie same głupie rzeczy, jak za każdym razem. Bo właśnie tak będzie, tak?
Nic nie mówiąc, usiadłam obok bruneta i położyłam swoją torbę na kolanach. Pierwszy raz od dawna nie wiedziałam jak zacząć rozmowę z Sehunem. Zawsze przychodziły nam jakieś idiotyczne tematy, a teraz każdy z nich wydawał się niewłaściwy.
– Jak idą ci studia? – odezwałam się po chwili ciszy, niemal identycznie niezręcznej co ta w samochodzie z Jonginem.
– Całkiem dobrze. Jak zawsze – westchnął dwudziestodwulatek, nerwowo stukając swoimi smukłymi palcami o kolano. – A u ciebie? Jak tam w szkole?
– Nie najgorzej, ale mogłoby być lepiej.
Do głowy nie przychodził mi żaden temat, na który moglibyśmy porozmawiać. Sehun nie wydawał się być w lepszej sytuacji, a przecież to on zaproponował to spotkanie.
– Dlaczego się nie odzywałaś przez ostatni miesiąc?
W jego brązowych oczach widziałam coś, co nigdy mi do niego nie pasowało. Smutek przyćmił ten blask, który zawsze rozjaśniał mój dzień i był nieodłączną częścią Oha. Czy to ja do tego doprowadziłam?
– Ostatnio… ostatnio nie mam zbyt wiele czasu – wydukałam. – Szkoła, zakuwanie w domu, chwila na spanie. Wiesz jak to jest.
– Nie, Sunghee, nie wiem. Nigdy wcześniej taka nie byłaś. Gdzie się podziała tamta mała dziewczynka, która zwiewała z domu niezależnie od tego, jak dużo rzeczy miała do zrobienia?
Wszelkie słowa ugrzęzły mi w gardle. W osłupieniu patrzyłam na twarz chłopaka wyrażającą jedynie żal i złość. Wszystko przeze mnie i moją głupotę.
– Przepraszam, Sehun – powiedziałam cicho. – Jestem głupia i nawet nie potrafię sobie zorganizować czasu. Ale ludzie się zmieniają, tak? Nie mam na to wpływu. Tak samo nie mam kontroli nad tym, co dzieje się wokół nas. Przecież jesteśmy tylko ludźmi.
– Tęsknię za naszymi piątkami. Zauważyłaś, że nie spędzamy ich razem odkąd ten parszywiec pojawił się na horyzoncie? Nie mówię, że to wszystko to jego wina, ale…
– Błagam cię, nie wplątuj w to Jongina. On nic tu nie zrobił – przerwałam mu, skubiąc lakier odpryskujący z ławki. – Dobrze zdajesz sobie z tego sprawę.
– Jak wolisz. To nie zmienia tego, że za nim nie przepadam i wciąż wolałbym, żebyś zamieszkała ze mną. Nawet po tym miesiącu bez kontaktu.
– Już o tym rozmawialiśmy, nie mam ochoty znowu drążyć tego tematu. Odstawmy to na bok i skupmy się na nas, dobra? Ty i ja, udajemy, że Jongin nie istnieje.
Oh głośno westchnął i wstał z ławki, wyjmując z kieszeni paczkę papierosów i zapalniczkę. Odpalił jedną z fajek i stanął obok kosza na śmieci. Rzadko kiedy palił, gdy byliśmy poza jego mieszkaniem.
– Zrób cokolwiek, żeby mnie przekonać, że wciąż ci zależy na naszej przyjaźni – powiedział.
Przez kolejne kilka sekund patrzyłam na niego w osłupieniu. Co miałabym zrobić?
Niepewnie podeszłam do chłopaka i położyłam dłonie na jego policzkach, chcąc tym samym zmusić go do spojrzenia w moje oczy. Z lekkim zawahaniem przyciągnęłam go do siebie i pocałowałam w czoło. Nie mogłam dać od siebie więcej. Nie w tamtym momencie.
– Obiecuję ci, że nigdy więcej nie będę tak głupia. Jesteś dla mnie ważny, ważniejszy od kogokolwiek innego. Nie chcę cię stracić, Oh Sehun.
Wtedy nie wiedziałam ile z tego wszystkiego było prawdą. Najwidoczniej nigdy nie było mi dane się o tym dowiedzieć. Jednak jednego byłam pewna – aby być z kimś szczerym, najpierw trzeba być szczerym z samym sobą.
~~~~~
Uuuuuu, dwa rozdziały tak szybko po sobie. Chyba coś zaczyna się dziać. Ewentualnie moja prokrastynacja wjeżdża na nowy poziom i zamiast uczyć się do sesji to piszę fanfiction. Bo w zasadzie zaczęłam jeszcze dwa inne w ciągu ostatnich dwóch dni. Taka zabawa na tych studiach.
Buzi, pa.
CZYTASZ
You belong to me // Kim Jongin [Kai EXO]
FanfictionCzasem jedna osoba może zmienić zbyt wiele w naszym życiu. Niekoniecznie na lepsze. Czasem jedna osoba znaczy dla nas więcej niż powinna. A może po prostu się od niej uzależniliśmy?