38.

557 54 56
                                    

Stałam razem z Baekhyunem i Yoojin pod bramą szkoły, czekając aż Jongin wreszcie po mnie przyjedzie. Przynajmniej tak powinno się stać, skoro nie zostawił mi biletu na powrót, ani nie zapowiedział, że mam wrócić na własną rękę. To nie byłoby w jego stylu, gdyby kazał mi wrócić samej do domu. Zwłaszcza, że przyjeżdżanie po mnie stanowiło część naszej umowy.

- Umrę, jeśli pan Kim jutro naprawdę zrobi tę kartkówkę - jęknęła Yoojin, kopiąc jakiś kamyczek w stronę ulicy. - Nienawidzę geometrii. Ktoś, kto to wymyślił powinien spłonąć w piekle.

- I mówi to osoba, która cały czas powtarza jaka to matematyka nie jest przyjemna - prychnęłam, patrząc w stronę, z której zawsze przyjeżdżał Jongin. - Może zamieniłaś się ciałami z twoim bratem?

- Gdyby tak się stało, narzekałabym na wszystko - burknęła dziewczyna.

- Przynajmniej mielibyśmy pewność, że on dobrze by sobie radził w szkole - dodał Byun. - Jakim cudem jesteście rodzeństwem?

- Trafiły mi się lepsze geny.

Niemal w tym samym momencie obok nas zatrzymał się samochód łudząco podobny do tego, który miał Kim. Lekko zmarszczyłam czoło, próbując sobie przypomnieć gdzie go wcześniej widziałam, ale od zbyt dużego wysiłku umysłowego uratował mnie sam kierowca opuszczeniem szyby.

- Cześć, młoda, wsiadaj zanim ktoś zauważy, że nie jestem tym debilem.

Co tu robił Chanyeol?

- Sunghee, kto to jest? - szepnął Baekhyun, nie przejmując się swoim brakiem dyskrecji.

- Kiedy indziej wam opowiem. Do jutra - szybko wsiadłam do auta, zamknęłam drzwi i zapięłam pasy. - Chanyeol, do jasnej cholery, gdzie jest ten idiota?

- W pracy - odpowiedział Park, ruszając spod mojej szkoły. - Nie mógł po ciebie przyjechać, a stwierdził, że prędzej umrze niż pozwoli ci wracać samej, więc mnie po ciebie wysłał.

- On sobie żartuje? Przez ostatnie trzy lata codziennie wracałam sama i nikt nie miał z tym najmniejszego problemu, a teraz zamieszkałam z tym palantem i nie mam prawa się przejść? - syknęłam oburzona. - Niby co on takiego ważnego robi, że musiał wyjść przed siódmą z domu?

- Dowalił sobie dwa razy więcej roboty niż zazwyczaj - westchnął Chanyeol, nie spuszczając wzroku z drogi. - Nie mam pojęcia co mu odwaliło, ale to nie zdarza się zbyt często. Jak było w szkole?

Spojrzałam na mężczyznę, który ewidentnie chciał zmienić temat na bardziej neutralny, co oznaczało, że nie zostało mi nic innego aniżeli pójść w jego ślady. Jednak w duszy przysięgłam sobie, że rozszarpię Jongina jak tylko wróci do domu.

- Bywało gorzej - wzruszyłam ramionami. - Kilka dziewczyn się mnie uczepiło, ale przeżyję.

- O co poszło? -albo mi się wydawało, albo Park zacisnął dłonie na kierownicy tak, że aż mu pobielały knykcie.

- Wiesz jakie czasem bywają nastolatki. Jedna coś usłyszy, druga przekręci, a trzecia doda coś od siebie - oparłam się głową o szybę. - Nic istotnego.

- Jesteś pewna? Jakby co to zawsze możesz mi o wszystkim mówić. Przysięgam, o niczym nie powiem Jonginowi. Swoją drogą, to byłoby niebezpieczne. Nigdy nie wiadomo jak on zareaguje, gdy chodzi o ciebie.

- Zabrzmiałeś jakbym była jego dziewczyną czy czymś w tym rodzaju - prychnęłam. - Nie przesadzaj, nie może być aż tak źle.

- Wczoraj sam mówił, że się o ciebie martwi.

- A dzisiaj zostawił mnie samą.

- Ej no, teraz jesteś ze mną. Dopiero jak wrócisz do domu to będziesz sama.

- Nie polepszasz sprawy, Yeollie - zmarszczyłam czoło i lekko wydęłam dolną wargę. - Mam nadzieję, że ten baran wróci wieczorem.

Chanyeol już nie odpowiedział, a ja nie miałam najmniejszej ochoty dalej ciągnąć tej rozmowy. Wysiadłam z samochodu, jak tylko mężczyzna zaparkował pod domem, pożegnałam się z nim i weszłam do środka, wcześniej otwierając drzwi kluczem. Czy naprawdę liczyłam na to, że ktokolwiek tu będzie? Po zdjęciu butów i płaszcza od razu skierowałam się do swojej garderoby, żeby wziąć z niej ubrania na zmianę. Pierwszy raz od długiego czasu cisza mnie przerażała na pewien dziwny sposób. Zupełnie jakbym cofnęła się o te kilka lat i znowu poczuła pustkę związaną z utratą kogoś bliskiego.

A przecież to były dopiero pierwsze chwile samotności.

***

Kolejne dni mijały niemal identycznie. Wstawałam o tej samej porze co zazwyczaj, a Jongina już nie było. Nawet jak jednego dnia spróbowałam wstać pół godziny wcześniej, zastałam jedynie ten sam widok co poprzedniego ranka. Biała filiżanka po kawie w zlewie i bilet na blacie wyspy kuchennej. Bolało coraz bardziej.

Może właśnie dlatego ubłagałam Chanyeola, żeby w piątek zawiózł mnie po lekcjach do Yoojin, a nie do domu. Wszystko dokładnie przygotowałam. Czy raczej przygotowaliśmy. Od zostawienia dzień wcześniej torby z piżamą i ubraniami na zmianę, przez upewnienie się, że Jongin nie wróci do domu wcześniej niż przez ostatni tydzień, aż do przekupienia pani Kang, która miała udawać przed nim, że wróciłam do domu tak, jak zwykle. Plan niemal idealny, gdyby tylko nie kosztował mnie tygodniowych kieszonkowych. Których swoją drogą w tym tygodniu nie dostałam i raczej nie było na to żadnych szans.

Takim oto sposobem znalazłam się w jednym samochodzie z Chanyeolem, Yoojin i Baekhyunem, próbując pokierować dwudziestoośmiolatka do domu Choi tak, żeby nie zgubił się po drodze pięć razy. Poniekąd mi się to udało, bo pomylił się jedynie trzy razy, co wydawało się być przyzwoitym wynikiem.

- Jakby co to ja o niczym nie wiedziałem - powiedział Park na odchodne, gdy ja i moi znajomi wysiadaliśmy z auta. - Nie pij za dużo i nie pal zioła, bo teraz nie ma czystego towaru.

- Spokojnie, Yeollie. Dzięki jeszcze raz i do zobaczenia - uśmiechnęłam się do bruneta po czym zamknęłam za sobą drzwi.

- Ty na pewno nie jesteś z nim spokrewniona? Jesteście podobni - odezwał się Baekhyun po tych kilkunastu minutach milczenia.

- Oszalałeś? Nie mam żadnego rodzeństwa - spojrzałam na niego jak na wariata - a podobieństwa pomiędzy obcymi ludźmi się zdarzają, to normalne.

- Mów co chcesz, Sunghee, ja wiem lepiej - oburzył się chłopak co jedynie wywołało cichy śmiech z mojej i Yoojin strony.

Niemal na wejściu pani Kim powitała nas serdecznym uśmiechem, obiadem i mnóstwem pytań związanych ze szkołą czyli praktycznie identycznie jak za każdym razem. Jedyną różnicą był zadziwiająco cichy Haein zajęty odrabianiem lekcji. Czym prędzej każde z nas poszło się przebrać z mundurka w coś wygodniejszego, byleby już móc wreszcie zjeść jakiś porządny posiłek.

- Sunghee, skarbie, wydaje mi się czy ty przytyłaś? - zwróciła mi uwagę mama Yoojin, akurat gdy wpakowałam sobie do ust kolejną łyżkę zupy z kimchi dzięki czemu prawie się zakrztusiłam. - Widać, że wreszcie cię czymś karmią.

- Ma pani całkowitą rację - poparł ją Byun, któremu od razu posłałam nienawistne spojrzenie.

- Słyszeliście, że ponoć ta typiara z naszej klasy ma się przenosić do innej szkoły? Ta z krótkimi włosami co siedzi za nami na koreańskim - Yoojin z pewnością była mistrzynią w nagłym zmienianiu tematów. - Ponoć jej ojciec znalazł lepszą pracę i stwierdził, że przepisze ją do prywatnej szkoły.

- To ma sens przenosić się miesiąc po rozpoczęciu roku? Już mógł z tym poczekać chociaż do wakacji, a nie robić dzieciakowi problemy - burknęła pani Kim. - Pewnie chciał się pochwalić pieniędzmi. Jeszcze mu to w pięty pójdzie.

~~~~~

Trzymajcie mnie, bo nie wiem czy dożyję następnego tygodnia.

You belong to me // Kim Jongin [Kai EXO]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz