53.

440 37 24
                                    

Jongin's PoV

Wszedłem do budynku firmy i skierowałem się do windy, ignorując witających mnie pracowników. Jak na złość obie windy znajdowały się na wyższych piętrach, więc zanim znalazłem się w którejś z nich, minęło kilka minut. A ja nie miałem dużo czasu.

Nacisnąłem przycisk, dzięki któremu dźwig miał mnie zabrać na dwunaste piętro. Drzwi się zamknęły, oparłem się o jedną ze ścian i kolejny raz spojrzałem na trzymane przeze mnie koperty. Osiem zamkniętych, dwie otwarte.

Bez pukania wparowałem do biura Chanyeola. Rzuciłem listy w stronę zdezorientowanego Parka, któremu najwidoczniej przerwałem sprawdzanie czegoś.

– Ktoś chce nam uprzykrzyć życie – warknąłem i usiadłem na fotelu. – Moja gosposia znalazła te listy w skrzynce na listy. Sunghee jest przekonana, że śmierć starego Junga to jej wina. Wszystko się sypie.

Przetarłem twarz dłonią. Mój cały plan niemal legł w gruzach, a ja nie umiałem powstrzymać go przed destrukcją.

– Uspokój się, stary, nie może być aż tak źle. Wybrniemy z tego – Park ze wszystkich kopert wziął tę, która zapewne była zaadresowana do niego. Dopiero gdy ją otworzył i sprawdził jej zawartość, zrozumiał, co wywołało we mnie taki strach i irytację.

Dwudziestoośmiolatek przeklął głośno, wstał i zamknął drzwi na klucz. Wrócił na swoje miejsce, żeby ponownie sięgnąć po swój list i go przeczytać.

– Nie wiesz, kto mógł je napisać? I skąd to wszystko wie?

– Nie. Oprócz nas, tego parszywego samobójcy i dzieciaka nikt nie wie o tym, co się dzieje – odchyliłem głowę do tyłu i wlepiłem wzrok w poszarzały sufit. Trzeba będzie zrobić remont.

– Jeśli wszystko wyjdzie na jaw, oboje będziemy mieć problemy, a Sunghee zostanie sama. Musimy zatrzymać tego kogoś, zanim będzie za późno.

– Mówisz oczywiste rzeczy, Chanyeol. Znalezienie winnego jest już zadaniem, które przerasta nasze możliwości – wzruszyłem ramionami. – Nie stać nas na to.

– Wiem, stary, ale zawsze możesz porozmawiać z...

– To nie wchodzi w grę – przerwałem Parkowi zanim zdążył dokończyć zdanie. – Nie mam zamiaru odzywać się do kogoś, kto zniszczył mi życie.

Brunet otworzył szafkę i wyciągnął z niej szklaną butelkę z bursztynowym płynem. W normalnej sytuacji zapewne przyczepiłbym się do tego, że trzyma alkohol w pracy, jednak teraz ja sam potrzebowałem rozluźnienia. W jakiejkolwiek postaci by ono nie było.

– Co było w twojej kopercie? – spytał dwudziestoośmiolatek, nalewając trunku do dwóch szklanek, z których zazwyczaj piło się wodę.

Skrzywiłem wargi w grymasie na myśl o tym, co zobaczyłem na tej przeklętej kartce.

Wiem o twoich planach. Masz na rękach krew niewinnych ludzi.

– Ten ktoś ewidentnie ma obsesję na punkcie morderstw i próbuje wrobić w nie każdego, kto mu się nawinie – burknąłem, biorąc do ręki szklankę, aby wypić jej zawartość duszkiem. Co z tego, że zaraz będę siedzieć za kierownicą?

– W końcu w pewnym stopniu jesteś odpowiedzialny za śmierć Kima – dodał Chanyeol, a ja zmroziłem go wzrokiem.

– Samobójstwo jest wyborem, nie przymusem. Byłbym mu wdzięczny, gdyby tylko nie chciał nas wszystkich wkopać.

You belong to me // Kim Jongin [Kai EXO]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz