Leżałam na łóżku, tępo patrząc w sufit. Zostały mi dwie godziny. Nie było szansy, żebym spytała Jongina o pozwolenie na wyjście z mieszkania. Ba, oczywistym było to, że nawet bym go nie dostała. Złamałabym któryś tam punkt naszej umowy. Czy raczej bym go nie dopilnowała, ale to nie robiło zbyt wielkiej różnicy.
Musiałam spotkać się z Sehunem. Za bardzo zaniedbałam go w ostatnim czasie i bardzo dobrze zdawałam sobie z tego sprawę. Tęsknota za naszymi wspólnymi wieczorami mnie dobijała, lecz nie aż tak jak jeszcze pięć tygodni temu.
To uczucie było mi obce. Częściowa obojętność wobec Sehuna – jeśli oczywiście mogłam to tak określić – wyczerpywała moje serce, które zapełniało się jakimś równie dziwnym uczuciem wobec Jongina. Określenie tego wszystkiego wymagałoby ogromnego zasobu słownictwa i równie wielkiej znajomości samej siebie, a ja nie posiadałam ani jednego, ani drugiego.
Poszłam do kuchni, obliczając w głowie porę, o której musiałabym wyjść, aby zdążyć na spotkanie z Sehunem. Godzina? Pół? A może czterdzieści minut? Nie miałam pojęcia. Byłam za bardzo przyzwyczajona do jeżdżenia samochodem razem z Jonginem, a to jedynie uniemożliwiło mi jakiekolwiek zapoznanie się z okolicą lub skrótami, które w takich przypadkach by się przydały. A z pewnością nie było prawdopodobne, że Jongin mieszkałby w tej samej okolicy, co Sehun. Ich status materialny zdecydowanie się różnił, co wykluczało taką możliwość.
Zaparzyłam sobie kubek zielonej herbaty, jednocześnie wyszukując w telefonie jaka odległość dzieliła mnie od mieszkania Oha. Dwadzieścia minut autem. Przeklęłam pod nosem. Nie było szansy, żebym dała radę tam dotrzeć na czas, nie prosząc Jongina o pomoc. Może mogłabym jeszcze zadzwonić do Chanyeola? Nie, ostatnio wyświadczył mi przysługę, zawożąc mnie to Yoojin. Teraz musiałam poradzić sobie sama.
– Nad czym ty tak myślisz?
Podniosłam wzrok znad telefonu. Kim stał, opierając się o blat wyspy kuchennej i uważnie mnie obserwując. Poprawiłam kosmyk włosów, który usilnie próbował ześlizgnąć się na moją twarz. Musiałam skłamać.
– Wiesz, okazało się, że mam do zrobienia projekt z jedną dziewczyną z klasy. Na jutro. Obie o tym zapomniałyśmy, a jeśli tego nie skończymy, zapewne nie zdamy. Możesz mnie do niej podwieźć?
Brunet zmarszczył czoło, podszedł do lodówki i wyciągnął z niej butelkę z mlekiem czekoladowym.
– Nie. Niech ona przyjedzie tutaj albo załatwcie to przez kamerkę czy coś – wzruszył ramionami, otwierając swój napój. – Co to w ogóle za dziewczyna?
Cholera.
– Taka jedna nowa. Nikt z nią nie chciał być w grupie, więc nauczycielka kazała mi robić z nią ten projekt.
– Wyślij jej adres, zrobicie to tu. Jeśli chcesz to pożyczę ci laptopa czy cokolwiek.
On chyba sobie ze mnie jaja robi.
Zacisnęłam dłonie na kubku i wbiłam wzrok w blat. Życie robi sobie ze mnie niezłe żarty. Dlaczego akurat dzisiaj, gdy muszę spotkać się z Sehunem? Nie ma innej opcji.
Wibracje.
Spojrzałam na swój telefon. Dioda obok przedniej kamerki świeciła, dając znać o nowej wiadomości. Wzięłam urządzenie do ręki i je odblokowałam, jednocześnie uświadamiając sobie, że ten dzień jednak mógł być jeszcze gorszy.
Gwiazdko, słuchaj Jongina. Nigdzie dzisiaj nie idź.
Znowu ten sam numer. Po takim czasie ciszy nagle się odezwał. Skąd w ogóle ten ktoś wiedział o moich planach, skoro nikomu o nich nie mówiłam? Tylko Sehun... nie, to nie mógł być on. Nie było takiej możliwości. Nie, nie, nie. Swoją drogą – dlaczego najpierw proponowałby spotkanie, a później kategorycznie by mi zabraniał wychodzenia z domu. To nie trzymało się kupy.
– Wyglądasz, jakbyś zobaczyła ducha – odezwał się Jongin, tym samym wyrywając mnie z zamyślenia.
Już wolałabym, żeby naprawdę tak się stało.
Bez żadnego słowa wstałam, wzięłam swój kubek i poszłam do pokoju. Musiałam wszystko na spokojnie przemyśleć. Zaczynając od tego, kto mógł wysyłać te wiadomości i dlaczego obudził się po kilku tygodniach, kończąc na tym, jak mogłabym uciec do Sehuna. Bo w zasadzie tyle mi zostało. Ucieczka. Niemal tak samo jak wtedy, gdy mieszkałam z tamtą kobietą. Jeszcze kilka lat temu nie pomyślałabym, że kiedykolwiek będę planować jakąkolwiek ucieczkę. Czasem nie ma innego wyboru.
***
Sprawdziłam godzinę na telefonie. Zostało mi jakieś czterdzieści minut do spotkania. Szybko napisałam wiadomość do Sehuna z informacją, że się spóźnię i z prośbą o zmianę miejsca. Zdawałam sobie sprawę z tego, że nie wypadało robić tego właśnie teraz. Przecież miałam wcześniej sporo czasu na ewentualne uprzedzenie chłopaka o tym wszystkim. Miałam, ale z tego nie skorzystałam.
Podniosłam się z łóżka, przeczesałam włosy palcami i podeszłam do swojej torby, żeby wyciągnąć z niej książki i zeszyty. W głowie tkwiła mi tylko jedna myśl – jak wymknąć się z domu, aby Jongin tego nie zauważył. Nie mogłam wziąć płaszcza ani butów z przedpokoju, a w garderobie miałam jedynie znoszone trampki i dwie bluzy. Wyjście przez okno było możliwe, ale jednocześnie ryzykowne. Od mojej ostatniej ucieczki przez okno minęło sporo miesięcy, a poza tym było to w zupełnie innym miejscu. Ucieczka przez taras byłaby bezpieczniejsza, gdybym w ogóle wiedziała, gdzie znajduje się wyjście na niego.
– Dopiero bierzesz się za lekcje?
Wzdrygnęłam się, gdy usłyszałam Jongina tuż za swoimi plecami. Jakim cudem przyszedł tu tak cicho?
– Tak, wcześniej nie mogłam się zebrać. Chyba musiałam odpocząć po całym dniu. Wiesz, poniedziałki bywają naprawdę męczące. Zwłaszcza po dwóch dniach wolnego.
– Co z tym projektem? – brunet lekko uniósł jedną brew.
Cholera.
– Jednak mamy go dopiero za dwa tygodnie. Ktoś tam się pomylił z kolejnością i...
– Czyli nie muszę cię podwozić do tej dziewczyny? Lepiej by było, gdybyście zrobiły to teraz, niż później byście zrobiły wszystko na odwal.
Patrzyłam na mężczyznę z nieuzasadnionym osłupieniem. Czy on właśnie zgodził się na złamanie regulaminu? Przez dłuższą chwilę nie potrafiłam wydusić z siebie żadnego słowa, ani ruszyć się w jakimkolwiek stopniu.
– Zbierasz się, czy sam mam cię ubrać?
Pospiesznie kiwnęłam głową, wypchnęłam Jongina z pokoju, szybko zamykając za nim drzwi, o które od razu oparłam się plecami. Nie, nie, nie. To się nie dzieje.
Ale czy nie tego chciałam? Jakim cudem, jak grom z jasnego nieba, zjawia się Kim i oferuje mi podwiezienie pod sam dom koleżanki, która nawet nie istnieje. On nawet nie zdawał sobie z tego sprawy, a to oznaczało jedynie, że mój plan się powiódł. Jakkolwiek ryzykowny on by nie był. Teraz czekała mnie jedynie ciężka przeprawa i jeszcze cięższa rozmowa. Tylko i aż tyle w ten jakże paskudny dzień.
~~~~~
1. Irytuje mnie edytowanie tekstu na wattpadzie i brak tabulatorów (co pewnie was nie interesuje, ale musiałam się wyżalić).
2. Powinnam teraz uczyć się do egzaminów, ale po co to komu.
3. Przepraszam za tak długą (i ponowną) nieobecność, ale patrz punkt wyżej.
4. Spokojnie, akcja się niedługo zacznie, dajcie mi się rozkręcić.
Buzi, pa.
CZYTASZ
You belong to me // Kim Jongin [Kai EXO]
FanfictionCzasem jedna osoba może zmienić zbyt wiele w naszym życiu. Niekoniecznie na lepsze. Czasem jedna osoba znaczy dla nas więcej niż powinna. A może po prostu się od niej uzależniliśmy?