12.

721 58 57
                                    

Zaprowadziłam Jongina pod odpowiednie drzwi, ignorując jego uwagi odnośnie mojego jakże "złego" zachowania. Wzięłam głęboki oddech, nacisnęłam klamkę i...

No właśnie.

Nic się nie stało.

Drzwi jak na złość się nie otworzyły, co jednocześnie oznaczało to, że Sehuna jednak nie było w mieszkaniu i moją jakże żałosną porażkę. W końcu nie miałam kluczy, które i tak nie pasowałyby do zamka przez ten jeden, malutki szczególik, jakim było to, że wcale tu nie mieszkałam.

- Możesz już wracać, poczekam aż ona wróci - powiedziałam do Jongina, starając się uniknąć jego wzroku chełpiącego się tym nic nie znaczącym zwycięstwem.

- Ona? - mężczyzna położył mi dłoń na ramieniu w tylko sobie znanym celu. - Jaka "ona"?

- Kobieta, która mnie urodziła - burknęłam pod nosem. - Jongin, naprawdę nie musisz ze mną tutaj stać.

- No tak. Równie dobrze możemy na nią poczekać w samochodzie - nalegał Kim. Bez słowa wyciągnęłam telefon z kieszeni i wybrałam numer Sehuna. Mój przyjaciel odebrał po trzech sygnałach.

- Hej, o której wrócisz do mieszkania? Czekam pod drzwiami - zaczęłam, mając nadzieję, że jakimś cudem uda mi się ominąć jakichkolwiek określeń, które mogłyby wskazywać na to z kim tak naprawdę rozmawiałam.

- W zasadzie to już jestem przy drzwiach do klatki - nie takiej odpowiedzi się spodziewałam. - Daj mi dwie minuty.

Oh się rozłączył, a ja zacisnęłam zęby. Nie chciałam, żeby spotkał Jongina. Nie chciałam, żeby wiedział o jego istnieniu. A teraz nie było wyjścia, bo nawet gdybym teraz kazała Kimowi stąd iść to i tak spotkałby mojego przyjaciela na schodach i raczej połączyłby wszystkie elementy w jedną, spójną całość. Przynajmniej tak mi się wydawało, bo on nie wyglądał na idiotę.

- Cześć, Sung... - usłyszałam głos Sehuna i od razu odwróciłam głowę w jego stronę. Oh stał przy schodach z reklamówką pełną zakupów w dłoni, patrząc na mnie i Jongina z ogromnym szokiem.

- Cześć, Sehun - uśmiechnęłam się, czując na sobie wzrok Kima przeszywający mnie na wskroś. - Widzisz, Jongin, już możesz wracać do siebie.

- Do zobaczenia, Sunghee, miło było - dwudziestosiedmiolatek odwrócił się i odszedł. Zdążyłam jedynie zauważyć jego zirytowaną minę i zaciśnięte pięści. Dlaczego? Nie potrafiłam zrozumieć zachowania Kima w żaden sposób, a to jeszcze bardziej sprawiało, że chciałam choć trochę go poznać, byleby zaspokoić swoją ciekawość.

- Kto to był? I dlaczego staliście pod moimi drzwiami? - odezwał się Oh, otwierając drzwi do mieszkania.

- Kuzyn Yoojin - westchnęłam, wchodząc razem z brunetem do środka. - Poznaliśmy się wczoraj. Miał mnie odwieźć do domu, więc podałam twój adres, bo miałam nadzieję, że będziesz w mieszkaniu. Wolałam uniknąć kolejnego wmawiania mi bycia dziwką czy kimś tam innym.

- Chcesz się napić? Kupiłem soju - Sehun zdawał się niemal zignorować to, że dałam jego adres obcemu mężczyźnie. Lepiej dla mnie.

Dziesięć minut później siedzieliśmy na kanapie przykryci granatowym kocem. Położyłam głowę na ramieniu mojego przyjaciela i głęboko odetchnęłam, patrząc na kieliszek z alkoholem. Uwielbiałam spędzać czas z Sehunem, nawet jeśli miało to polegać jedynie na siedzeniu i milczeniu. To stawało się jeszcze bardziej miłe, gdy te chwile były okraszone przelotnymi pocałunkami, a on zapominał o tym, jaka różnica wieku nas dzieli i bez większego problemu nalewał mi jakiegoś trunku, który według niego miał być dobry. A może po prostu udawał, że nie jestem niepełnoletnia.

- Nad czym tak myślisz? - spytał Sehun, gładząc dłonią moje udo.

- Szukam sensu istnienia - mruknęłam, nie odrywając wzroku od kieliszka.

- I masz go znaleźć w alkoholu?

- Nigdy nie wiesz, co może się przydarzyć. Może akurat w tym będzie coś, co mnie przytrzyma przy życiu.

Oh przyłożył dłoń do mojego czoła i burknął pod nosem coś o majaczeniu w gorączce, a następnie wypił kolejny kieliszek soju.

- Przecież ty jeszcze tego nie ruszyłaś - przewrócił oczami, dolewając alkoholu do swojego naczynka.

- Co z tego? Piłam z tobą tyle razy, że już nie muszę pić, żeby mieć przemyślenia o alkoholu - wydęłam wargę niczym małe, oburzone dziecko. Sehun wziął kieliszek z mojej dłoni i odstawił go na stolik.

- Skoro nie musisz to nie będziesz pić. Stop alkoholizowaniu młodzieży czy co tam - brunet sięgnął po paczkę papierosów, która leżała na blacie. - A teraz chodź ze mną na balkon, bo muszę zapalić. Zrobiłbym to wcześniej, ale ktoś do mnie zadzwonił akurat jak byłem pod blokiem.

- Czepiasz się mało istotnych rzeczy - lekko skrzywiłam usta w grymasie. - Muszę z tobą iść? Tam jest zimno, a pod tym kocem jest cieplutko...

Sehun kolejny raz powiedział coś sam do siebie po czym jedynie zdjął swoją bluzę i ją na mnie rzucił, wstając z kanapy.

- Załóż to i przyjdź na balkon.

Zdziwiona patrzyłam na to, jak brunet wychodził na zewnątrz bez jakiejkolwiek koszulki na sobie. On zwariował. On naprawdę zwariował. Bez zastanowienia chwyciłam za koc i wyszłam na balkon, żeby od razu owinąć mojego przyjaciela w ten miękki materiał.

- Jesteś głupi, Oh Sehun - burknęłam, przytulając dwudziestodwulatka i zabierając zapalniczkę z jego dłoni, żeby odpalić mu papierosa. - Czy ty masz jeszcze w tej twojej małej czaszce jakiekolwiek szare komórki? Co ci strzeliło do łba, żeby w taką temperaturę wychodzić na dwór z gołą klatą? Powinnam powiedzieć o tym twojej mamie, ona by cię przechrzciła pięć razy i przyszyła do swetra.

- Przesadzasz - Oh zaciągnął się papierosem, obejmując mnie ramieniem. - Może by prawiła mi kazanie przez dwie godziny na temat tego jak bardzo ważne jest zdrowie, ale i tak skończyłoby się na tym, że kupiłaby mi dziesięć swetrów, które pewnie byś mi zabrała.

- Nienawidzę, gdy masz rację przy takich durnotach.

- A ja wciąż nie mogę się przyzwyczaić do tego, że to ty mnie przytulasz, a nie ja ciebie - brunet złożył krótkiego buziaka na czubku mojej głowy i dopiero wtedy dotarło do mnie, że tak się działo naprawdę. Jakimś cudem od jakiegoś czasu byłam bardziej skora do okazywania uczuć, stałam się większą "przylepą". Ale tylko przy Sehunie. Nie potrafiłabym bez żadnego powodu przytulić Yoojin czy Baekhyuna. To nie byłoby to samo.

Natychmiast odsunęłam się od Oha, poprawiając koc, który praktycznie spadał z jego umięśnionego ciała. Kiedy on miał czas, żeby wyrobić sobie takie mięśnie? W mojej pamięci wciąż tkwiły czasy, gdy był chudym siedemnastolatkiem, a przecież to było jedynie pięć lat temu.

- Przepraszam - powiedziałam cicho, opierając się plecami o balustradę. - Nie wiem co się ostatnio ze mną dzieje.

- Może to ten cały kuzyn Yoojin zawrócił ci w głowie - prychnął Oh. - Mam być zazdrosny?

- Powaliło cię? Znam go od wczoraj i on jest gorszy od ciebie. Nie wytrzymałabym z nim tygodnia, a z tobą mogłabym spędzić resztę mojego głupiego życia. Nawet, gdyby miało to trwać pięćdziesiąt lat.

Nie wiedziałam czy te słowa były po to, aby przekonać Sehuna, czy po to, żeby przekonać samą siebie. A może jakimś cudem ten jakże zagadkowy i z lekka irytujący Jongin zaczął opanowywać mój umysł. W końcu już teraz, znając go tylko jeden dzień, byłabym w stanie mu zaufać jak nikomu innemu. Po prostu coś mi podpowiadało, że powinnam to zrobić bez znaczenia czy go jeszcze kiedykolwiek zobaczę. Ale jednocześnie nie byłabym w stanie zrzucić Sehuna z tego piedestału jaki zajął w moim sercu po kilku latach znajomości. To zmieniłoby zbyt wiele.

~~~~~

Już praktycznie po świętach, za chwilę sylwester i zaczynamy kolejny rok tego marnego żywota. Przy okazji dodam jeszcze, że kolejny rozdział będzie dopiero w nowym roku, bo potrzebuję troszkę więcej czasu. W każdym razie, mam nadzieję, że te święta spędziliście w super atmosferze!
Do następnego, buzi, pa.

You belong to me // Kim Jongin [Kai EXO]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz