65.

70 8 4
                                    

Nieubłaganie mijały dni do przeprowadzki Yoojin. Dwa tygodnie uciekły nam o wiele szybciej niż obie byśmy tego chciały. Starałam się codziennie do niej przyjeżdżać, żeby jak najbardziej wykorzystać pozostały czas, jednak nie zawsze było to możliwe. A powodem tego był niestety Jongin. Niemal każdego dnia narzekał na moje wychodzenie z domu i nawet nie próbował tego ukryć, chociaż wiele razy tłumaczyłam mu jak bardzo istotne to dla mnie jest.

I właśnie tego nie rozumiałam. W końcu Yoojin była jego kuzynką, a on przez ani chwilę nie przejął się tą nagłą przeprowadzką na drugi koniec kraju. Może dlatego, że tak w zasadzie mieli kontakt dopiero od kilku miesięcy? Nie miałam zielonego pojęcia i chyba nie chciałam się tego dowiadywać.

Pani Kang krzątała się w kuchni, przygotowując obiad, a ja właśnie szykowałam się do wyjścia, chociaż kobieta nalegała, abym przynajmniej coś zjadła przed wyjściem. Prędzej bym zwymiotowała niż cokolwiek w siebie wcisnęła. Starałam się to ukrywać jak najbardziej, ale od tej okropnej rozmowy z mamą mojej przyjaciółki nie byłam w stanie niczego zjeść. Dlatego korzystałam z faktu, że tak często wychodziłam z domu i okłamywałam gosposię co do mojego spożywania posiłków. Albo jadłam z Yoojin na mieście, albo po prostu umówiłam się na obiad u niej w domu. To samo wmawiałam Jonginowi, a mojej przyjaciółce mówiłam, że jadłam przed wyjściem. Nikt niczego się nie domyślał.

Wczorajszego wieczora z czystej ciekawości stanęłam na wadze, która znajdowała się w mojej łazience. Była tam odkąd zamieszkałam z Jonginem. Chyba właśnie wtedy zrozumiałam, jak wielki błąd popełniłam. Odkąd zobaczyłam wynik, mojej głowy nie opuszczała myśl o tym, że się zaniedbałam. Dlaczego pozwoliłam sobie na przytycie? Przecież wcześniej miałam idealną wagę. Fakt, może i nigdy moje BMI nie wskazywało normy, ale ono tak naprawdę nic nie znaczyło. Musiałam pozbyć się tych kilku kilogramów dla własnego dobra.

Pół nocy spędziłam na płakaniu w poduszkę. Nie potrafiłam myśleć o niczym innym. Cały czas przed oczami miałam widok tego nieszczęsnego wyniku. Ostatnie dwa tygodnie niemal nic nie jadłam. Jakim cudem ważyłam więcej niż kiedyś? Czemu nikt mi nie powiedział, że jestem obrzydliwa?

Wyszłam z domu, wcześniej żegnając się z panią Kang. Nawet nie spytała o to, kiedy wrócę, ani dokąd idę. Chyba się domyśliła, że i tak nie powiem jej prawdy. Albo znała już odpowiedź. Nie wiem i chyba nie chciałam tego wiedzieć. Wystarczyło mi, że nie drążyła tematu. Przez kolejne trzy godziny powinnam mieć spokój, dopóki Jongin nie skończy pracy i nie zacznie się do mnie dobijać.

Im bliżej domu Yoojin się znajdowałam, tym bardziej serce podchodziło mi do gardła. Jutro nad ranem opuści miasto razem ze swoją rodziną. Prawdopodobieństwo, że kiedykolwiek będziemy miały szansę się spotkać, było wręcz znikome. Chciałam wierzyć, że prawda wyglądała inaczej. Ona nie mogła mnie zostawić.

Stanęłam przed dobrze znanym mi budynkiem. Słońce niemiłosiernie świeciło, zupełnie nie odzwierciedlając tego, co we mnie tkwiło. W końcu życie nie jest jakimś filmem, gdzie wszystko musi być dopasowane pod nastrój i emocje głównych bohaterów.

Zapukałam do drzwi, które niemal od razu otworzyła mi Yoojin. Jej oczy były zaczerwienione i podpuchnięte. Od razu mnie przytuliła.

– Nie chcę stąd wyjeżdżać.

Tyle razy mówiła to zdanie w ciągu ostatnich kilkunastu dni, że nie byłam w stanie tego zliczyć. Żadna z nas nie chciała, żeby to się stało.

Stałyśmy tak przez dłuższą chwilę. Gdy wreszcie weszłam do środka, zobaczyłam ostatnie kartony starannie opisane i szczelnie zaklejone taśmą. Naprawdę się przeprowadzają.

– Chodź, zrobię ci herbaty. Specjalnie zostawiłam kilka kubków – Yoojin pociągnęła mnie za rękę do kuchni.

Szafki niegdyś pełne naczyń, teraz wypełniała wyłącznie pustka. Na blatach nie znajdowało się nic poza trzema kubkami, czajnikiem i pudełkami z herbatami. Oczywiście, że musiało być ich więcej niż jedna. Zawsze musiał być wybór. Usiadłam na krześle, gdy Choi nastawiła wodę i stanęła przy blacie.

– Brzoskwiniowa, zwykła czy cytrynowa? – spytała moja przyjaciółka. - A może miętowa z eukaliptusem lub poziomkowa?

– Brzoskwiniowa – odpowiedziałam cicho.

Brunetka wsypała po półtorej łyżeczki herbaty do obu zaparzaczy, wsadziła je do kubków i zalała dopiero co zagotowanym wrzątkiem. Postawiła przede mną kubek i usiadła naprzeciwko z własnym. Posłodziła swoją herbatę dwiema łyżeczkami cukru.

– Haein jest ostatnio jeszcze bardziej upierdliwy niż zazwyczaj – zaczęła. – Najwidoczniej jemu ta przeprowadzka nie podoba się jeszcze bardziej.

– Trudno mu się dziwić. Pewnie miał mnóstwo planów na wakacje ze swoimi przyjaciółmi – burknęłam pod nosem. – Do tego powoli wchodzi w okres buntu. Odwrócisz wzrok na sekundę, a on nagle będzie od ciebie wyższy o głowę i zacznie mówić dziwnie niskim głosem.

– Nie mów tak, to jeszcze dziecko – oburzyła się brunetka. – Nie chcę nawet myśleć o tym, że kiedyś przyprowadzi do domu jakąś dziewczynę i ona później zostanie moją bratową. Samo mówienie o tym przyprawia mnie o dreszcze.

Uśmiechnęłam się lekko i rozglądając się po pomieszczeniu. Ta pustka mnie przerażała.

– Gdzie on w ogóle teraz jest? I twoi rodzice? – nerwowo zaczęłam skubać skórki przy paznokciach.

– Pojechali na jakieś zakupy przed podróżą. Wrócą za jakąś godzinę, więc raczej jeszcze zdążysz ich spotkać. Moja mama nie pozwoliłaby nam wyjechać bez pożegnania z tobą – powoli mieszała łyżeczką swoją herbatę. – Właśnie. Sehun się do ciebie odezwał? Ostatnio mówiłaś, że nie macie kontaktu.

Pokręciłam głową, czując dziwny ścisk w klatce piersiowej. Tak bardzo za nim tęskniłam... Chciałam znowu sprzeczać się z nim o jakąś durnotę, odpalać mu papierosy i patrzeć jak pali na balkonie. Chciałam wrócić do tych czasów choćby na chwilę.

– Dzwonię do niego prawie codziennie, ale nie odbiera. Nie odpisuje na wiadomości. Martwię się o niego – te słowa były niczym w porównaniu z tym, co naprawdę czułam.

Choi wyglądała, jakby chciała coś odpowiedzieć, ale na jej twarzy zagościł czysty szok. Po sekundzie doskonale wiedziałam, co było jego przyczyną.

– Cześć, Yoojin, drzwi były otwarte, więc wszedłem bez pukania. Przywiozłem kilka rzeczy, o które ciocia mnie prosiła.

Na sam dźwięk tego głosu zrobiło mi się niedobrze. Spojrzałam w stronę wejścia do kuchni. Jongin stał w progu, trzymając jakieś dwie reklamówki. Za tym szerokim uśmiechem kryło się coś niepokojącego i doskonale to wiedziałam.

– Nie powinieneś być teraz w pracy? – wydukałam, nie odrywając wzroku od mężczyzny.

– Wyrwałem się na chwilę. Chyba w niczym wam nie przeszkodziłem, tak? – położył obie siatki na blacie, a następnie usiadł na krześle obok mnie. – Nic nie wspominałaś, że dzisiaj wybierasz się do Yoojin.

Złamałam zasadę, na którą sama się zgodziłam. Co tym razem się stanie?

Sięgnęłam po herbatę i się jej napiłam, ignorując zbyt wysoką temperaturę, przez którą ostatecznie poparzyłam sobie język. Oprócz nieprzyjemnego bólu czułam na sobie także wzrok Yoojin. Zapomniałam, że nie miała zielonego pojęcia, co tak naprawdę działo się pomiędzy mną a jej kuzynem. Nikt o tym nie wiedział.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

3,5 miesiąca. Łał. Jestem w szoku.

Tak samo w szoku byłam, gdy zobaczyłam comeback Jongina i w sumie to zbierałam się do skończenia tego rozdziału odkąd przesłuchałam Rover pierwszy raz. Jak zwykle zapraszam na mojego twittera, bo stamtąd można się dowiedzieć wielu rzeczy (@/gruszka_smierci) m.in. co robię, gdy nie piszę, co studiuję, jak wiele energoli wypijam w ciągu dnia i kto jest moim biasem w stray kids. Oraz jakie opowiadania planuję napisać w przyszłości. Wiem, nie brzmi zachęcająco.

Przyznam się też, że na początku stycznia sama przeczytałam całe ybtm i zrobiło mi się przykro, że nie ma więcej rozdziałów i dopiero pewna osoba uświadomiła mi, że przecież ja jestem autorką, więc mogę po prostu napisać kolejny rozdział... Uznajmy to za całkowicie normalną sytuację.

Buzi, pa.

You belong to me // Kim Jongin [Kai EXO]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz