- Jongin, nie wiesz może gdzie jest mój telefon?! - krzyknęłam do mężczyzny, nie przerywając grzebania w torbie.
Mogłam przysiąc, że jeszcze wczoraj wieczorem go miałam.
- Nie drzyj się tak, słyszą cię pewnie na drugim końcu miasta - burknął brunet, wchodząc do mojego pokoju. - Nie widziałem go. Może zostawiłaś u Yoojin, jak pakowałaś się po tym alkoholu.
Spiorunowałam go wzrokiem. Ile on jeszcze będzie mi to wypominał? To były tylko dwie puszki wina. Tylko.
- Wciąż to wszystko przez ciebie. Było mnie nie zostawiać na cały tydzień - mruknęłam pod nosem i już po kilku sekundach poczułam dłonie mężczyzny na mojej talii i jego ciepły oddech na szyi.
- Jeśli jeszcze raz o tym wspomnisz, przysięgam ci, że nie będziesz mogła chodzić przez tydzień - wyszeptał prosto do mojego ucha.
Natychmiast go od siebie odepchnęłam i bardziej naciągnęłam na siebie bluzę.
- Idźże stąd, zboczeńcu. Sama sobie znajdę ten telefon, nie musisz mi pomagać.
Jongin cicho się zaśmiał, a następnie wyszedł z mojego pokoju, mówiąc jedynie, że za pół godziny jedziemy do Chanyeola i najprawdopodobniej zostajemy tam na noc. Tylko tego mi brakowało w tym tygodniu. Jakbym nie chciała spędzić chociaż jednego dnia ze świadomością, że Kim jest w domu i mnie nie zostawił.
Minął kwadrans, a po moim telefonie nie było ani śladu. Zrezygnowana opadłam na kanapę w salonie i zakryłam twarz dłońmi. Jakim cudem mógł tak nagle zniknąć? Byłam w stanie przysiąc, że jeszcze wczoraj w samochodzie wysyłałam z niego esemesa do Parka. Może zostawiłam go w aucie? Nie, wzięłam stamtąd wszystkie swoje rzeczy.
- Jeszcze się nie zebrałaś? - spytał Jongin, siadając obok mnie. - Jedziemy za piętnaście minut.
Spojrzałam na niego kątem oka.
- Sam nie jesteś jeszcze gotowy. Chyba, że chcesz jechać do Chanyeola, świecąc gołą klatą. Jeśli znajdziesz mój telefon, pójdę się zbierać - skrzyżowałam ramiona na piersi, a mężczyzna położył dłoń na moim udzie i lekko je ścisnął, co wywołało u mnie dziwne dreszcze.
- Słońce, poszukamy go jak wrócimy, dobrze? - powiedział ciepłym tonem, nachylając się nade mną tak, że wyraźnie czułam jego zapach.
Kiwnęłam głową, a następnie wstałam, żeby pójść się przebrać. Jakkolwiek swobodnie bym się nie czuła przy Chanyeolu, Jongin nie wypuściłby mnie z domu w męskich ubraniach, nawet jeśli miałabym przejść jedynie trasę od drzwi do samochodu. Nie miałam pojęcia dlaczego tak było, ale dla własnego spokoju wolałam się w to nie zagłębiać i jedynie posłuchać się mężczyzny. Założyłam na siebie cienki sweter w paski i dżinsy sięgające mi nieco powyżej kostek. Przejrzałam się w lustrze, aby upewnić się, że nie widać przynajmniej większości śladów zostawionych przez Jongina na moim ciele.
- Masz wodę w garderobie czy o co chodzi? - spytał Kim, mierząc mnie wzrokiem, jak tylko wróciłam do salonu.
- Bardzo śmieszne, Jongin - burknęłam pod nosem. - Wziąć coś ze sobą do samochodu? Wcześniej mówiłeś, że pewnie zostaniemy u Chanyeola na noc i nie wiem czy...
- Weź jakąś sukienkę. Wieczorem może pójdziemy coś zjeść.
- Nie moglibyśmy po prostu pójść na tteokbokki do jakiejś knajpy? - jęknęłam. - Męczy mnie to strojenie się do tych fikuśnych restauracji. Przecież jest tyle fajnych miejsc, ale wy oczywiście zawsze musicie wybrać jakieś eleganckie.
Mężczyzna przewrócił oczami, a następnie do mnie podszedł i położył dłonie na moich policzkach, chcąc lekko podnieść moją twarz, żebym spojrzała mu w oczy.
- Słońce, dla ciebie mogę nawet sam coś ugotować i zjeść to z tobą na tarasie, bylebyś była zadowolona - uśmiechnął się, po czym dał mi krótkiego buziaka w czoło.
- To my mamy taras? Od kiedy? I dlaczego nic o nim nie wiem? Mieszkam tu od miesiąca. Gdzie on jest? Zawsze chciałam mieć taras - zanim zdążyłam odejść od Jongina, ten mnie do siebie przytulił.
- Pokażę ci go jak wrócimy. Teraz i tak tam jest bałagan po zimie - powiedział.
- A ty wciąż nie masz na sobie żadnej koszulki, Jongin - upomniałam go, chcąc jak najprędzej się od niego uwolnić. - Idźże się ubrać.
Kim jeszcze szerzej się uśmiechnął, kolejny raz pocałował mnie w czoło, a następnie poszedł na górę, podśpiewując od nosem jakąś nieznaną mi melodię. Westchnęłam cicho, odprowadzając bruneta wzrokiem, dopóki nie zniknął za jedną ze ścian. Naprawdę chciałam zobaczyć ten taras.
***
Poprawiłam pasek torby na moim ramieniu, gdy Jongin znowu zadzwonił do drzwi Chanyeola, wyklinając przy tym swojego przyjaciela. Staliśmy już tam od dobrych kilku minut, a dwudziestosiedmiolatek coraz bardziej się irytował przez Parka, który najwidoczniej nie miał zamiaru nam otwierać.
- Na pewno wie, że mieliśmy przyjechać? - spytałam, opierając się o ścianę. - On przyleciałby w samych gaciach, gdyby usłyszał dzwonek.
- Albo znowu zaspał. Zadzwonię do niego.
Jongin już miał wyciągać telefon z kieszeni, gdy nagle drzwi się otworzyły i z domu zamaszystym krokiem wyszła jakaś kobieta, niemal taranując przy tym bruneta. Dopiero po kilku sekundach niezręcznej ciszy pojawił się zaspany Chanyeol.
- Co tu się stało? - wydukałam, nie wiedząc co konkretniej powinnam zrobić.
Park jedynie machnął ręką, wpuszczając nas do środka. Kątem oka spojrzałam na Jongina, który najwidoczniej sam próbował połączyć wszystkie rzeczy sprzed ostatnich chwil. Z pewnością wiedział więcej ode mnie.
Dom Chanyeola w tamtym momencie przypominał istne pobojowisko. Na podłodze były porozrzucane ubrania, które najprawdopodobniej wczoraj miał na sobie dwudziestoośmiolatek, gdzieś walały się butelki po winie, a w salonie na ławie stały opróżnione lampki i puste kieliszki po czymś, co zapewne było soju.
- Po dobrych nocach muszą przyjść okropne poranki - wymamrotał Chanyeol, zbierając swoje rzeczy. - Usiądźcie, chcecie coś do picia?
- Co robiła u ciebie stażystka z naszej firmy? - Jongin zignorował propozycję swojego przyjaciela, a ja zajęłam miejsce na kanapie, przygotowując się na potencjalną kłótnię. - Już raz o tym rozmawialiśmy. Nie możesz sypiać z pracownicami, a zwłaszcza nie z młodymi, które myślą, że dzięki temu szybciej zdobędą awans.
Nigdy w życiu bym nie przypuszczała, że Chanyeol byłby do tego zdolny. Nie wyglądał na kogoś, kto wykorzystywałby swoją pozycję do uwodzenia kobiet. A przynajmniej nie tych, które nie interesują się zarobkami możliwych pretendentów na męża.
Park nic sobie nie zrobił z oskarżeń Kima i wyszedł z salonu, żeby po chwili wrócić z ręcznikiem zamiast brudnych ubrań w dłoni.
- Jongin, przyznaj, że gdybyś mógł to sam byś co tydzień sypiał z inną. Nie moja wina, że od trzech lat zgrywasz świętoszka. Jakby co to wiecie, gdzie jest kuchnia. Idę wziąć prysznic, wrócę za maksymalnie piętnaście minut.
Chanyeol ponownie nas opuścił, a Jongin pod wpływem gniewu chwycił za pierwszą rzecz, jaką miał pod ręką, i rzucił nią w stronę, w którą poszedł Park. Skuliłam się w rogu kanapy, naciągając rękawy swetra na dłonie i czując jak serce zaczęło walić mi jak oszalałe. Kim spojrzał na mnie ostrym wzrokiem, przez co jeszcze bardziej się speszyłam.
- Nie wiesz może, gdzie Chanyeol trzyma herbatę? - spytałam, chcąc przełamać okropną ciszę, jaka pomiędzy nami powstała. Nawet jeśli nie miałam z nią nic wspólnego.
~~~~~
Pysiolki moje kochane, wybaczcie mi tę niemalże miesięczną nieobecność, ale życie zaczęło wymagać ode mnie poświęcenia większej ilości czasu niż wcześniej. No i zaczęły się studia, a wraz ze studiami zniżki, łzy i utrata chęci do życia. Ale zawsze może być gorzej, prawda?
Buziolki!!
Ps. Dziękuję za dziesięć tysięcy wyświetleń!
CZYTASZ
You belong to me // Kim Jongin [Kai EXO]
FanfictionCzasem jedna osoba może zmienić zbyt wiele w naszym życiu. Niekoniecznie na lepsze. Czasem jedna osoba znaczy dla nas więcej niż powinna. A może po prostu się od niej uzależniliśmy?