55.

484 33 21
                                    

Jak najciszej otworzyłam drzwi do domu i dyskretnie weszłam do środka, starając się nie zrobić przy tym zbędnego hałasu. Jongin nie mógł mnie usłyszeć, a samochód przed budynkiem ewidentnie świadczył o tym, że mężczyzna już wrócił. Nie chciałam wiedzieć, co mnie czeka, gdy go spotkam.

Pogoda na zewnątrz także nie stała po mojej stronie. W ciągu niecałych dziesięciu minut się rozpadało i nie było szansy, żebym wróciła do domu choć trochę sucha, więc to dodawało mi jedynie większej ilości nieszczęścia.

Zdjęłam mokre buty ze stóp, zastanawiając się gdzie mogłabym je odstawić i uniknąć rozlewu wody po całym przedpokoju. Cholera jasna. Jeśli się przeziębię, będę mogła winić o to jedynie samą siebie, a Jongin zyska więcej powodów do czepiania się.

Tłumiąc w sobie kaszel, powoli zaczęłam iść w stronę swojego pokoju. Albo rzeczywiście robiło się coraz chłodniej, albo po prostu to ja robiłam się coraz bardziej wyziębiona. Gdyby nie nikłe światło zza okna, w domu panowałaby istna ciemność, co mi pomagało w sytuacji, gdy nie mogłam rozświetlić sobie drogi, bo ryzykowałabym przyłapaniem mnie na gorącym uczynku.

I nagle stała się jasność.

- Musimy porozmawiać, Jung Sunghee.

Głośno przełknęłam ślinę i spojrzałam w lewo. Jongin siedział na kanapie z ramionami skrzyżowanymi na piersi. Wlepiał we mnie te swoje zawiedzione brązowe oczy, doskonale zdając sobie sprawę z tego, co było moją słabością. Doskonale wiedział co wykorzystać.

- Daj mi chwilę, tylko się przebiorę - wydusiłam z siebie, mimowolnie wskazując palcem na drzwi mojego pokoju.

- Nie, Sunghee - Kim wstał z sofy i powoli do mnie podszedł.

Każda sekunda zdawała się trwać wieki w akompaniamencie przyspieszonego bicia serca i niespokojnego oddechu. Miałam dosłownie chwilę na wymyślenie jakiejkolwiek w miarę sensownej wymówki.

- Naprawdę, Jongin, to zajmie mi tylko kilka minut, jestem cała mokra, zimno mi i...

- Mogłaś o tym myśleć zanim wyszłaś z domu.

Spodziewanie się litości należało do istnych głupstw. Właśnie przez to stałam teraz tuż przed Jonginem, ściskając w dłoniach mokrą kurtkę. Co się stanie? Nie jest ani wściekły, ani oburzony... on po jest najzwyczajniej w świecie zawiedziony. A przynajmniej tak mi się wydawało.

- Gdzie byłaś i dlaczego nie dałaś znać, że wychodzisz? - spytał, wyrywając mi tę nieszczęsną kurtkę, żeby rzucić ją na podłogę. Czyli jednak był zdenerwowany. Cudownie. - Powiedz prawdę.

- Z Baekhyunem - skłamałam. - Nie chciałam ci przeszkadzać, bo jednak nie było cię w domu i nie chcia...

- Miałaś powiedzieć prawdę - przerwał mi kolejny raz. - Doskonale wiem, że nie było cię ani u Baekhyuna, ani u Yoojin. Byłaś u tego idioty, z którym obiecałaś się nie spotykać, tak?

Naszyjnik na mojej szyi zdawał się palić mi skórę. Jongin nie mógł go zauważyć, to tylko pogorszyłoby sprawę.

- Jongin, ja... - głos ugrzązł mi w gardle. - Przepraszam.

- Na nic twoje przeprosiny. Idź się ogarnij i przyjdź do mnie do pokoju. Nie mam ochoty tutaj z tobą rozmawiać.

Mężczyzna odwrócił się w stronę schodów i skierował się na piętro. Wzięłam swoją kurtkę z podłogi i niepewnie weszłam do pokoju. Od razu zamknęłam drzwi i powiesiłam mokre okrycie na oparciu krzesła, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że to nie zda się na zbyt wiele. Zdjęłam resztę równie suchych ubrań i rzuciłam je w kąt z zamiarem późniejszego wrzucenia ich do prania, a naszyjnik włożyłam pod poduszkę. Wytarłam się ręcznikiem w łazience i zarzuciłam na zmarznięte ciało puchaty szlafrok. Byleby jak najszybciej znaleźć się u Jongina.

Wyszłam z pomieszczenia, zostawiając za sobą wilgotne ślady stóp. Co mogło się teraz stać? Na co powinnam się szykować? Jest na mnie wściekły, ale czy aż tak? Może po prostu dostanę wykład na temat konsekwencji złamania umowy i tyle...

Zapukałam do drzwi sypialni Jongina i sekundę później się przede mną otworzyły. Kim stał z bezemocjonalnym wyrazem twarzy, jakby wszystko zdążyło z niego wyparować. Złość, zawód, wszelkie uczucia względem mnie. Zniknęły. Nic nie mówiąc, chwycił mnie za rękę i pociągnął w stronę łóżka.

- Zdejmij szlafrok - powiedział oschle, a ja znieruchomiałam.

- Co... - wydukałam.

Jongin powtórzył te dwa słowa, które przed chwilą wypłynęły z jego ust, tym samym utwierdzając mnie w tym, że się nie przesłyszałam. Drżącymi dłońmi rozwiązałam sznurek przy szlafroku, a brunet już sam zrzucił materiał z mojego ciała. Odruchowo próbowałam zasłonić się rękoma, czując łzy napływające mi do oczu.

- Kładź się na łóżko - wciąż ten sam ton. - Na brzuchu.

Bałam się. Kolejny raz w ciągu tego tygodnia. Osoba, której mimo wszystko ufałam nad życie, wywoływała we mnie podobne odczucia co ktoś, kogo nienawidziłam z całego serca. Dlaczego znowu to się dzieje?

Bez żadnego słowa wykonałam polecenie i nagle poczułam mocne uderzenie na swoich pośladkach, lecz nawet nie potrafiłam wydobyć z siebie żadnego krzyku. Już sekundę później Jongin powtórzył cios, a ja jedynie kurczowo zacisnęłam dłonie na pościeli i mocno zagryzłam wargę.

Po kolejnych dziesięciu razach nie byłam w stanie powstrzymywać łez, które moczyły satynową poszewkę. Skóra w miejscach uderzanych przez Jongina piekła mnie żywcem, choć ten ból nie był tak zły w porównaniu do tego rozprzestrzeniającego się po całej mojej duszy. Sama sobie to zrobiłam. Każda rana na moim ciele była spowodowana przez moją własną głupotę. Przecież dobrze wiedziałam, że powinnam powiadomić Jongina o wyjściu gdziekolwiek, a tego nie zrobiłam. Mogłam skłamać, napisać, że idę do Yoojin. Zasłużyłam na to wszystko.

Ciosy ustały. Wciąż nie ośmieliłam się podnieść głowy czy się odezwać. Materac się ugiął, co oznaczało, że mężczyzna usiadł obok mnie. Po chwili położył dłoń na moich plecach i zaczął je głaskać. Tak delikatnie, tak kojąco... W niczym nie przypominało tej ostrości z jaką mnie potraktował.

- Wiesz, że mi na tobie zależy, słońce. Nie rób mi więcej takiej przykrości - powiedział cicho, po czym mnie przytulił. - Naprawdę nie chciałem tego robić.

Odwróciłam się twarzą w stronę Kima i przywarłam do niego jak najmocniej.

- Nigdy więcej - wyszeptałam. - Przepraszam, Jongin.

- Dasz radę sama się umyć? - spytał po jakimś czasie na co niepewnie kiwnęłam głową i wstałam, czując nieprzyjemne pieczenie na pośladkach.

Jak najdrobniejszymi kroczkami poszłam w stronę łazienki, żeby zmyć tam z siebie resztki żalu, bólu i godności.


~~~~~

Okej, dawno mnie tu nie było (bo ponad dwa miesiące), ale na szczęście się wyrobiłam z tym krótkim rozdziałem jeszcze na sam koniec wakacji. Zatem tym, którzy jutro mają rozpoczęcie roku życzę powodzenia, a sama łączę się w radości z tymi, którzy mają jeszcze miesiąc wakacji. I plz, dajcie mi znać jak wam się podobał ten rozdział i ogólnie cała dotychczasowa fabuła ybtm, bo wszelkie uwagi na pewno mi pomogą w dalszym tworzeniu tego opowiadania.

Buzi i do następnego!

You belong to me // Kim Jongin [Kai EXO]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz