32.

662 49 65
                                    

Z ręcznikiem na głowie grzebałam w torbie, szukając w niej ładowarki. Dopiero co minęła dziewiąta, a ja musiałam jeszcze wysuszyć włosy, przebrać się i zrobić jakiś lekki makijaż. Jednak to nie zmieniało tego, że skutki niedospania wciąż mnie męczyły. Modliłam się tylko, żeby Jongin wszedł do mojego pokoju i powiedział, że jednak pojedziemy do Chanyeola trochę później, jednocześnie błagając niebiosa o to, aby nie zrobił tego zanim nie zamaskuję bordowych śladów na mojej szyi. Gdy tylko znalazłam przewód, szybko włożyłam wtyczkę do gniazdka i podłączyłam swój telefon. Chwyciłam za kosmetyczkę, w której znajdowało się kilka moich kosmetyków i poszłam do łazienki, żeby przykryć malinki kremem bb. Zupełnie jakbym kryła się ze zdradą.

- Słońce, na blacie masz kawę i naleśniki - odezwał się Jongin, wchodząc do mojego pokoju. - Chodź, bo zaraz wystygną.

- Zaraz przyjdę, tylko się pomaluję - odpowiedziałam, nie przerywając nakładania kosmetyku na bordowe ślady.

- Myślałem, że te wszystkie maziaje nakłada się tylko na twarz.

Odwróciłam się w stronę drzwi, starając się zasłonić malinki ręką. Jongin stał oparty o framugę, patrząc na mnie najprawdopodobniej najbardziej przenikliwym wzrokiem jaki udało mi się kiedykolwiek doświadczyć.

- Czasem sytuacja wymaga poszerzenia pola działania - burknęłam. - Pożyczyłabym ci, żebyś zakrył sobie te sińce pod oczami, ale na pewno kolor będzie za jasny.

- Masz zadziwiająco dobry humor jak na kogoś, kto jeszcze niecałą godzinę temu wyglądał jak zombie - uśmiechnął się, podchodząc do mnie. - Jaka to sytuacja?

Kim płynnym i delikatnym ruchem chwycił moją rękę i oddalił od mojej szyi. Na jego twarzy w jednym momencie wymalowało się zaskoczenie i chyba lekki zawód. Natychmiast się odwróciłam od mężczyzny, czując jak na policzki wpłynął mi ogromny rumieniec. Następnie do moich uszu dotarł jedynie głośny trzask drzwi i ciężkie kroki mężczyzny.

Wzięłam głęboki oddech i wróciłam do poprzedniej czynności, będąc świadomą, że nie zostało mi nic innego jak tylko skończyć zbieranie się do Chanyeola. Dlatego też szybko się pomalowałam, wysuszyłam włosy i poszłam do kuchni zjeść to, co wcześniej zrobił mi Jongin. Ku mojemu zdziwieniu przy talerzu leżała niemal identyczna karteczka co tego dnia, gdy zgodziłam się na zasady. Niepewnie wzięłam ją do ręki, jednocześnie upijając łyk kawy z kubka.

Nie planuj sobie nic na następne weekendy. Będziesz zajęta.

Skrzywiłam usta w grymasie, odłożyłam kartkę, a następnie zaczęłam jeść naleśniki z owocami. Do dziesiątej zostało jeszcze mniej więcej dwadzieścia minut, więc mimo wszystko miałam jeszcze sporo czasu. Na spokojnie powinnam zjeść, przebrać się, umyć zęby i naszykować się do wyjścia. Byleby Jongin do tego czasu zdążył się uspokoić. Przecież nie byłam jego własnością i mogłam robić co zechcę z kim mi się podoba, tak? To, że podpisałam tę "umowę", nie oznaczało nic konkretnego.

A mimo wszystko momentami czułam się podle na samą myśl o tym, co stało się wczorajszego wieczoru. Samo wspomnienie dotyku Sehuna na całym moim ciele przyprawiało mnie o dziwnie przyjemne dreszcze.

Wstawiłam naczynia do zmywarki i skierowałam się ku łazience w moim pokoju, żeby umyć zęby. Jednak gdy byłam przy drzwiach, Jongin zszedł na parter i mnie zatrzymał.

- Pojedziemy jeszcze do jakiejś drogerii. Musimy kupić ci coś, co jest bardziej kryjące - powiedział lekko zachrypniętym głosem, a ja tylko kiwnęłam głową, nie wiedząc co powiedzieć, aby uniknąć możliwej kłótni. - Nie sądziłem, że przyjaciele w tych czasach robią takie rzeczy.

- Bo nie robią - burknęłam pod nosem i czym prędzej zniknęłam za drzwiami swojego pokoju.

Jakim cudem miałam mu oznajmić, że chciałam się przeprowadzić do Sehuna?

***

Równo o dziesiątej trzydzieści Jongin zaparkował pod domem Chanyeola. Odkąd wyjechaliśmy z domu, zamieniliśmy zaledwie kilka słów, a atmosfera w samochodzie sama w sobie okazała się być zadziwiająco gęsta. Ani na chwilę nie opuszczało mnie wrażenie, jakby Kim wręcz chciał wypalić z mojej skóry ślady zostawione przez mojego przyjaciela. Nawet jeśli dzięki kosmetykom nie było ich praktycznie widać.

- Pamiętaj, że masz się zachowywać, Sunghee - odezwał się mężczyzna tuż po tym jak zgasił silnik.

Moje imię w jego ustach brzmiało dziwnie obco. Może dlatego, że się od tego odzwyczaiłam. W końcu od jakiegoś czasu zawsze nazywał mnie słońcem.

- Nie mam pojęcia, co masz na myśli, ale niech ci będzie - westchnęłam, odpinając pasy.

Wyszliśmy z auta, które brunet od razu za nami zamknął i poszliśmy w stronę drzwi, które się otworzyły zanim dwudziestosiedmiolatek zdążył nacisnąć dzwonek. Szeroko uśmiechnięty Chanyeol z mokrymi włosami i bez koszulki pomachał do nas, mimo tego, że staliśmy metr od niego.

- Mogliście przyjechać później, ale w sumie to nic się nie dzieje. Chodźcie, zrobię wam coś do picia. Niestety, ale będziecie musieli jeszcze trochę na mnie poczekać - powiedział Park, wpuszczając nas do środka.

Cholera, mięśnie to on miał niezłe. Prawie tak samo dobre jak Jongin.

Gdy chwilę później siedzieliśmy na kanapie w salonie, stosunek Jongina do mnie ani na moment się nie zmienił. Wciąż milczał, unikał mojego wzroku, zachowywał się bardziej dziwnie niż zdawałoby się to odpowiednie do naszej relacji.

Moją uwagę przykuł fortepian stojący na niewielkim podwyższeniu w głębi pomieszczenia. Łudząco podobny do tego, który niegdyś mój ojciec dla mnie kupił. Wiedziona specyficznym uczuciem, podeszłam do instrumentu, żeby się upewnić, jakoby to nie był ten sam egzemplarz. W mojej pamięci tkwiła ta jedna rysa tuż nad nazwą producenta, której nie było w stanie nic przykryć. Nie miałam pojęcia skąd ona się tam w ogóle wzięła, lecz z pewnością nie znajdowała się tam pierwszego dnia.

- Słyszałem, że kiedyś grałaś - nie stąd, ni zowąd obok mnie pojawił się Chanyeol, na szczęście całkowicie ubrany.

- Tak, ale przestałam - odpowiedziałam na szybko, odwracając się w stronę obrażonego Jongina, który wciąż siedział na kanapie. - Dawno temu.

- Jakbyś kiedyś chciała, śmiało możesz do mnie przyjeżdżać i ćwiczyć. Przyda mi się ktoś, kto by zaburzał ciszę. Mieszkanie samemu nie jest aż tak fajne na dłuższą metę - uśmiechnął się Park, pokazując tym samym dołeczek w lewym policzku.

- To znajdź sobie jakąś dziewczynę, Chanyeol - wtrącił się Kim, podchodząc do nas. - Poza tym jesteś chyba odrobinę za stary jak dla siedemnastolatki.

- Niech ci będzie, gówniarzu.

- Przecież ty jesteś od niego niewiele młodszy i jakoś... - zaczęłam, ale Jongin przerwał mi zanim zdążyłam powiedzieć cokolwiek więcej.

- Powiedziałem coś, zanim wyszliśmy z samochodu - wycedził przez zęby, ściskając mój nadgarstek.

Niemal identycznie co tydzień temu. Sam wzrok mężczyzny sprawił, że miałam ochotę zacząć go przepraszać, jednocześnie będąc świadomą, że nie byłam niczemu winna. Podświadomie czułam obowiązek bycia mu posłuszną.

- Przepraszam - wyszeptałam, spuszczając wzrok. - Nie przemyślałam tego.

Uścisk na moim nadgarstku się rozluźnił, a Jongin wrócił na swoje poprzednie miejsce, ignorując zszokowanego Chanyeola. Zasłużyłam na to. W końcu się go nie posłuchałam. Mogłam tego uniknąć, gdybym tylko bardziej się zastanawiała nad własnym zachowaniem. Za głupotę trzeba płacić. 

~~~~~

No. Miało nie być. Miało. Jak zawsze. Powinnam przestać mówić. Ale przypominam też o tym q&a sprzed tygodnia, jeśli ktoś jeszcze go nie czytał!!

Przepraszam za błędy czy coś,,

You belong to me // Kim Jongin [Kai EXO]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz