40.

729 55 72
                                    

Weszłam do domu tuż za wciąż wściekłym Jonginem. Bojąc się powiedzieć cokolwiek, zdjęłam z siebie buty i płaszcz, a następnie poszłam do swojego pokoju, biorąc ze sobą torby. A przynajmniej miałam taki zamiar, bo Kim ponownie stanął mi na drodze.

- Zapomniałaś na co się umawialiśmy? - powiedział zachrypniętym głosem. - Nie przypominam sobie, żeby było tam coś o nie słuchaniu mnie.

Wzięłam głęboki oddech i podniosłam wzrok, chcąc spojrzeć na mężczyznę.

- A ja nie przypominam sobie, żeby było tam coś o ignorowaniu mnie i unikaniu własnego domu - zacisnęłam dłonie. - Co innego mogłam zrobić, skoro i tak całe dnie siedziałam sama?

Brunet wyrwał mi torby z dłoni i dosłownie rzucił je pod ścianę. Miałam wrażenie, że serce zaraz wyskoczy mi z klatki piersiowej. Odruchowo się odsunęłam, ale ku mojemu nieszczęściu moje plecy zderzyły się ze ścianą szybciej, niż bym się tego spodziewała.

- Różnica jest taka, że ja harowałem od rana do nocy, a ty w ramach odwdzięczenia się postanowiłaś pójść na noc do Yoojin, chociaż wyraźnie się na to nie zgodziłem.

- Jak to możliwe, że ty harowałeś, a Chanyeol kończył pracę normalnie? Przecież z tego co wiem, pracujecie na tym samym stanowisku, mam rację? - nie spuszczałam wzroku z jego twarzy. - Jakim cudem on mógł sobie wszystko na luzie robić, a ty ślęczałeś w tej zasranej firmie do nocy? Jeśli z jakiegoś powodu chciałeś mnie unikać to...

- Skąd ci to w ogóle przyszło do głowy?

- Może stąd, że od poniedziałku nie odpisywałeś na żadne wiadomości ani nie odbierałeś telefonów, a jedyną oznaką tego, że w ogóle wracałeś do domu były te pieprzone bilety i filiżanki po twojej pierdolonej kawie - z każdym słowem mój głos coraz bardziej się podnosił, aż wreszcie praktycznie zaczęłam krzyczeć. Kolejne dwie zasady złamane. - Czułam się jakbym wróciła do czasów, gdy byłam praktycznie sama i każdego ranka nasłuchiwałam czy tamta kobieta już wyszła do pracy, żebym mogła wreszcie wyjść ze swojego pokoju. Było niemal identycznie. To bolało. Każdej nocy przed zaśnięciem czekałam, słuchając czy może już wróciłeś. Byleby mieć pewność, że jesteś. Jakimś cudem ani razu nic nie usłyszałam. Nawet nie wiesz jak bardzo chciałabym teraz uderzyć cię prosto w twarz za to, jak bardzo się o ciebie martwiłam.

- To dlaczego jeszcze tego nie zrobiłaś? Proszę bardzo, droga wolna, możesz mnie bić ile chcesz - Jongin rozłożył ramiona, robiąc krok w moją stronę. - Czekam.

- Nie zrobiłam tego tylko dlatego, bo nie chcę psuć wszystkiego jeszcze bardziej. Wystarczy mi to, co już się stało - skrzyżowałam ramiona na piersi, podchodząc do mężczyzny. - Mówię poważnie, Jongin. Możesz zrobić ze mną cokolwiek, ale nigdy więcej mnie nie zostawiaj, błagam.

Niewiele się zastanawiając, przyciągnęłam mężczyznę do siebie i stanęłam na palcach, żeby być w stanie złączyć nasze usta. Wciąż trzymając jedną dłonią koszulę Jongina, drugą przeniosłam na jego kark. Niepewnie rozchyliłam wargi, tym samym pozwalając mu pogłębić pocałunek, gdy tylko brunet objął mnie w pasie. Po chwili się od niego odsunęłam na kilka centymetrów.

- Jesteś pewna, że mogę zrobić z tobą cokolwiek? - spytał, zdejmując z siebie marynarkę, którą następnie rzucił na moje torby. - Zaraz nie będziesz mieć odwrotu, słońce.

Kiwnęłam głową, a mężczyzna niemal od razu mnie pocałował i wziął na ręce. Instynktownie oplotłam nogami jego biodra, żeby przypadkiem nie spaść. Chwilę później leżałam na swoim łóżku, a nachylony nade mną Kim przerwał pocałunek.

- Nie miej do mnie pretensji, jeśli jutro będziesz tego żałować.

***

Gdy się obudziłam, moje ciało przeszywał przeraźliwy ból. Obróciłam się na plecy. Obok mnie nikt nie leżał. Usiadłam i przetarłam oczy. Dowodami na to, co się stało w nocy, były jedynie ubrania porozrzucane na podłodze i samo to, że nie miałam nic na sobie. Czyli to naprawdę mi się nie śniło. Przełknęłam ślinę, czując napływające wyrzuty sumienia. Miałam dopiero siedemnaście lat, a on dwadzieścia siedem, co najlepszego zrobiłam?

Po kilku minutach wstałam, założyłam szlafrok i wyszłam z pokoju, wyklinając brak wody przy łóżku. Te przeklęte torby wciąż leżały pod ścianą. Jongin siedział na kanapie w samych dresach i z mokrymi włosami, czytając jakąś książkę. Bez słowa przeszłam obok niego, idąc w stronę lodówki, z której chciałam wyciągnąć cokolwiek do picia.

- Ciebie też miło widzieć, słońce - odezwał się mężczyzna. - Wyspałaś się chociaż?

Dalej się nie odzywając, podeszłam do kanapy, odkręcając małą butelkę z jakimś sokiem. Usiadłam obok Jongina i duszkiem wypiłam połowę napoju.

- Ledwo chodzę - jęknęłam, odstawiając zakręcony już sok na blat ławy. - Jeśli umrę z bólu to po prostu powiedz wszystkim, że miałam wypadek. Wyjdzie mniej wyjaśniania.

- Pytałem o co innego, ale niech ci będzie - westchnął Kim, zamykając książkę. Wykorzystałam ten moment, aby dowiedzieć się czego czyta i kątem oka zerknęłam na okładkę.

Pachnidło.

Kolejny raz? Przecież mówił, że już to czytał.

- Co zamierzamy dzisiaj robić? Nie wiem jak ty, ale ja najchętniej przeleżałabym w łóżku następny tydzień - ziewnęłam, zasłaniając usta dłonią. - Która w ogóle jest godzina?

- Trochę po dwunastej. Wolałem dać ci trochę pospać zanim pojedziemy na zakupy.

- Jakie zakupy? - spojrzałam na niego jak na wariata. - Będziesz szedł na jakąś imprezę czy coś w tym stylu? Bo ja po urodzinach Minseoka mam już dość wychodzenia na następne dwa lata.

- A mimo to wczoraj zwiałaś do Yoojin, napiłaś się i przeklinałaś głośniej niż Chanyeol, gdy był pijany i skończyły mu się żelki.

- Pytałam o co innego, ale niech ci będzie - przedrzeźniłam go, a następnie wstałam z kanapy. - Idę wziąć prysznic. Módl się, żebym w ogóle tam ustała, bo może być z tym ciężko.

Zanim Kim zdążył odpowiedzieć, skierowałam się ku swojej garderobie tak szybko, na ile pozwalało mi bolące ciało. Czyżby to był kolejny dowód na to, jak bardzo różnili się od siebie Jongin i Sehun? W jednym na pewno byli podobni. Lubili zostawiać po sobie ślady, o czym przekonałam się jak tylko spojrzałam w lustro po zdjęciu szlafroku. Przeklęłam cicho, a następnie weszłam pod prysznic i odkręciłam wodę. Jak ja się pokażę w szkole z malinkami na szyi? Te na dekolcie nie były już tak istotne, przecież mundurek bez problemu je zakryje, ale z szyją nie było aż tak łatwo.

Mniej więcej dwadzieścia minut później wyszłam z łazienki ubrana już w najzwyczajniejsze legginsy, czarną męską koszulkę i cienką granatową bluzę, która kiedyś należała do Sehuna. Wycierając mokre włosy ręcznikiem, skierowałam się do kuchni, gdzie Jongin wciąż stał przy kuchence, próbując coś zrobić.

- Co ty wyczyniasz? - spytałam, podchodząc do mężczyzny. - Nie było mnie niecałe pół godziny, a ty już chcesz spalić nam dom?

Kim natychmiast odwrócił się w moją stronę z szokiem wymalowanym na twarzy, a ja dopiero wtedy sobie uświadomiłam co tak naprawdę powiedziałam.

- Nam? - upewnił się brunet. - Czy ty właśnie...

- Naleśniki ci się palą - przerwałam mu szybko, po czym uciekłam z powrotem do swojego pokoju.

Dlaczego to powiedziałam? Kiedy to stał się także mój dom?

Położyłam się na wciąż niepościelonym łóżku i zakryłam twarz dłońmi. Życie zdecydowanie robiło sobie ze mnie żarty.

~~~~~

Przerwa wyszła trochę dłuższa niż przewidywałam, ale uznajmy, że tak po prostu było lepiej i dla mnie, i dla was. Mam nadzieję, że sobie jakoś tam już radzicie w tym roku szkolnym i zdążyliście się przyzwyczaić do tego wszystkiego. I tak samo mam nadzieję, że nie było żadnych błędów w tym rozdziale.

Buziolki!

You belong to me // Kim Jongin [Kai EXO]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz