56.

389 33 4
                                    

Leżałam pod kołdrą, tępo wpatrując się w ścianę. Od rana praktycznie nie ruszyłam się z łóżka przez przeraźliwy ból całego ciała, a zwłaszcza jego dolnych części. Miękką pościel opuszczałam wyłącznie po to, aby pójść do toalety. Nie miałam nawet zbyt wielu sił by sięgnąć po telefon, który leżał tuż obok mojej głowy. Jedyne czego pragnęłam to sen, ale nie mogłam się do niego zmusić, choć nic nie stało mi na przeszkodzie i miałam idealne do tego warunki.

Na szafce nocnej stał pusty talerz po obiedzie, który przygotowała pani Kang, a tuż obok niego kubek po zielonej herbacie. Kolejnej zielonej herbacie. W ciągu kilku ostatnich godzin zdążyłam ich wypić pięć.

Niedługo Jongin powinien wrócić z pracy. Jak spojrzeć na niego po tym, co się wczoraj stało? W końcu zawiodłam go tak bardzo, że musiał mnie ukarać...

- Zjadłaś już, Sunghee? - do moich uszu dobiegł ciepły głos gosposi, która cichutko weszła do mojego pokoju.

- Tak - wychrypiałam. - Dziękuję, pani Kang.

Kobieta ostrożnie podeszła do szafki i wzięła z niej talerze. Zanim skierowała się do wyjścia, spojrzała na mnie wzrokiem pełnym współczucia i spytała, czy nie chciałabym napić się herbaty, czego oczywiście nie odmówiłam. Musiałam wypełnić pustkę w mojej duszy jakimkolwiek ziołowym naparem. Tylko ile będę do tego potrzebować?

- Kiedy wraca Jongin? - odezwałam się jeszcze zanim pani Kang wyszła z mojego pokoju.

- Wspominał, że wieczorem, więc pewnie za jakieś dwie godziny. Czemu pytasz?

- Ja... - zawahałam się. - To tylko czysta ciekawość.

Pani Kang opuściła pomieszczenie, zostawiając mnie w nim samą. Dwie godziny. Dwie długie godziny, mimo wszystko wydające się niczym w porównaniu do tego, ile czasu już spędziłam w łóżku. Pozostało tylko wytrzymać...

***

Z płytkiego snu wyrwał mnie dotyk na policzku. Ciepły, delikatny dotyk. Otworzyłam oczy i zobaczyłam stojącego nade mną Jongina. Na jego twarzy widniał lekki uśmiech, jakby ucieszył się z tego, że jednak żyję. Przetarłam zaspane oczy, próbując się podnieść, co uniemożliwił mi wciąż odczuwalny ból w dolnych partiach mojego ciała.

- Jak się czujesz, słońce? - mężczyzna usiadł na łóżku, nie odrywając ode mnie wzroku. - Pani Kang mówiła, że dzisiaj nie wstawałaś z łóżka. Wszystko w porządku?

- Chyba tak - wydukałam. - Po prostu mam jakiś gorszy dzień.

Oczywiście to było kłamstwem. Jak mogłabym powiedzieć mu prawdę? Że to przez niego? Nie miałam żadnej pewności odnośnie tego, jak by zareagował. Nie miałam pewności, czy nie potraktuje mnie tak jak wczoraj. A może zupełnie przeciwnie - byłby kochanym, spokojnym Jonginem, którego poznałam te kilka miesięcy temu. Za nic w świecie nie chciałam tego sprawdzać.

- Co ty na to, żebyśmy obejrzeli jakiś film i zamówili coś do jedzenia? Wybierzesz co tylko zechcesz, obejrzę z tobą wszystko.

- Dobrze - odpowiedziałam. - Ale najpierw muszę się ogarnąć. Jak widzisz, nie jestem w najlepszym stanie.

- W takim razie będę na ciebie czekać, słońce - wstał i pocałował mnie w czoło. - Nie spiesz się.

Po tych słowach znowu zostawił mnie samą. Tak naprawdę nie miałam najmniejszej ochoty wychodzić z łóżka i spędzać wieczoru z brunetem. Ale musiałam to zrobić, żeby zachować pozory. W końcu nie mógł się dowiedzieć, że coś było nie tak. Że przez niego coś było nie tak.

Zebrałam w sobie resztki sił i wstałam z łóżka. Naszyjnik wciąż leżący pod poduszką dodawał mi psychicznego ciężaru, a nogi zdawały się być z waty, jednak nie przeszkodziło mi to w dotarciu do łazienki. Co by było, gdybym... nie, żadne gdybanie w tej chwili nie miało najmniejszego sensu. Stało się. Pozostały mi jedynie żal do samej siebie i wyrzuty sumienia drążące w moim sercu coraz większą dziurę.

Ciepła woda sprawiała mi ból zamiast upragnionego ukojenia. Przynajmniej nie była lodowata, tyle musiało mi wystarczyć do najmniejszego pocieszenia. Rozprowadzając żel pod prysznic po ciele, miałam ochotę jak najbardziej podrapać je szorstką stroną gąbki. A przecież nie mogłam tego zrobić. Jongin od razu by to zauważył, nawet jeśli z całych sił próbowałabym to ukryć. On sprawiał, że stawałam się bezbronna wbrew mojej woli.

Oparłam się o zimną ścianę, wciąż stojąc pod lecącą wodą, w końcu i tak musiałam spłukać z siebie tę pianę. Całe moje ciało chciało płakać, lecz każda choćby najmniejsza łza stawała się niczym w obecnej sytuacji. Tylko zaciskałam oczy, mając ochotę krzyczeć czy nawet wyć z cierpienia wypełniającego całą mnie. Tego było za dużo. Potrzebowałam odetchnięcia, chwili spokoju, która pozwoliłaby mi na odpoczynek. Jak mogłam jej dosięgnąć?

Pomimo dopiero co wziętego prysznica, czułam się brudna. Czy brud mojej duszy był już aż tak wielki, że przedostawał się na zewnątrz przez pory w skórze? Głupia, to było niemożliwe. To tylko urojenia. Zwyczajne urojenia.

Założyłam na siebie jakieś luźne czyste ubrania, a mokre włosy pozostawiłam zawinięte w ręcznik. Nie miałam siły na nakładanie tych wszystkich odżywek. Przed wyjściem z pokoju ostatni raz zerknęłam do nieszczęsnego naszyjnika, który wciąż tkwił w miejscu, gdzie go zostawiłam. Kiedyś nadejdzie dzień, gdy będę mogła go założyć bez żadnego lęku. Na pewno. Ścisnęłam wisiorek w dłoni ze złudną nadzieją, że jakimś cudem Sehun poczuje to, że mi go brakowało. Minęła dłuższa chwila, zanim odłożyłam go na miejsce i w końcu opuściłam mój azyl.

Faktycznie, Jongin czekał na mnie w salonie, czytając jakąś książkę i pijąc coś z kubka.

- Zniszczysz sobie wzrok, siedząc w takim półmroku - powiedziałam, podchodząc do kanapy. - Co czytasz?

To pytanie padało u nas w domu zdecydowanie często. Nawet jeśli męczyłam tę samą książkę przez miesiąc, Kim za każdym razem pytał mnie o to samo.

- Folwark zwierzęcy - odparł, nie odrywając wzroku od kartki. - Odświeżam to sobie raz na jakiś czas.

Dopiero po kilkunastu sekundach odłożył książkę na ławę, wcześniej zaznaczając stronę, na której skończył. Zerknęłam na okładkę. Po niej samej było widać, że nie pierwszy raz ktoś czytał ten egzemplarz. Odrobinę sfatygowany, z pewnością nie było to nowe wydanie.

- Obejrzymy Malenę? Chodzi mi po głowie od dłuższego czasu - zaproponowałam niepewnie, siadając obok mężczyzny. - I jeśli chcesz coś zamówić, zamów cokolwiek. Zjem wszystko.

To wydawało się najlepszym rozwiązaniem. Nie mogłam narzucać mu swojej woli w każdej kwestii.

- Włoskie kino? Może być. Poszukam tego, a w międzyczasie to ty zdecydujesz, co zjemy. W końcu ci to obiecałem.

Dlaczego każdy uśmiech Jongina teraz wydawał się do niego nie pasować. Przecież jeszcze kilka dni temu mogłam się w nim zatopić... Mogłam.

~~~~~

Oks, miało być we wrześniu, mamy listopad, a z ciekawostek to powiem wam, że za 2 dni miną 2 lata odkąd zaczęłam pisać ybtm i jakimś cudem wciąż tego nie skończyłam. I jest mi z tym źle. Mam nadzieję, że uda mi się skończyć to jak najszybciej.

I zapewne są jakieś błędy czy literówki, ale tego nie sprawdzałam, bo większość tego rozdziału napisałam dzisiaj wieczorem pod wpływem nie wiem czego (na pewno nie były to napoje wyskokowe, bo niczego nie piłam).

Buzi, pa.

You belong to me // Kim Jongin [Kai EXO]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz