Obiad z rodziną Yoojin zdawał się być bardziej stresujący niż zazwyczaj. Może przez to, co stało się w samochodzie, może przez wszystkie wydarzenia poprzedniego miesiąca. Nigdy nie miałam pewności, ile wiedziała mama mojej koleżanki.
- Mam wrażenie, że schudłaś jeszcze bardziej, Sunghee - powiedziała kobieta, zabierając ze stołu puste miseczki, w których jeszcze chwilę temu były najróżniejsze przystawki. - Najwyraźniej Jongin wcale o ciebie nie dba.
- Wiesz, ciociu, to nie moja wina, że ona rzadko kiedy wychodzi z pokoju i całymi dniami pije herbatę - żachnął się brunet. - Ale gdy bierze się za jedzenie, mogłaby zjeść konia z ko...
- Pani Kim zna mnie dłużej niż ty. Doskonale o tym wie - wtrąciłam się. - Ostatnio po prostu mam nieco gorszy czas. Pomogę pani.
Wstałam od stołu i zaczęłam zbierać pozostałe puste naczynia, starając się przy tym unikać wzroku dwudziestosiedmiolatka. Ręce lekko mi się trzęsły, ale mimo to udało mi się dotrzeć do kuchni bez upuszczenia czegokolwiek. Yoojin stała przy blacie, grzebiąc przy szafkach. Odstawiłam brudne naczynia do zlewu i usiadłam na krześle.
- Jesteście razem? - odezwała się Choi. Nie mogłam powiedzieć, że się tego nie spodziewałam. Głównie dlatego nie wyszłam z kuchni od razu, przecież dawno miałyśmy okazję normalnie porozmawiać.
- To jest naprawdę skomplikowane, uwierz mi - westchnęłam, opierając łokcie o blat.
Do pomieszczenia weszła pani Kim z torebką w ręku.
- Dziewczyny, jadę do cukierni, bo wreszcie mogę odebrać ciasto - oznajmiła. - Pilnujcie Haeina, wrócę za pół godziny.
Nie czekając na odpowiedź którejś z nas, kobieta nas opuściła, zostawiając za sobą nikły zapach ciężkich perfum. Ciekawe o jakim cieście mówiła. Po chwili rozbrzmiał dźwięk drzwi zamykanych na klucz, co ostatecznie oznaczało, że zostaliśmy sami we czwórkę.
- Dobrze, że jest Jongin. Nie mam ochoty użerać się z młodym - Yoojin wyciągnęła z szafki kilka pudełek z herbatą. - Chcesz brzoskwiniową, poziomkową czy zwykłą czarną?
- Brzoskwiniową, jak zwykle. Idziesz na imprezę do Baekhyuna?
- Oczywiście, że tak - brunetka lekko się ożywiła. - Trzeba się porządnie wyszaleć na początek wakacji. Należy się nam. Mam nadzieję, że ty też tam będziesz.
- Na szczęście uzyskałam pozwolenie od Jongina - jak idiotycznie to brzmiało. - Może uda mi się go namówić, żeby nas podwiózł. Nie mam ochoty na aż taki spacer, szanujmy się.
Choi wlała wody do czajnika i nastawiła go, aby woda się zagotowała. W międzyczasie dziewczyna usiadła naprzeciwko mnie i spojrzała mi prosto w nocy.
- Znowu cię o to zapytam, ale tym razem bądź ze mną szczera. Jesteście razem?
Czułam się niemal jak na przesłuchaniu. Tyle że tym razem nie byłam na już mi dobrze znanym komisariacie.
- Sama chciałabym to wiedzieć. Nigdy o tym nie rozmawialiśmy - wzruszyłam ramionami. - Mieszkamy razem, czasem ze sobą sypiamy, ale co konkretniej nas łączy? Nie mam pojęcia. Bywa, że nawet nie wiem jak o nim myśleć. Współlokator brzmi okropnie i nijak ma się do naszej relacji. Moim kolegą też nie jest, bo jakąś tam granicę przekroczyliśmy. Dlaczego życie nie może być prostsze?
- Powinnaś z nim o tym porozmawiać. Co jak co, ale ja na twoim miejscu chciałabym jakichś konkretów, trzeba wiedzieć na czym się stoi - oburzyła się Choi.
- Niby tak - odwróciłam wzrok. - Ale to nie jest takie łatwe, jak mogłoby się wydawać.
Najpierw musiałabym przekonać samą siebie, żeby w ogóle zacząć ten temat. A nie chciałam burzyć stabilności, którą udało nam się zbudować w ciągu tych kilku miesięcy. Z drugiej strony myśl o tym, że w rzeczywistości nie mamy wobec siebie żadnych szczególnych zobowiązań - w moim przypadku oczywiście trzeba pominąć umowę, którą podpisałam z Jonginem - nie skreślała prawdopodobieństwa zazdrości, jaka czasem rodziła się w moim sercu. A on przecież nigdy nie był mój. Tak samo ja nie byłam jego, a mimo wszystko Jongin traktuje mnie jak swoją własność. Jednak dopóki żyłam z nim pod jednym dachem, był za mnie odpowiedzialny.
W kuchni siedziałyśmy do powrotu pani Kim. Jongin w tym czasie zajmował się Haeinem, co było do przewidzenia i nikomu nie przeszkadzało, dopóki było spokojnie i nikt nie krwawił. Dopiero mama mojej koleżanki zdołała oderwać ich od wspólnej zabawy, ogłaszając przybycie ciasta, a tym samym rozpoczęcie przedwczesnego podwieczorku. Wspólna herbatka brzmiała nadzwyczaj spokojnie.
Zajęłam miejsce na kanapie tuż obok dwudziestosiedmiolatka, czując się odrobinę skrępowana po wcześniejszej rozmowie z Yoojin. W mojej głowie wciąż tkwiło pytanie o to kim w zasadzie dla siebie jesteśmy i nawet nie potrafiłam na nie odpowiedzieć w jakikolwiek sensowny sposób.
- Masz już jakieś plany na wakacje, Sunghee? - spytała pani Kim, podając mi talerzyk z kawałkiem owocowego ciasta. - Będziemy jechać nad morze na kilka dni, więc jeśli chcesz, możesz pojechać z nami.
- Jeszcze nie wiem - spojrzałam kątem oka na bruneta. - Ale z pewnością dam pani znać. Wszystko zależy od tego, jakie oceny będę mieć. Jeśli będą beznadziejne, pewnie będę się uczyć przez większość czasu.
Yoojin przewróciła oczami, jakbym powiedziała coś złego.
- Nie przesadzaj, babo - jęknęła. - Każdemu należy się odrobina odpoczynku. Będę cię pilnować, żebyś się nie zamęczyła.
- Z pewnością - uśmiechnęłam się słabo.
Nagle rozbrzmiał dzwonek telefonu. Jongin natychmiast wstał, wyciągając komórkę ze swojej kieszeni, przeprosił nas i wyszedł z salonu. Wnioskując po jego minie, to musiało być coś poważnego. Rzadko kiedy widywałam w takim stanie.
Mężczyzna wrócił dopiero po około dwudziestu minutach, w trakcie których zdążyłyśmy omówić kilka bardzo istotnych kwestii takich jak odżywki do włosów, maseczki do twarzy czy plany na najbliższe miesiące. Zachowanie Jongina stało się niepokojące do tego stopnia, że bałam się zapytać go kto dzwonił. Na szczęście mężczyzna sam mnie uprzedził.
- Dzwonił Chanyeol, muszę jechać do firmy - oznajmił. - Sunghee, zbieraj się.
Ani Yoojin, ani jej mama, ani nawet Haein nie kryli szoku. Posłusznie wstałam z kanapy i razem z dwudziestosiedmiolatkiem skierowałam się do przedpokoju, aby zmienić buty.
- Było naprawdę miło. Mam nadzieję, że uda nam się wpaść w najbliższym czasie - starałam się brzmieć jak najbardziej spokojnie i naturalnie.
- Nasze drzwi zawsze stoją dla ciebie otworem, Sunghee - odpowiedziała pani Kim, po czym mnie uściskała. - Dajcie znać jak wrócicie do domu.
Po szybkim pożegnaniu wyszliśmy z budynku. Nie wymieniając między sobą żadnego słowa, wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy z podjazdu.
- Powiesz mi o co chodzi? - spytałam wreszcie po długiej chwili ciszy.
- Twoja zwyrodniała matka jakimś cudem znalazła informacje o tym, gdzie pracuję i domaga się pieniędzy za milczenie. Twierdzi, że albo jej zapłacimy, albo będziesz musiała do niej wrócić.
To musiał być beznadziejny żart. Ta wariatka nie mogła tego zrobić.
~~~~~
Udało mi się opublikować rozdział wcześniej, niż bym przypuszczała. Cudownie! Mam nadzieję, że choć trochę wam się podobało.
Dla tych co nie wiedzą - jakiś czas temu założyłam stronkę na FB, do której link możecie znaleźć na moim profilu (oczywiście nazywa się Gruszka Śmierci, bo jakże inaczej mogłoby być).
Buzi, pa
CZYTASZ
You belong to me // Kim Jongin [Kai EXO]
Fiksi PenggemarCzasem jedna osoba może zmienić zbyt wiele w naszym życiu. Niekoniecznie na lepsze. Czasem jedna osoba znaczy dla nas więcej niż powinna. A może po prostu się od niej uzależniliśmy?