59.

312 28 7
                                    

Przetarłam oczy zmęczone od ciągłego czytania tekstów na poniedziałkowe lekcje. Sprawdziłam godzinę na telefonie. Zbliżała się ósma. Głośno westchnęłam, biorąc pusty już kubek, w którym jeszcze przed chwilą znajdowała się herbata. Musiałam zrobić sobie kolejną przed rozpoczęciem lektury kolejnego wywodu na temat dwudziestowiecznej koreańskiej poezji i tego, jak powinno się interpretować wiersze. Może i ją uwielbiałam, ale teoria zawsze była męcząca.

Wyszłam z pokoju i pierwsze, co mnie uderzyło, to silny zapach lawendy. Czyżby Jongin znów nakupił jakichś świec i wypalał wszystkie na raz? Przeszłam do salonu, gdzie mężczyzna siedział na kanapie z laptopem na kolanach. Tak jak myślałam - na stoliku, przy telewizorze i na kuchennym blacie były rozstawione zapalone świece w ogromnych słoikach. Przynajmniej wszystkie były w jednym zapachu.

- Nie duszno ci tu? Głowa może rozboleć od tej lawendy - odezwałam się, idąc w stronę kuchni.

Brunet oderwał wzrok od ekranu i na mnie spojrzał.

- W tym rzecz, słońce - uśmiechnął się. - Trzeba w końcu wprowadzić tu jakiś świeży zapach.

- Świeży to nie taki, który kojarzy się z szafą kilkudziesięcioletniej babci - prychnęłam. - Pamiętaj, że co za dużo to niezdrowo.

Wlałam wodę do czajnika, postawiłam go na miejscu i wcisnęłam przycisk. Wyjęłam herbatę z szafki i wrzuciłam do kubka jedną z torebek, podśpiewując pod nosem jakąś piosenkę o odmawianiu alkoholu, której tytułu nie pamiętałam.

- Usiądziesz ze mną? - spytał Jongin, gdy szłam już do swojego pokoju.

Zatrzymałam się przy kanapie i na sekundę w mojej głowie pojawiły się wątpliwości. Ale nie miałam czego się obawiać. W końcu to tylko Jongin.

Zajęłam miejsce po lewej stronie mężczyzny, postawiłam herbatę na ławie, a brunet w tym czasie odłożył swój laptop. Spojrzałam na Kima, próbując przybrać swój jak najszczerszy uśmiech. Od kilku tygodni coraz bardziej mnie to męczyło, tak samo jak ciągłe przekładanie spotkanie z rodziną Yoojin.

- Chciałeś o czymś porozmawiać? - zaczęłam. - Jeśli chcesz spytać o szkołę, naprawdę nie musisz. Wszystko jest dobrze, ostatnio było trochę sprawdzianów, ale jakoś sobie poradziłam. Staram się myśleć o wakacjach.

- No tak, jeszcze tylko dwa tygodnie. Miałem zamiar spytać bardziej o to, co się dzieje u ciebie. Od jakiegoś czasu ciągle siedzisz w pokoju, ale chyba już rozumiem - objął mnie ramieniem. - Jak się czujesz? Potrzebujesz czegoś? Możemy jutro pojechać na zakupy przed wizytą u Yoojin.

Czyli wreszcie się zdecydował.

- Raczej nie. Tylko herbata mi się kończy, więc wypadałoby ją wreszcie kupić.

- Już? Kupiłem ci jedną w poniedziałek - westchnął Jongin. - Dlaczego ty pijesz jej tak dużo?

- Wiesz, to długa historia - burknęłam pod nosem. - Piję ją, gdy mi jest źle. Mój ojciec mnie tego nauczył dawno temu, miałam może jakieś siedem lat. Gdy tylko zobaczył, że byłam smutna, brał mnie do kuchni, parzył nam zieloną herbatę i mówił, że nie wyjdziemy z kuchni dopóki nie poprawi mi się humor. Wtedy dawał mi coś słodkiego. Brzmi idiotycznie, ale działało. Z czasem się przyzwyczaiłam do tego smaku, a później go pokochałam. Odruchowo zaczęłam po nią sięgać, a gdy ojciec już nie żył, potrafiłam w środku nocy wymknąć się z domu i pójść do sklepu po nowe opakowanie herbaty.

Mężczyzna bardziej mnie do siebie przytulił.

- Zrobię wszystko, żebyś musiała jak najrzadziej po nią sięgać - powiedział cicho.

- To chyba niemożliwe, Jongin. Za bardzo przywykłam do tego smutku. Nie mogę od niego uciec.

***

Siedziałam w samochodzie, czekając na Jongina robiącego zakupy w sklepie. Kolejny raz próbowałam dodzwonić się do Sehuna, który jak na złość nie odbierał. Wysyłanie esemesów też nie przynosiły żadnych skutków. Gdybym miała jakąkolwiek możliwość spotkania go... Ta cisza martwiła mnie coraz bardziej.

Każda minuta zdawała się trwać niemal wieczność wypełnioną milionem myśli. Z tego stanu wyrwał mnie dopiero powrót Jongina z reklamówką pełną różnych rzeczy.

- Kupiłem ci kilka herbat, chrupki i kimbap - powiedział na przywitanie, podając mi siatę. - Zjedz to zanim dojedziemy do Yoojin. Ciotka na pewno coś ugotowała, ale ty jeszcze nic dzisiaj nie jadłaś, a jest już prawie druga. Niezdrowo jeść coś ciężkiego na pusty żołądek.

Bez żadnego słowa wyciągnęłam wspomniany przez mężczyznę kimbap i go rozpakowałam. Pierwszy kęs ledwo przeszedł mi przez gardło, żaden kolejny nie był lepszy. Nieprzespana noc dawała o sobie znać. Za każdym razem zamykając oczy, widziałam martwe ciało nauczyciela. Wspomnienia powróciły po kilku tygodniach i zdawały się być jeszcze silniejsze niż kiedykolwiek. A przecież było dobrze...

Ruszyliśmy z parkingu, Jongin włączył radio, w którym leciała jakaś kolejna piosenka o zerwaniu i zapominaniu o byłym. Cudownie, właśnie teraz tego potrzebowałam.

Jakimś cudem zjadłam cały kimbap, choć nieraz mnie zemdliło. Gdy miałam się odezwać, dostałam esemesa. Szybko sprawdziłam telefon z nadzieją, że to wiadomość od Sehuna. Niestety myliłam się.

Sunghee, co ty na to, żeby zrobić małą imprezę z okazji wakacji?

Oczywiście za dwa tygodnie u mnie.

Baekhyun. Cholerny Baekhyun.

- Mogę iść na imprezę do Baekhyuna za dwa tygodnie? - spytałam Jongina, spodziewając się, że odmówi. - Z Baekhyunem, Yoojin i pewnie kilkorgiem znajomych z klasy.

- Jasne. Tylko masz mi dać znać kiedy konkretnie będzie i o której wrócisz - odpowiedział brunet. - I oczywiście bez żadnego alkoholu. Nie chcę mieć w domu młodocianej alkoholiczki.

- I tak nie miałam zamiaru go pić - burknęłam pod nosem, starając się ukryć swoje zaskoczenie.

Szybko odpisałam Baekhyunowi.

Jasne, powiedz mi tylko o której mam być i kto w ogóle będzie.

Odłożyłam telefon z powrotem na kolana i przy okazji poprawiłam swoją sukienkę. Jongin pozwolił mi iść na imprezę. Jongin. Ten Jongin, który był niechętny co do puszczania mnie samej gdziekolwiek, chociaż jestem prawie pełnoletnia. Mogłam wykorzystać tę sytuację, aby odwiedzić Sehuna... gdyby tylko mi odpisywał. Może jest u rodziców i nie ma czasu? Tak, to na pewno było to. Nie mogło być inaczej.

Po niecałym kwadransie dojechaliśmy do domu Yoojin. Zatrzymaliśmy się na podjeździe i chciałam już wysiąść, ale Kim mnie zatrzymał.

- Pamiętasz jak się poznaliśmy, słońce? - zaczął.

- To było niecałe pięć miesięcy temu, Jongin. Ciężko byłoby o tym zapomnieć. Dlaczego o to teraz mnie pytasz?

- Chciałem się upewnić, że wiesz gdzie to było - uśmiechnął się, kładąc dłoń na moim policzku. - Cieszę się, że cię mam, słońce.

Brunet mnie pocałował i tuż po tym oboje wysiedliśmy z samochodu. Każdy pocałunek z Jonginem działał jak środek znieczulający na cały wewnętrzny ból. Gdzieś w głębi duszy liczyłam na to, że nigdy się do niego nie przyzwyczaję.


~~~~~

Po dwóch miesiącach wróciłam z nowym rozdziałem! Śmieszy mnie to niezmiernie, ale no co na to poradzę, no nic nie poradzę. Mam nadzieję, że wszystko u was dobrze i że się tam jakoś trzymacie w tych niewesołych czasach.

A pierwsza osoba, która zgadnie o jakie dwie piosenki mi chodziło, otrzyma w nagrodę jeden dowolny spoiler z ybtm (ofc nie licząc tego, kto pisał esemeski do Sunghee).

Buzi, pa

You belong to me // Kim Jongin [Kai EXO]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz