43.

619 48 16
                                    

Mój wzrok utkwił w tytule. Tytule przeze mnie znienawidzonym, a jednocześnie tak bardzo utęsknionym. Przywracał pozornie utracone wspomnienia, otwierał niedawno zabliźnione rany, zalewał moje serce falą bolesnej tęsknoty za kimś, kogo już nigdy nie odzyskam.

Temnaya noch*

Ulubiony utwór mojego ojca. Jeden z wielu, których nauczyłam się właśnie dla niego. Jedyny, który tak bardzo się we mnie zakorzenił, pomimo moich uprzedzeń co do rosyjskiej muzyki. Ale on ją uwielbiał. Uwielbiał ten akcent, śpiewność, niemal każdego wieczoru siadał przy fortepianie i grał, jednocześnie podśpiewując pod nosem swym nieudolnym, łamanym rosyjskim.

Wzięłam kartki do ręki i ostrożnie przejechałam palcem wzdłuż pięciolinii. Nim się zorientowałam, po moim policzku spłynęła pojedyncza łza, a któryś z mężczyzn położył dłoń na moim ramieniu.

- Wszystko dobrze, słońce? - usłyszałam obok swojego ucha ciepły głos Jongina i odruchowo kiwnęłam głową.

- Spróbuję to zagrać - oznajmiłam.

Masochistyczne pragnienie ponownego usłyszenia tej melodii rosło z każdą chwilą. Jednak nie mogłabym usłyszeć jej od kogoś innego. To ja musiałam dać jej życie, choćbym miała przeznaczyć tygodnie na to, aby brzmiała ona dla mnie satysfakcjonująco. Nienawidziłam tego, jak bardzo ambiwalentne były moje uczucia względem niej. Ale czego się nie robi przez idiotyczne sentymenty?

Usiadłam przy klawiaturze, drżącymi dłońmi ustawiłam nuty na pulpicie. Wzięłam jeden głęboki oddech, przygryzłam wargę, próbując jak najszybciej wszystko sobie przypomnieć. Położyłam palce na odpowiednich klawiszach i niepewnie je nacisnęłam. Miałam jeszcze ostatnią szansę na wycofanie się, lecz z niej nie skorzystałam. Przecież nie mogłam zawieść Jongina.

Zaczęłam grać odpowiednie nuty, a wraz z dźwiękami wydobywającymi się z instrumentu wracały wspomnienia z czasów, gdy mój ojciec żył. Z czasów, gdy byłam szczęśliwa i miałam niemal wszystko. A później zostałam sama, niczym ten żołnierz na stepie w...

Błąd.

Cicho syknęłam, szybko zabierając dłonie, jakby klawiatura była ogniem. Jakim cudem miałabym za pierwszym razem zagrać to idealnie? Idiotka.

Kolejny głęboki oddech. Ponownie zaczęłam grać. Uważnie śledziłam nuty, nie dałam się wytrącić z równowagi, niemal identycznie jak wtedy, gdy grałam to dla ojca. Gdy stał przy mnie, patrząc z dumą i uśmiechem na twarzy. Gdy ta nieszczęsna gra była jedynym, co mogłam mu dać. A teraz oddałabym wszystko, byleby spędzić z nim choćby chwilę. Jedną malutką chwilę.

Kolejny błąd.

Przeklęłam w myślach swoją nieuwagę. Przynajmniej tym razem doszłam dalej niż poprzednio. Podniosłam wzrok znad kartek i spojrzałam na mężczyzn. Chanyeol akurat sięgał po butelkę, żeby dolać sobie wina, a Jongin patrzył na mnie, trzymając swój kieliszek w dłoni.

- I tak dobrze ci idzie, ale jeśli nie dajesz rady to po prostu odpuść albo weź coś łatwiejszego - odezwał się Kim, a ja bez żadnej odpowiedzi podjęłam kolejną próbę.

Musiałam mu pokazać, że dam radę. Nie mogłam się poddać, wtedy by wygrał. W pełnym skupieniu naciskałam klawisze, chcąc wreszcie zrobić to bezbłędnie. Udowodnić, że wcale nie byłam aż tak słaba.

Nim się obejrzałam, dotarłam już do końca. Granie całkowicie mnie pochłonęło, wsiąkło w każdy zakamarek mojego umysłu, zawładnęło moim sercem... Tępo wpatrywałam się we własne dłonie, nie mając pojęcia co powinnam teraz zrobić. Wrócić na kanapę? Odezwać się? Wyjść z salonu? Zacząć płakać bez żadnego sensownego powodu?

You belong to me // Kim Jongin [Kai EXO]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz