23.

660 58 28
                                    

Trzy godziny.

Trzy godziny chodzenia po różnych sklepach.

Trzy godziny mordowania się z dwoma dorosłymi facetami, którzy przy kupowaniu mebli zachowują się jak nastolatki w sklepie odzieżowym.

Nie mam pojęcia jak to zniosłam. Nie mam pojęcia dlaczego się na to zgodziłam. Nie mam pojęcia po co z nimi jechałam. Na szczęście wróciliśmy z zakupów zanim oni zrobiliby aferę o odcień jakiejś szafki, którą wybrali, bo "takiej jeszcze nie mają". Dlatego też kupili dwie sztuki, żeby obaj mieli własną. I właśnie tym sposobem znalazłam się na łóżku w moim nowym pokoju, zmuszona do oglądania jak Jongin i Chanyeol usiłują złożyć nieszczęsne biurko. Aż bałam się co będzie przy toaletce, skoro miała dwie szuflady.

- Pomóc wam? - spytałam po raz setny, kładąc się na brzuchu.

- Nie, Sunghee, damy sobie radę. Jesteśmy dorosłymi mężczyznami, składanie mebli nie jest dla nas straszne - odpowiedział Park, nie odrywając wzorku od jakiejś deski. - Przecież to jest tylko biurko.

- Składacie je już prawie godzinę. Normalnie to zajmuje maksymalnie dwadzieścia minut, jeśli jest się ofermą - westchnęłam, wstając z łóżka, żeby wziąć instrukcję z dłoni Kima. - Pamiętajcie, że to dopiero biurko. Jeszcze toaletka, szafa i te szafki, którym nie potrafiliście się oprzeć. Nie wiem co wam odbiło, ale komu jest potrzebne tyle nowych mebli? Mieliśmy kupić trzy rzeczy, a nie pół sklepu.

- Ciesz się, że nie poszliśmy oglądać kanap. Jongin znowu robiłby przemeblowanie w całym domu - prychnął Chanyeol.

- W zasadzie to nie wiem po co wzięliśmy tę szafę. Obok jest trzy razy większa garderoba - odezwał się dwudziestosiedmiolatek bardziej do siebie niż do nas.

- Coś ty powiedział? Módl się, żebym się przesłyszała, bo inaczej rozszarpię cię na strzępy, ukryję twoje martwe ciało i zamieszkam u Sehuna, udając, że nigdy cię nie znałam - wycedziłam przez zęby, zgniatając instrukcję w dłoni.

Sehun.

Miał zadzwonić.

Przeklęłam pod nosem po czym popędziłam do salonu, gdzie zostawiłam telefon. Rozejrzałam się po całym pomieszczeniu. Nigdzie go nie było. Kolejne przekleństwo, serce zaczęło bić znacznie szybciej, jakby od rozmowy z Sehunem zależało całe moje życie. Gdzie ja wsadziłam tę durną komórkę?

- Jongin! Wiesz może... - przerwałam w połowie zdania, mając dziwne przeczucie. Wzięłam głęboki oddech i spokojnie wróciłam do swojego pokoju, wcześniej biorąc z blatu wyspy kuchennej butelkę wody. Zajrzałam do środka. Obaj mężczyźni wciąż siedzieli na podłodze, najwidoczniej nie mając w planach złożenia jakiegokolwiek mebla. Głupki.

- Mówiłem ci, że mogłeś zrobić to inaczej. Tylko komplikujesz sobie życie - westchnął Chanyeol, klepiąc Kima po ramieniu. - Nawet nie wiesz jak ułatwiłoby to sprawę.

- Nie wiesz co mówisz. Ogarnięcie tego wszystkiego jest ciężkie - Jongin wstał i wziął do ręki jakąś część z biurka. - Ale mam nadzieję, że będzie się opłacać. Za daleko zaszło, żeby się wycofać.

- Z czego się wycofać? - bez większego zastanowienia weszłam do pokoju, co wywołało lekkie zdziwienie u obu mężczyzn.

- Sprawy biznesowe, współpraca z jedną firmą - odpowiedział naprędce Chanyeol. - Może zrobimy sobie przerwę w tym składaniu i coś zjemy?

- Jestem za, zrobiłem się głodny od tego składania - Kim odłożył tę deskę na poprzednie miejsce i czym prędzej wyszedł z pokoju, a za nim podążył Park. Głośno westchnęłam, zamknęłam drzwi i położyłam się na łóżku plecami do wejścia. Coś zaczynało we mnie pękać.

Nigdy wcześniej aż tak nie tęskniłam za ojcem. Potrzebowałam, żeby mnie przytulił, tak jak za każdym razem, gdy stało się coś złego. Potrzebowałam kogoś, kto powiedziałby mi, że zawsze przy mnie będzie i nic nie będzie w stanie tego zmienić. Potrzebowałam kogokolwiek.

Pierwszy raz tego dnia z moich oczu zaczęły płynąć łzy. Straciłam wszystko w jeden wieczór, nawet nie znając powodu, bez jakiejkolwiek szansy na obronę. Nieważne jak bardzo nienawidziłabym tamtej kobiety, to wciąż był także mój dom.

Poczułam jak ktoś siada na materacu i kładzie dłoń na moim ramieniu. Już po samym zapachu zorientowałam się kto to był. Delikatny dotyk na nagiej skórze wywołał dziwne uczucie, którego nie potrafiłam określić.

- Słońce, dlaczego płaczesz? - ciepły głos Jongina rozpłynął się w moich uszach, przez co nawet zignorowałam określenie jakiego wobec mnie użył.

- Wiem, że to zabrzmi głupio - przetarłam oczy dłonią i odwróciłam się do mężczyzny - ale mogę cię przytulić?

W oczach bruneta zabłysł lekki szok po czym kiwnął głową w odpowiedzi. Bez większego zawahania podniosłam się i od razu wtuliłam się w dwudziestosiedmiolatka, mocząc jego koszulkę kolejnymi łzami wypływającymi z moich oczu. Poczułam jak niepewnie mnie obejmuje i przyciąga jeszcze bliżej do siebie. Nie wiem ile trwaliśmy w takiej pozycji, jednak w ramionach Jongina miałam wrażenie jakbym była całkowicie bezpieczna. Jeszcze bardziej bezpieczna niż przy Sehunie. Jakim cudem mogłam mu zaufać tak szybko? Jakim cudem przytulając Jongina czułam niemal to samo, co gdy przytulałam ojca, kiedy ten jeszcze żył.

- Wszystko jeszcze się ułoży, zobaczysz - brunet ostrożnie głaskał mnie po głowie. - Pomogę ci, obiecuję. Zrobię cokolwiek, bylebyś była szczęśliwa.

***
Siedzieliśmy we trójkę na kanapie w salonie, oglądając jakiś serial w telewizji i jedząc pizzę, którą Jongin wcześniej zamówił. Meble już były złożone i poustawiane na odpowiednie miejsca, a suche ubrania poukładane na półkach w garderobie większej od mojego dawnego pokoju. Wszelakie książki i zeszyty wylądowały w koszu, bo nic nie dało się z nich rozczytać i jedyne co można było z nimi zrobić to oddać je na makulaturę. Zatem z rzeczy potrzebnych do szkoły zostały mi jedynie dwa długopisy, stary ołówek i cudem odratowany mundurek. Cudownie.

- O ile zakład, że on umrze na koniec? - odezwał się Chanyeol, wskazując kawałkiem pizzy na jednego z głównych bohaterów. - Na stówę tak będzie. Ktoś musi umrzeć.

- Nie mów takich brzydkich rzeczy - lekko skrzywiłam usta w grymasie. - Oni mają być razem. Nie ma mowy, żeby on umarł.

- Nie oczekuj zbyt wiele po dramach, słońce - Jongin wzruszył ramionami, a ja zgromiłam go wzrokiem.

- Niszczysz moją nadzieję, a sam dwie godziny temu mówiłeś, że... - mężczyzna zakrył mi usta dłonią zanim zdążyłam dokończyć zdanie.

- Przemyśl to, co mówisz przy Chanyeolu. Nigdy nie wiesz jak on to zinterpretuje.

- Zaczynam się zastanawiać czy na pewno pozwolenie Sunghee na mieszkanie z tobą jest dobrym pomysłem i czy przypadkiem nie będziesz jej molestować - odezwał się Park, patrząc na swojego przyjaciela dziwnym wzrokiem. Kim zabrał swoją rękę z moich warg, mamrocząc pod nosem coś o wychowywaniu.

- Skupcie się na tym serialu, bo zaraz się skończy odcinek i przez was nie będę wiedziała co się stało - ugryzłam kawałek pizzy, który trzymałam w dłoni. 

Mimo wszystko, z samym Sehunem byłoby spokojniej.

You belong to me // Kim Jongin [Kai EXO]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz