10.

788 58 52
                                    

Nadeszła noc. Przez kilka godzin niespokojnie wierciłam się na łóżku mojej przyjaciółki, próbując znaleźć wygodną pozycję obok od dawna śpiącej Yoojin. Moją głowę zaprzątały niechciane myśli o Jonginie. Dlaczego miałam wrażenie, że kiedyś gi spotkałam? Dlaczego roztaczał wokół siebie tę dziwną, przyjazną aurę, przez którą nie byłam w stanie mu nie zaufać? Dlaczego on był dla mnie taki miły? To wszystko sprawiało, że ten mężczyzna pozostawał dla mnie jedną wielką niewiadomą.

Niewiadomą, która przyciągała mnie do siebie niczym magnes.

Tamtej nocy śnił mi się sen krótki, ale jakże bolesny w swoim bezczelnym sięgnięciu do najgłębszych zakamarków mojej nieszczęsnej duszy. Podobny do koszmaru w tym okrutnym realizmie, odbierał tę małą iskrę szczęścia, która została zakrzewiona w moim sercu dzisiejszego wieczoru spędzonego razem z Yoojin i jej rodziną. Dławił ją, stając się wiadrem lodowatej wody wylanym na ledwie rozżarzone węgielki. Przypominał o tym, co chciałam wymazać z pamięci.

Fortepian.

Piękny fortepian, który dostałam od ojca na dwunaste urodziny. Czarne obramowanie, gładkie klawisze, delikatny dźwięk, nieskazitelne piękno... to wszystko było bezlitośnie prawdziwe, jakby wyjęte z tamtych szczęśliwych dni i wklejone do jednego, słodkiego koszmaru. Nie chciałam się z niego budzić. Ból wywołany wspomnieniami stawał się narkotykiem dającym mi namiastkę tego, co niegdyś było prawdą, a teraz mogło pozostać jedynie marzeniem.

I wtedy przyszła ona. Nawet w snach mnie nienawidziła.

Razem z sobą przyniosła to jakże znajome nieszczęście i żal do samej siebie o to, że w ogóle miałam czelność się narodzić. Zniszczyła dobry sen, zdeptała go niczym nic nie znaczącą mrówkę, rozszarpała jak wilk bezbronną ofiarę swych łowów. Zostały jedynie drzazgi, popękane klawisze, pozrywane struny i kilka kropli krwi uronionych, gdy ona próbowała odciągnąć mnie od instrumentu, zdrapując z moich ramion jakże delikatną skórę. Jednak czymże były rany na ciele w porównaniu do serca złamanego przez okrutny los? Nic nie bolało tak, jak bezlitosna rzeczywistość.

Obudziłam się nagle, kierowana bardziej potrzebą napicia się czegokolwiek aniżeli wręcz niemożliwym wyspaniem się. Gdy znalazłam butelkę wody obok łóżka Yoojin i napiłam się, czując jak woda przepływa przez mój przełyk, jakby paliła niemal wyschnięte gardło, sprawdziłam godzinę na swoim telefonie. Siódma pięćdziesiąt dwie. Spałam niecałe trzy godziny. Ponownie się położyłam, starając się na spokojnie poukładać w głowie ten cały pięknie bolesny sen. Głuchą ciszę przerywał jedynie spokojny oddech Yoojin, która wciąż spała. Nie miałam serca jej budzić o takiej porze. Niech wyśpi się za nas dwie.

Po około dwóch godzinach moja przyjaciółka się obudziła, niemal od razu obdarzając mnie podejrzliwym wzrokiem. Leniwie przetarła oczy i podniosła się, żeby usiąść.

- Sunghee, pić - wymamrotała, a ja bez żadnego słowa podałam jej butelkę wody, którą najpierw odkręciłam. Yoojin po kilku łykach oddała mi ją i kolejny raz przetarła twarz dłońmi, ziewając przy tym niczym małe dziecko. - Czy ty w ogóle spałaś?

- Tak, obudziłam się jakieś pół godziny temu - skłamałam. Nie miałabym odwagi przyznać się jaka była prawda. Dlatego przeinaczanie jej wydawało się najbezpieczniejszą opcją.

- Mogłaś mnie obudzić, głupia - Yoojin znowu się położyła, nakrywając się kołdrą po same uszy. - Nie wiesz czy moja mama już wstała? Może ją słyszałaś.

- Ktoś się krzątał na dole, ale równie dobrze mógł to być Haein albo Jongin.

- Haein pewnie jeszcze śpi. Niemożliwe, żeby taki leń sam z siebie wstał przed dwunastą. Musimy go obudzić i zrobić mu coś do jedzenia - ziewnęła Choi, przekręcając się na drugi bok. - Ja w jego wieku już sobie sama robiłam śniadanie...

- Yoojin, on ma dopiero dziesięć lat. Daj mu jeszcze rok na nauczenie się chociaż robienia kanapek - wstałam z łóżka, żeby podejść do biurka mojej przyjaciółki, na którym leżał talerzyk z jeszcze kilkoma ciastkami. - Ale i tak musimy wstać. Już prawie dziesiąta.

Brunetka głośno westchnęła, mamrocząc pod nosem coś o moich beznadziejnych nawykach i o tym, że spędzam z nią za mało czasu, bo nie przyzwyczaiłam się do jej trybu dnia. Lekko się uśmiechnęłam i wzięłam ze swojej torby czyste ubrania na zmianę. Bez większego problemu czy niezręczności przebrałam się przy Yoojin, która w tym czasie ledwie zwlokła się z łóżka i wysilała się nad tym jakże trudnym wyborem ubrań. A była tylko sobota. Bałam się o to, jak to wygląda, gdy ona zbiera się na jakieś większe wyjście.

Po jakichś dziesięciu minutach narzekania mojej przyjaciółki poszłam do kuchni, żeby nastawić wodę na herbatę, a Yoojin wybrała się na wypełnienie jakże trudnego zadania jakim było obudzenie Haeina i zmuszenie go do wstania z łóżka. Ku mojemu zdziwieniu, w kuchni siedział Jongin razem z panią Kim, najwidoczniej rozmawiając o jakichś błahostkach.

- Dzień dobry - wysiliłam się na mój najbardziej naturalny nieszczery uśmiech. Skłamałabym, gdybym powiedziała, że ta sytuacja nie była niezręczna. Nie spodziewałam się ich tutaj o tej porze.

- Dzień dobry, Sunghee, Yoojin jeszcze śpi? - uśmiechnęła się mama mojej przyjaciółki i w tym samym momencie z piętra rozbrzmiał krzyk Haeina i głośny huk. - Ile razy jej mówiłam, żeby nie ściągała go z łóżka tylko polewała wodą...

- Jak ci minęła noc? - odezwał się Jongin, a następnie napił się ze swojego kubka czegoś, co zapewne było kawą.

Gdybym tylko mogła powiedzieć prawdę.

- Dobrze. Spanie z Yoojin na jednym łóżku nie jest aż tak złe, ale byłoby lepsze, gdyby nie zabierała mi całej kołdry w środku nocy - starałam się na niego nie patrzeć. W końcu to przez Jongina miałam taki, a nie inny sen. To on rozdrapał te rany. Sehun by mi tego nie zrobił.

Nastawiłam czajnik z wodą, mając w głowie prośbę mojej przyjaciółki. Na piętrze kolejny raz rozległ się huk, a pani Kim jedynie głośno westchnęła.

- Czy oni nie mogliby chociaż raz nie tłuc się od samego rana? - kobieta wyszła z kuchni, wcześniej wstawiając swój pusty kubek do zlewu. Znowu zostałam sama z Jonginem.

Niepewnie usiadłam na jednym z krzeseł, które stały przy stole i uporczywie starałam się nie patrzeć na mężczyznę siedzącego naprzeciwko mnie. Moje myśli cały czas krążyły wokół dzisiejszego snu i tego jakże nieprzyjemnego uczucia towarzyszącego mi odkąd się obudziłam. 

- Zawsze jesteś taka przygnębiona? - mężczyzna przerwał ciszę panującą w kuchni.

- Zawsze jesteś taki wścibski? - wciąż nie mogłam się zmusić, żeby na niego spojrzeć. Jakby to on, a nie moja matka, zniszczył tamten fortepian w moim śnie.

- Ktoś tu nie ma szacunku do starszych.

- Ktoś tu nie wie, że na szacunek trzeba zasłużyć - wstałam z krzesła w momencie, w którym woda w czajniku zaczęła się gotować. Wyjęłam z jednej z szafek kubek, a z drugiej słoik z kawą rozpuszczalną. Wsypałam dwie łyżeczki proszku do naczynia i zalałam go wodą do pełna.

Jongin jedynie burknął pod nosem coś o uczeniu szacunku, a następnie wstawił swój kubek do zlewu i wyszedł z kuchni, do której akurat weszli Haein i Yoojin.

- Co mu zrobiłaś? - spytała moja przyjaciółka, a ja jedynie wzruszyłam ramionami.

Sama chciałabym to wiedzieć.


~~~~~

Mam tylko dwa słowa do powiedzenia.

Zaczyna się.

You belong to me // Kim Jongin [Kai EXO]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz